Z powodu koronawirusa najpewniej opóźni się dostawa dwóch kolejnych boeingów 737. Znowu zostanie też przedłużona umowa na cywilne embraery
Do przewozu najważniejszych osób w państwie Ministerstwo Obrony wykorzystuje dziś przede wszystkim dwa samoloty Gulfstream G550 (zabierają na pokład kilkanaście osób), Boeinga 737 (zabiera do 132 pasażerów) oraz dwa Embraery ERJ-175 (80 pasażerów), które są czarterowane od LOT-u.
– Usługa czarteru obejmuje wykorzystanie dwóch samolotów w okresie od 1 stycznia 2019 r. do 31 grudnia 2019 r. oraz jednego samolotu od 1 stycznia 2020 r. do 31 grudnia 2020 r. – mówił kpt. Krzysztof Płatek, rzecznik Inspektoratu Uzbrojenia, w wywiadzie dla Polski Zbrojnej w ubiegłym roku. LOT jest odpowiedzialny m.in. za obsługę techniczną samolotów, ich ubezpieczenie, wszelkie opłaty lotniskowe, nawigacyjne i operacyjne, a także wynagrodzenie załogi oraz personelu. Wykorzystano opcję z umowy i w zasadzie oba embraery, a nie tylko jeden, są czarterowane do końca 2020 r. Koszt to ok. 100 mln zł rocznie.
Umowa obowiązuje do końca roku, bo jesienią mieliśmy odebrać dwa kolejne boeingi 737 w wersji BBJ. Miały one zastąpić lotowskie embraery. Maszyny te będą mogły zabierać do 65 pasażerów i są wyposażone w nowoczesne systemy obrony, dwuosobową kabinę dla VIP-ów, kabinę HEAD, która umożliwia odbywanie konferencji czy wreszcie sypialnię dla załogi. Po ich odbiorze Polska będzie miała jedną z najnowocześniejszych flot do obsługi VIP na świecie. Kontrakt ma wartość 2,5 mld zł, podpisano go trzy lata temu, ale Krajowa Izba Odwoławcza uznała, że odbyło się to z naruszeniem przepisów.
Obecnie dwa boeingi znajdują się w Bordeaux we Francji, gdzie montowane jest wyposażenie wnętrza oraz systemów bezpieczeństwa. Problem w tym, że z powodu epidemii COVID-19 pracuje teraz przy nich znacznie mniej ludzi, co oznacza, że odbiór samolotów przez stronę polską opóźni się najpewniej o kilka, kilkanaście tygodni. A to z kolei oznacza, że nie uda się ich w sierpniu przetestować na specjalistycznym poligonie Vidsel w Szwecji. To jedyne tak dobrze oprzyrządowane miejsce w Europie do sprawdzania systemów bezpieczeństwa samolotów. Bada się tam m.in. to, czy w przypadku zagrożenia dobrze działają flary. Niewykorzystanie naszego terminu w sierpniu oznacza, że maszyn do końca roku nie zdążymy przetestować – wszystkie kolejne terminy na tym poligonie są już zarezerwowane. Testowanie jest możliwe dopiero na początku przyszłego roku.
Trudno prognozować, jak długo potrwa pandemia, ale realistyczny scenariusz zakłada teraz, że dwa kolejne boeingi dla naszych VIP-ów resort obrony odbierze w pierwszej połowie przyszłego roku. Nawet jeśli udałoby się uzyskać jakieś odszkodowanie od producenta (co wcale nie jest oczywiste, ponieważ okoliczności są nietypowe) to MON, chcąc zapewnić dostępność maszyn, będzie musiało przedłużyć umowę na czarter embraerów z naszym narodowym przewoźnikiem. Na razie takie rozmowy nie są prowadzone, ale jest jeszcze stosunkowo dużo czasu. Wartość kontraktu nawet przy zawarciu go tylko na sześć miesięcy to co najmniej kilkadziesiąt milionów złotych. – W tym momencie każdy pieniądz dla LOT-u jest istotny, a technicznie obsługa takiego kontraktu nie stanowi problemu. Nie sądzę też, by VIP-y odniosły specjalną szkodę, korzystając z embraerów, a nie nowych boeingów – nie ma co zakładać wielu podróży międzynarodowych w najbliższym czasie – tłumaczy Adrian Furgalski, prezes Zespołu Doradców Gospodarczych TOR. – Taka kroplówka finansowa bardzo się przyda. Dodaje, że teraz dla przewoźnika kluczowe będzie uzyskanie od Boeinga odszkodowań za uziemienie modeli MAX. – To olbrzymie pieniądze, które pozwoliłyby łatwiej przejść LOT-owi przez kryzys. Nasz rząd powinien naciskać na administrację amerykańską by producent zza Atlantyku wypłacił to odszkodowanie jak najszybciej. Tym bardziej że LOT jest dobrym klientem Boeinga od kilkudziesięciu lat, a teraz producent ma dostać wsparcie od amerykańskiego rządu – stwierdza Furgalski.