Jako powody opóźnień firmy podają m.in. powodzie, opóźnienia w przekazywaniu terenów pod budowę oraz własne kłopoty finansowe. "Wykonawcy składają bowiem kolejne roszczenia do Generalnej Dyrekcji Dróg Krajowych i Autostrad o przesunięcie terminu zakończenia prac, powołują się m.in. na siłę wyższą (np. powodzie) czy opóźnienia w przekazaniu placu budowy leżące po stronie rządu. Przesuwanie terminów zakończenia prac wynika też z kłopotów finansowych samych wykonawców" - czytamy w gazecie.
"Rz" zaznacza, że m.in. kwestie finansowe są powodem tego, że na całą autostradę A4 poczekamy do przyszłego roku. "W przypadku odcinka między Brzeskiem a Wierzchosławicami możemy mówić o podobnym pechu, jaki prześladował budowę autostrady A2 z Łodzi do Warszawy. Odcinek o długości 21 km budowały najpierw macedońska SB Granit i NDI. Zeszły z budowy. Prace przejęły Punji Lloyd z Indii i polska firma Radko. W tym miesiącu umowę wypowiedziała GDDKiA. Radko, opuszczona przez indyjskiego partnera, nie była w stanie zdobyć środków na finansowanie inwestycji. Teraz trasa czeka na nowego wykonawcę" - napisała gazeta. Powstanie pozostałych odcinków autostrady A4 opóźniły m.in. liczne powodzie i błędy projektowe.
Nie wiadomo, czy uda się do końca roku otworzyć w całości trasę A1 z Torunia do Strykowa. Kolejny, liczący 40 km odcinek tej autostrady ze Strykowa do Tuszyna miał powstać do sierpnia 2013. "Ten termin jest nierealny. Nie mamy jeszcze pozwolenia na budowę" - powiedział Konrad Jaskóła, prezes Polimeksu-Mostostalu, realizującego prace w systemie "projektuj i buduj", cytowany przez "Rz".