Oprócz Lasów Państwowych daninę na ten cel miałby też płacić Narodowy Fundusz Ochrony Środowiska.
Parlamentarzyści prześcigają się z ministrem środowiska na pomysły dofinansowania dróg. Jak wynika z ustaleń DGP, zamierzają zgłosić własną nowelizację przepisów, w której do budowy i remontów dróg dołożyłyby się nie tylko Lasy Państwowe, lecz także Narodowy Fundusz Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej. Na taki pomysł wpadli posłowie PO i PSL.
Nie wiadomo na razie, jak duża byłaby składka NFOŚ. Jak się dowiadujemy od jednego z posłów, kwota (pobierana jako odpis procentowy z Narodowego Funduszu) powinna być „podobna do tej, która będzie pozyskiwana z Lasów Państwowych”. Możliwe więc, że ok. 70–80 mln zł rocznie.
Co na to NFOŚ? – Na tym etapie nie komentujemy tych doniesień – ucina rzecznik Narodowego Funduszu Witold Maziarz.
Pierwsze z pomysłem dodatkowego dofinansowania dróg wystąpiło Ministerstwo Środowiska, o czym pisaliśmy 8 października w DGP. Mechanizm ma umożliwić wpłatę na ten cel 30 proc. zysku netto Lasów Państwowych do Banku Gospodarstwa Krajowego. Ten będzie rozdzielał środki pomiędzy samorządy. Pierwsza wpłata miałaby być równa średniemu zyskowi netto LP z lat 2008–2012, czyli ok. 369 mln zł. W kolejnych latach wpłaty miałyby wynieść już tylko 30 proc. zysków netto (przy zyskach LP na poziomie ubiegłorocznym byłoby to ok. 80 mln zł). Lasy tym pomysłem, delikatnie mówiąc, nie były zachwycone.
Posłowie oprócz własnych pomysłów na zaangażowanie pieniędzy Funduszu Ochrony Środowiska na budowę dróg chcą także zmodyfikować propozycję resortu w sprawie Lasów Państwowych. Zamiast opierać składkę na wypracowanych zyskach netto, byłaby ona pobierana z funduszu leśnego (również w formie odpisu procentowego). – Mogą być zakusy zaniżania zysków przez Lasy Państwowe po to, by składka była jak najniższa – tłumaczy zmianę poseł Piotr Zgorzelski (PSL). Bo podstawowym źródłem finansowania funduszu jest odpis ze sprzedaży drewna przez Lasy Państwowe. Więc im większa sprzedaż, tym większy odpis, nie ma miejsca na manipulację kosztami. Zgorzelski przyznaje, że pieniędzy na drogi lokalne trzeba szukać w innych miejscach, gdy wysycha źródełko w postaci programu schetynówek.
Konflikt z leśnikami wydaje się nieunikniony. Saldo funduszu leśnego na koniec tego roku powinno wynieść 300 mln zł. Jak podkreślają leśnicy, z tej sumy aż 230 mln zł jest przeznaczone na wypadek usuwania skutków klęsk i z tego powodu nie można ich wydać na inne cele.
Podobnie jak w przypadku propozycji ministra środowiska jeszcze dalej idące pomysły posłów nie przypadły leśnikom do gustu. – Uważamy, że uszczuplenie funduszu leśnego jest zagrożeniem dla funkcjonowania Lasów Państwowych – mówi Anna Malinowska, rzecznik organizacji. I dodaje: – LP same się finansują. Jeśli jakieś nadleśnictwa nie mogą na siebie zarobić, np. z powodu warunków przyrodniczo-ekonomicznych, jakie panują na danym terenie, to z funduszu jest pokrywana działalność takich nadleśnictw – mówi Malinowska. Chodzi np. o tereny, gdzie jest dużo rezerwatów i pozyskiwanie drewna jest niemożliwe.
Posłowie wychodzą z założenia, że przy rocznych przychodach LP na poziomie kilku miliardów złotych (tylko w zeszłym roku przychody ze sprzedaży surowca drzewnego wyniosły 6,35 mld zł) organizacja powinna sobie poradzić bez kilkudziesięciu milionów złotych. – No chyba że mają jakiś problem z zarządzaniem w nadleśnictwach – wytyka jeden z posłów. NFOŚ również nie bez powodu znalazł się na celowniku parlamentarzystów. W zeszłym roku jego wynik finansowy netto wyniósł ponad 517 mln zł. Mimo że jedna z pierwotnych wersji planu zakładała 540 mln zł na minusie.