Ministerstwo Administracji i Cyfryzacji skierowało właśnie do uzgodnień międzyresortowych projekt zmian w ustawie o drogach publicznych w sprawie nowych zasad ustalania opłat za postój – dowiedział się DGP. Nowe przepisy dadzą gminom swobodę w kształtowaniu cen, otwierając drogę do podwyżek.
Dadzą też prawo pobierania opłat w weekendy. Zmiany mogą wejść w życie jeszcze w tym roku. Według Artura Koziołka z resortu administracji projekt zostanie w najbliższym czasie przedłożony do opinii Komisji Wspólnej Rządu i Samorządu Terytorialnego.
Dzisiaj górny pułap opłat za parkowanie jest sztywno zapisany w ustawie o drogach publicznych. Opłata za pierwszą godzinę nie może przekraczać 3 zł, za dwie kolejne 3,6 i 4,3 zł za (od czwartej znowu maksymalny pułap to 3 zł). Takie ceny obowiązują już od lat m.in. w Warszawie, Gdańsku, Poznaniu, we Wrocławiu, w Bydgoszczy i Gorzowie, a za pierwszą godzinę – w Krakowie.
Prezydenci największych miast przekonują, że obecna taryfa parkingowa zniechęca ludzi do korzystania z transportu zbiorowego i jest sprzeczna z polityką transportową UE. A od stycznia w wielu miastach Polski znacząco wzrosły ceny przejazdu transportem publicznym. Od 1 stycznia za bilet jednorazowy w Warszawie płacimy 4,4 zł, w Krakowie 3,8 zł, a za 60-minutowy w Poznaniu – 4,2 zł. Dodatkowo ceny biletów od 1 stycznia podniosła średnio o 10 proc. większość przewoźników kolejowych, w tym Przewozy Regionalne i PKP Intercity.
– Zmiany w stawkach parkingowych są konieczne, bo dziś są całkowicie oderwane od rzeczywistości. W Niemczech ceny parkowania i biletów transportu publicznego są ze sobą ściśle skorelowane. Nie reguluje tego przepis, ale niepisana zasada inżynierii ruchu – wskazuje Michał Beim, ekspert Instytutu Sobieskiego.
Wymienia aktualne rozwiązania parkingowe, które w Polsce byłyby niemożliwe, bo przepisy są nieelastyczne: – W niemieckich miastach Essen i Erlangen gmina ma prawo drukować razem z kwitkiem parkingowym bilet na komunikację miejską, a stawki są powiązane. Inteligentny system parkingowy w San Francisco umożliwia śledzenie online obłożenia miejsc parkingowych. Do tych danych dopasowuje się później ceny parkowania, np. jeśli część ulicy jest oblegana bardziej, stawka jest na niej wyższa – tłumaczy Beim.
Pomysł ma jednak wielu przeciwników, którzy nie chcą być na siłę przesadzani do autobusów i pociągów. – Cena 3 zł za godzinę i tak jest zaporowa dla osoby, która przyjeżdża do pracy samochodem i zostawia go w płatnej strefie. Nie każdy mieszka w takim miejscu, że może przesiąść się do transportu publicznego. Pod płaszczykiem polityki transportowej samorządy chcą podreperować budżety – twierdzi Jan Makarewicz, członek zarządu Automobilklubu Polskiego.
Wszyscy odpytani przez DGP prezydenci miast podkreślają, że celem opłat jest wymuszenie rotacji miejsc parkingowych. Ale podwyżka nabije budżety miast. W 2012 r. wpływy z parkomatów wyniosły w Warszawie 52 mln zł. Przychody parkingowe Krakowa w tym okresie to 24 mln zł, a Poznania – 20 mln zł.
– Jeśli będzie taka możliwość, skorzystamy z możliwości podwyższenia stawek, chociaż trudno mówić o konkretnych cenach. Staralibyśmy się tak kształtować politykę cenową, żeby uzyskać poziom zapełnienia miejsc parkingowych na poziomie 85 proc. – mówi Maciej Lisicki, wiceprezydent Gdańska.
Jest jeszcze jedna zła wiadomość dla kierowców. Prawdopodobnie podniesiona zostanie też wysokość kary za brak kwitka parkingowego, która wynosi maksymalnie 50 zł. Dla porównania: za jazdę na gapę płacimy 50-krotność ceny biletu jednorazowego, czyli np. we Wrocławiu 150 zł, a w Warszawie – 220 zł. W tej sprawie nie ma jeszcze ostatecznej decyzji.