Bez względu na to kiedy i w jakiej formule odbędą się wybory prezydenckie, wiem, że muszę oddać w nich głos. Uznaję to za swój obywatelski obowiązek. Problem polega na tym, że z jednej strony żaden z kandydatów mnie nie przekonuje, a z drugiej – za idiotyzm uważam głosowanie przeciwko komuś.
/>
To tak, jak pójść do salonu Škody i kupić Octavię po to, żeby sprzedało się mniej Toyot – bez sensu. Dlatego wpadłem na pewien pomysł, który powinien mi (a może i wam) ułatwić podjęcie właściwej decyzji. Wyobraziłem sobie, że Polska to samochód, którego kierownicę trzeba oddać w ręce któregoś z kandydatów…
Andrzej Duda: Tak, podpisałem się pod pomysłem przebicia numerów tego wozu. To wcale nie jest nielegalne, skonsultowałem to z panią Basią. Tego wymaga interes naszego kraju! Interes wszystkich Polaków, którzy dostają już 500 plus, trzynastą emeryturę i tanie leki. Jarek, na rondzie mam skręcić w prawo czy zawrócić?
Rafał Trzaskowski: Trzeba wysadzić Andrzeja zza kierownicy, a Jarka z tylnej kanapy, związać ich i umieścić w bagażniku. Bo ten samochód jedzie w złym kierunku. Zmierza ku przepaści! Aby uniknąć katastrofy, trzeba wymienić w nim hamulce, olej, tłumik, sprzęgło, koło dwumasowe, tapicerkę, wtryskiwacze, katalizator, żarówkę w lewej lampie, opony… Cholera, to auto wymaga generalnego remontu! I do bagażnika nie mieszczą się palety!
Szymon Hołownia: Jak już wsiądę za kierownicę, to wam powiem, jak i gdzie pojadę. Na razie nie wiem, bo w sumie to do tej pory jedyną rzeczą, jaką w życiu prowadziłem, był „Mam Talent”. Jestem jednak pewien, że św. Krzysztof mi pomoże.
Robert Biedroń: Musimy budować mosty, dużo mostów. Żeby te mosty nas łączyły. Połączyły nas wszystkich!
Krzysztof Bosak: Jedziemy na Węgry! Po drodze wpadniemy na marsz równości w Łodzi.
Władysław Kosiniak-Kamysz: Cała podróż powinna nam upłynąć w miłej atmosferze i na konstruktywnej rozmowie. Bardzo serdecznie wszystkich pozdrawiam.
Paweł Tanajno (krzyczy): To ma być samochód dla przedsiębiorców! Bez przedsiębiorców on nie pojedzie!! Przedsiębiorcy na prezydenta!!!
Marek Jakubiak: Czy w podłokietniku jest humidor i schowek na apaszkę?
Stanisław Żółtek: Gdzie to ja zaparkowałem?
Mirosław Piotrowski: A ja byłem w Parlamencie Europejskim!
Mówiąc krótko, wybór mamy tu taki, jak między zapaleniem płuc, grzybicą stóp a kamicą nerkową. Naprawdę, trudno się zdecydować. Czasami wydaje mi się, że zdecydowanie bardziej opłaciłoby się nam wszystkim po prostu zatrudnienie jakiejś firmy do rządzenia krajem. Najlepiej niemieckiej. Na przykład takiego Audi.
Ludzie w Audi myślą tak: klienci płacą nam grubą kasę (tak jak obywatele podatki), więc musimy zapewnić im maksimum komfortu i bezpieczeństwa. Musimy sprawić, żeby czuli się spełnieni. Mogli w spokoju spędzać czas ze swoimi rodzinami, ale i poszaleć, gdy najdzie ich ochota. Żeby byli po prostu uśmiechnięci i zadowoleni. Bo jak oni będą zadowoleni, to i my będziemy zadowoleni. W ten sposób powstało Audi SQ8, czyli duży SUV, pod maskę którego wpakowano kompletnie niepoprawny politycznie we współczesnych czasach silnik V8 pojony olejem napędowym. Na papierze ma 435 koni i nieprawdopodobne 900 Nm. W praktyce oznacza to, że wciśnięcie gazu w podłogę przy dowolnej prędkości wywołuje wrażenie, jakby rozpędzony TIR wjechał wam w bagażnik.
Znacznie ciekawsze wydaje mi się jednak to, że o ile duża część mocnych SUV-ów buja się na zakrętach, jak Jay-Z po imprezie z Dr. Dre, to SQ8 prowadzi się jak hot hatch pokroju Golfa GTI. Składa się w każdym łuku tak precyzyjnie, przewidywalnie i stabilnie, że odruchowo zaczynacie szukać przycisku, którym z powrotem włącza się prawa fizyki. To jedno z bardzo niewielu aut w tym segmencie, które po prostu daje frajdę z jazdy.
Nie oznacza to jednak, że na dziurawych drogach będziecie się czuli niekomfortowo. Nawet jeżeli wasze dzieci mają wrażliwe żołądki i kręgosłupy, to absolutnie nic im nie grozi, bo w trybie komfortowym SQ8 zamienia się w odpowiednik sofy w waszym salonie. Ma mnóstwo miejsca w środku, wygodnie mieści 4–5 osób, dotykowe ekrany są intuicyjne w obsłudze, a wszystko wykonano ze skóry, szkła albo szczotkowanego aluminium. Do całości nie pasują jedynie łopatki do zmiany biegów i dźwigienki przy kierownicy – żywcem przeszczepiono je z Volkswagena Polo i to sprzed 10 lat.
Bardzo polubiłem uniwersalność i dwie osobowości tego samochodu. To, że w trybie sportowym jest twardy, zdecydowany i pewny siebie (nie brutalny), ale w ułamku sekundy potrafi zamienić się w łagodnego, kojącego nerwy i rozumiejącego wasze potrzeby SUV-a. Elokwentny, elegancki, inteligentny, doświadczony, tupnie nogą, kiedy trzeba i łagodzi emocje, gdy wymaga tego sytuacja.
Czy to nie jest opis idealnego kandydata na prezydenta? Niestety SQ8 nigdy nie mogłoby nim zostać. Nawet gdyby miało nogi, mózg i śledzionę. A to z powodu skrzyni biegów. Wyobraźcie sobie, że w poniedziałek o 6 rano wróg atakuje nasz kraj, a prezydent decyduje się wysłać przeciw niemu wojsko po mniej więcej dwóch tygodniach, gdy wszystko już płonie. Mniej więcej z takim opóźnieniem skrzynia w Audi przypomina sobie o tym, że wcisnęliście gaz i życzycie sobie przyspieszyć. Nigdy nie odczytuje waszych intencji właściwie, chyba że jedziecie w trybie manualnym. A konieczność manualnego sterowania automatyczną skrzynią oznacza, że jest niezdolna do samodzielnego myślenia i podejmowania decyzji. Czyli jest nam niepotrzebna tak samo, jak manualnie sterowany prezydent.