Piękne horyzonty dla fotoradarów
Zamiast kieszenie kierowców drenują państwowy budżet. Na 800 masztach w Polsce wisi 70 fotoradarów
Lipiec 2011: Generalna Inspekcja Transportu Drogowego przejmuje nadzór nad siecią fotoradarów obsługiwanych dotąd przez GDDKiA i policję. Zapowiada jej rozbudowę i poprawę ściągalności mandatów. Minister finansów jest hojny – budżet GITD na 2012 r. to 150 mln zł, gdy rok wcześniej było to 20 mln zł. Inspekcja zatrudnia 400 pracowników, którzy mają czuwać nad fotoradarami.
I klapa: po niecałych czterech miesiącach tego roku fotoradary zrobiły zdjęcia warte 6,7 mln zł. A to wartość wystawionych mandatów, a nie tych już wyegzekwowanych. Założenia resortu finansów mówiły o sumach pięćdziesięciokrotnie wyższych, choć w skali całego roku. Ale GITD zapewnia, że tak miało być. – Od początku roku fotoradary wykonały 205 tys. zdjęć kierowców łamiących przepisy. Przyjmując średnią wysokość mandatu 260 zł, należy zauważyć, że w trakcie obróbki są docelowe mandaty na kwotę ponad 50 mln zł – tłumaczy rzecznik inspekcji Alvin Gajadhur. Ale nawet jeśli przyjmiemy tak „imponujące” wpływy, to i tak są dalekie od zakładanego na koniec roku zysku na poziomie 1,2 mld zł.
Sytuację poprawić mają stawiane nowe maszty z radarami. Do końca maja ma zostać rozstrzygnięty przetarg na zakup 300 nowych urządzeń, zaczną działać dopiero w lipcu. Dziś fotoradarowa flota GITD składa się ze straszaków – na 800 masztach do zawieszania radarów jest tylko 70 urządzeń. Ale wśród tych, które latem je uzupełnią, mają znaleźć się superradary podobne do tych, które warszawska straż miejska zamontowała na skrzyżowaniu ulic Sobieskiego i Witosa. Są w stanie wychwycić naraz kilka pojazdów przekraczających prędkość i przejeżdżających na czerwonym świetle. Stołeczna supermaszyna w miesiąc zarobiła milion złotych.
GITD dąży do tego, by zmienić sposób egzekwowania mandatów. Obecnie postępowanie w sprawach zdjęć z fotoradarów toczy się w trybie wykroczeniowym. – Jest długotrwałe i niedostosowane do zakładającego wysoki poziom automatyzacji systemu nadzoru – twierdzi Gajadhur. Dodaje, że podjęto działania zmierzające do zmiany przepisów prawa i przejścia na tryb postępowania administracyjnego i odpowiedzialności właściciela pojazdu, tak jak jest to np. w Austrii, we Francji, w Holandii czy we Włoszech.