Rychtowanie przepłaconych i w dużej części niekoniecznie potrzebnych inwestycji na Euro 2012 przypomina nieco osławione już malowanie trawy na zielono czasach PRL lub wstawianie złotych zębów na przedzie, gdy inne pożera próchnica.
ikona lupy />

Marcin Hadaj szef sekretariatu redakcji

W Polsce, jak wiadomo, nie ma innych potrzeb niż piłkarskie stadiony uszyte na mistrzostwa, symbole pychy polityków centralnych lub lokalnych, przez których ambicje będziemy wiele lat spłacać nasze eurodługi. Po głównym – warszawskim Stadionie Narodowym – za pół roku będzie hulał wiatr, bo mimo niemal 2 mld złotych, które ten obiekt pochłonął, menedżerowie z politycznego nadania zarządzający nim nie potrafili zadbać o kompleksowy program imprez tak skutecznie jak o swoje premie.

Nie ma u nas innych potrzeb niż te związane z Euro, ponieważ służba zdrowia jest na wyjątkowo wysokim poziomie, chorzy naprawdę nie mogą narzekać, szczególnie na kolejki do lekarza, szkolnictwo wręcz osiągnęło szczyty, dzieci rodzi się dostatek, więc o przyszłość możemy być spokojni, a i w przedszkolu zawsze znajdzie się miejsce i jeszcze nam za to dopłacą, bo przecież przedszkoli mamy mnóstwo i świetnie wyposażonych. Pociągi zawsze są czyste i na czas, na dworcach nie śmierdzi, a benzyna na stacjach z tygodnia na tydzień coraz tańsza.
Dlatego i nowe stadiony, i nowe drogi mają szansę obok innych niewątpliwych zalet naszego kraju stać się kolejną wizytówką Polski. Szczególnie będzie nią autostrada A2 z Łodzi do Warszawy, tak pożądana przez polityków, że na rozpoczęcie budowy gnali, potykając się o własnych asystentów, a otwarcie celowo zorganizowano pod Łodzią, aby ówczesny minister infrastruktury i jego polityczni pomagierzy mogli błyszczeć w świetle fleszów na swoim terenie. A że nikt ich o nic nie pytał, to już inna historia.
Szkopuł tylko w tym, że autostrada A2, zgodnie z najnowszymi badaniami potoków ruchu prognozowanych na Euro, okazuje się zupełnie zbędna. Kibice dotrą do Warszawy z wielu innych stron, głównie pociągami i samolotami. W tym świetle właściwie nic się nie stało, że skompromitowaliśmy się brakiem umiejętności położenia 100 km asfaltu. Mamy przecież inne złote zęby.