Chaos na kolei w regionie rozpoczął się 9 grudnia, kiedy całość połączeń kolejowych przejęła samorządowa spółka Koleje Śląskie. Szybko okazało się, że przewoźnik nie jest w stanie obsłużyć nowego rozkładu jazdy - brakowało pociągów, pasażerowie narzekali na odwoływanie połączeń i dokuczliwe opóźnienia.
W ostatnich dniach sytuacja ustabilizowała się, a liczba pociągów zastąpionych autobusami wynosiła w dni robocze 58, czyli ok. 13 proc. całego rozkładu jazdy. Tak było także w piątek, jednak od soboty sytuacja ma się poprawić. W piątek po południu zarząd Kolei Śląskich podjął ostatnie decyzje, normalizujące sytuację na torach.
Najważniejsza decyzja dotyczy przywrócenia ruchu kolejowego na 34 połączeniach pomiędzy Bielsko-Białą a Wadowicami. Pociągi, zamiast autobusów, pojawią się na tej trasie już w sobotę (22 połączenia, bo w weekendy liczba pociągów jest zgodnie z rozkładem mniejsza), a w poniedziałek wszystko ma już być realizowane tak, jak przewiduje rozkład na dni robocze.
"Zdajemy sobie sprawę, że komunikacja zastępcza to duże utrudnienie dla pasażerów. Dlatego od 13 grudnia, kiedy nowy zarząd objął kierowanie spółką, robimy wszystko, aby Koleje Śląskie możliwie najpełniej realizowały swoją misję, czyli woziły pasażerów pociągami" - zadeklarował w piątek prezes Kolei Śląskich Michał Borowski.
Inne połączenia, zastępowane w ostatnim czasie autobusami, nie zostaną na razie przywrócone dla komunikacji kolejowej. Planowana jest korekta rozkładu jazdy w relacji Wodzisław Śląski-Rybnik-Czechowice Dziedzice oraz wprowadzenie stałej komunikacji zastępczej między Lublińcem a Częstochową na czas robót torowych.
Zarząd Kolei Śląskich uznał, że w relacji Wodzisław Śląski-Rybnik-Czechowice Dziedzice niezbędna jest korekta rozkładu jazdy, zakładająca zmniejszenie liczby połączeń. W piątek złożono wniosek o korektę rozkładu do spółki PKP Polskie Linie Kolejowe, które mają 40 dni na jego rozpatrzenie i wdrożenie. Koleje Śląskie przewidują, że nowy rozkład będzie wprowadzony około 10 lutego. Do tego czasu te linie będą obsługiwane autobusami.
Natomiast między Lublińcem a Częstochową rozpoczęły się prace na torach, służące temu, by za kilkanaście miesięcy pociągi mogły pokonywać tę trasę z prędkością nawet 160 km na godzinę. Obecnie - z powodu prowadzonych robót - w kilku miejscach pociągi mogą się poruszać z prędkością zaledwie 10 km na godzinę. Dlatego Koleje Śląskie uznały, że dla pasażerów będzie lepiej, jeżeli połączenie będzie obsługiwane przez autobusy do czasu zakończenia remontów.
"Niska prędkość, z jaką pociąg musi pokonywać tę trasę, praktycznie uniemożliwia skoordynowanie naszego rozkładu z czasem przyjazdu do Lublińca pociągów z Opola, z których wielu pasażerów przesiada się do naszych składów" - wyjaśnił Borowski. W dni robocze z połączenia między Lublińcem a Częstochową korzysta ok. tysiąca pasażerów.
Przedstawiciele przewoźnika wskazują, że działania prowadzące do normalizacji na torach były możliwe dzięki kilkunastodniowej pracy wewnętrznego zespołu ds. sytuacji nadzwyczajnych. W tym czasie uzupełniono szkolenia prawie 60 maszynistów, którzy nabyli uprawnienia do kierowania większą liczbą pojazdów. Zapewniono także dodatkowe spalinowe i elektryczne lokomotywy oraz dodatkowe wagony. Skorygowany został sposób zarządzania posiadanym taborem.
Obecnie Koleje Śląskie mają 68 pociągów, z których 45 wyruszyło w piątek na trasy, 10 jest w tzw. rezerwie taborowej, 11 jest w naprawie, a dwa przechodzą planowe przeglądy.