Dwa kraje, dwie pozornie różne informacje. PKP Intercity zadeklarowało, że w przyszłości zamierza szerzej wejść na lokalny rynek przewozów pasażerskich. Firma do tej pory w strategii miała obsługę połączeń długodystansowych. Przewozy lokalne obecnie obsługiwane są przez spółki samorządowe oraz przez Przewozy Regionalne, wydzielone kilka lat temu z PKP. W myśl ówczesnych zamierzeń to PR miały się zajmować połączeniami lokalnymi lub co najwyżej międzywojewódzkimi.

Rosyjska Duma przyjęła ustawę, która liberalizuje eksport gazu skroplonego, czyli LNG. Dzięki niej do Gazpromu, jedynego do tej pory eksportera LNG, dołączą dwie inne firmy – Rosnieft i Novatek. Oczywiście, przepisy nadal utrzymują dominację Gazpromu, gdyż w myśl ustawy będzie on jedynym eksporterem gazu transportowanego rurociągami. Poza tym nowi eksporterzy nie będą mogli sprzedawać LNG do krajów europejskich, do których gaz rurami tłoczy już Gazprom.
Te dwie informacje łączy to, że pokazują jeden proces – jeśli podmiot, wskazany przez urzędników czy deputowanych, ma problemy, natychmiast powstaje próżnia. Przewozom Regionalnym nie udało się wypełnić narzuconej przy podziale funkcji przewoźnika lokalnego, a Gazpromowi coraz trudniej idzie sprzedaż surowca, kiedy koszty jego wydobycia i transportu rosną, a ceny spadają. Gospodarka nie znosi próżni, więc problemy rywali próbują natychmiast wykorzystać inne firmy, co oznacza wzrost konkurencji.
Najciekawsze jest to, że obie wiadomości pokazują różne etapy tego procesu. Deklaracja PKP IC była możliwa, bo resort transportu i samorządy już się pogodziły z tym, że nie ma znaczenia, kto wozi pasażerów, byleby transport był i funkcjonował. Kremlowscy urzędnicy z kolei jeszcze sądzą, że będą w stanie zapanować nad ambicjami poszczególnych firm gazowych. To się zmieni, kiedy się zorientują, że nieważne jest, kto wpłaca gazodolary do budżetu państwa, jeśli tylko płyną one szerokim strumieniem.