Elektryczne hulajnogi nie mają statusu pełnoprawnego pojazdu. Ministerstwo odwleka w czasie nowelę Prawa o ruchu drogowym, który określiłby zasady użytkowania tych urządzeń transportu osobistego.

Mimo naprawdę szybkiego rozwoju usług shareingowych w miastach dotyczących elektrycznych hulajnóg, wciąż nie nadążamy za trendami. Na ulicach polskich miast widać coraz więcej osób korzystających z tego pojazdu. W sezonie komunijnym zainteresowanie urządzeniami jest oczywiście największe, ale nie należy postrzegać ich jedynie jako zabawek dla dzieci. Hulajnogi czy rowery elektryczne stanowią nowoczesny i estetyczny środek transportu, który zdecydowanie ułatwia poruszanie się po zatłoczonym mieście. Efektem rosnącej popularności jest usługa udostępniania hulajnóg na minuty, która w jesienią wystartowała we Wrocławiu, a potem zawitała do Warszawy.

Cóż z tego, skoro formalnie w ruchu ulicznym te pojazdy nie istnieją. Z uwagi na sporą prędkość jaką rozwijają (do 25 km/h) są niedopuszczalne na chodnikach wśród wolniejszych pieszych (tak zaleca użyczający), a na ścieżkach rowerowych nie są rowerami, wykorzystującymi do poruszania się siłę mięśni nóg.

W obu sytuacjach, za naruszenie zasad bezpieczeństwa, możliwy jest mandat. Co prawda policja czy straż miejska oko na to przymyka, ale jak długo.

Jest zatem luka. A ministerstwo już wcześniej zapowiedziało, że ją załata. Przygotowało nawet projekt noweli Prawa o ruchu drogowym oraz niektórych innych ustaw (numer w wykazie prac UC65). Z deklaracji się jednak wycofało.

Czemu? Okazuje się, że szykowane przepisy nie były do końca kompatybilne z wdrażaną dyrektywą europejską.

- Zmianę przepisów ustawy z 20 czerwca 1997 r. - Prawo o ruchu drogowym w zakresie zasad poruszania się osób przy użyciu urządzenia transportu osobistego oraz definicji tego urządzenia przewidywał projekt ustawy o zmianie ustawy - Prawo o ruchu drogowym oraz niektórych innych ustaw – mówi Szymon Huptyś rzecznik prasowy Ministerstwa Infrastruktury.

- Przepisy dotyczące urządzeń transportu osobistego zostały jednak wyłączone z wymienionego projektu ze względu na fakt, że wykraczały poza zakres wdrożenia do krajowego porządku prawnego postanowień dyrektywy Parlamentu Europejskiego i Rady 2014/45/UE, w sprawie okresowych badań zdatności do ruchu drogowego pojazdów silnikowych i ich przyczep – zauważa rzecznik.

MI zapewnia jednak, że odstawione na „legislacyjną półkę” przepisy dotyczące urządzeń transportu osobistego będą przedmiotem odrębnej nowelizacji ustawy Prawo o ruchu drogowym, nad którą prace zostaną podjęte po zakończeniu wdrażania do porządku prawnego przepisów dyrektywy Parlamentu Europejskiego i Rady 2014/45/UE.

Czy jednak ministerstwo zdąży na wiosnę? Pozostaje nam czekać.