Protekcjonistycznie działania Francji i Niemiec, które forsują unijną dyrektywę w sprawie wynagrodzenia pracowników delegowanych, wyeliminują polskie firmy transportowe - powiedział na antenie TVP Info minister infrastruktury i budownictwa Andrzej Adamczyk.

"Protekcjonistyczne działania Francji i zresztą Niemiec, które forsują projekt dyrektywy unijnej, która tak naprawdę wyeliminuje polskie przedsiębiorstwa transportowe z transportu międzynarodowego" - powiedział we wtorek Adamczyk.

Jego zdaniem, działania tych dwóch krajów wyeliminują także z rynku wiele firm transportowych z innych krajów, m.in z Hiszpanii.

Jak mówił, branża transportowa jest bardzo istotna dla polskiej gospodarki; daje 12 mld zł wypływów do budżetu i zapewnia miejsca pracy dla 100 tys. osób.

Szef resortu infrastruktury zapewnił, że prowadzone są w tej sprawie działania na różnym poziomie. Powiedział, że zajmuje się tym Ministerstwo Spraw Zagranicznych, na problem zwraca uwagę premier Beata Szydło podczas rozmów z premierami rządów krajów UE, także ministerstwo infrastruktury jest w bliskim kontakcie z ministrami transportu państw UE.

"Udało nam się przekonać do polskiego stanowiska" - powiedział Adamczyk. Zastrzegł, że nie jest to tylko polskie stanowisko, bo podobnego zdania są Czesi Słowacy, Irlandczycy, Hiszpanie, Litwini, Słoweńcy.

Minister powiedział, że pierwsza debata polityczna na ten temat odbędzie się w PE w grudniu; w tym miesiącu będzie spotkanie ministrów transportu państw UE, a w kolejnym miesiącu - kolejna Rada Ministrów państw UE - wyliczał.

"Mam nadzieję, że ostateczny kształt dyrektywy będzie korzystny dla firm transportowych m.in. z Polski" - wskazał. Przypomniał, że nasz kraj jest największym potentatem transportowym UE.

W poniedziałek szef MSZ Witold Waszczykowski w wywiadzie dla TV Republika był pytany o ostatnie wypowiedzi prezydenta Francji Emmanuela Macrona na temat Polski w kontekście odmowy polskiego rządu zaostrzenia dyrektywy dotyczącej pracowników delegowanych. "Prezydent Macron użył pewnej retoryki zagranicznej, odniósł się do pewnych kwestii międzynarodowych na użytek wewnętrzny" - ocenił szef MSZ.

Waszczykowski podkreślił, że jedną z czterech swobód UE jest swobodne przemieszczanie się obywateli. "Zdajemy sobie sprawę, że ze względu na pewną różnicę potencjałów gospodarczych występują różnice w benefitach socjalnych i zarobkach. Rozumiemy, że warto to uregulować, przecież również nasze związki zawodowe takie jak Solidarność i inne uważają, że warto te dysproporcje wyrównywać, ale to musi być proces wynegocjowany poprzez konsensus, z pewnymi okresami przejściowymi, z braniem pod uwagę pewnej specyfiki" - podkreślił.

Szef MSZ przypomniał, że w poniedziałek premier odbyła rozmowy z "kilkoma premierami" (Słowacji Robertem Fico i Hiszpanii Mariano Rajoyem). Dodał, że w przyszłym tygodniu w Polsce dojdzie spotkania z premierami krajów bałtyckich; będzie też "minister z Estonii, która sprawuje obecnie prezydencję w UE".

KE proponuje wprowadzenie zasady równej płacy za tę samą pracę w tym samym miejscu. Oznacza to, że pracownik wysłany przez pracodawcę tymczasowo do pracy w innym kraju UE miałby zarabiać tyle, co pracownik lokalny za tę samą pracę.

Wśród zwolenników zaostrzenia przepisów jest Francja, przeciwna jest m.in. Polska.

Prezydent Francji prowadził rozmowy w tej kwestii w zeszłym tygodniu z przywódcami Austrii, Czech, Słowacji, Rumunii i Bułgarii.

Premier Beata Szydło oświadczyła w czwartek, że Polska nie zmieni swojego stanowiska w sprawie pracowników delegowanych.

W piątek prezydent Francji skrytykował polski rząd za odmowę zaostrzenia dyrektywy dotyczącej pracowników delegowanych. W jego ocenie ten "nowy błąd" Warszawy sprawia, że stawia się ona "na marginesie" Europy w "wielu kwestiach". Macron nazwał "błędem" odmówienie przez Polskę zmiany stanowiska w sprawie rewizji dyrektywy o pracownikach delegowanych, która zdaniem prezydenta Francji prowadzi do "dumpingu socjalnego i niesprawiedliwej konkurencji".

W odpowiedzi premier Szydło podkreśliła, że prezydent Francji powinien zająć się sprawami swojego kraju; dodała, że o przyszłości Unii Europejskiej będą decydowali wszyscy członkowie Wspólnoty. Premier stwierdziła, że prezydent Francji powinien być bardziej koncyliacyjny i "podpowiedziała mu", żeby "nie rozbijał UE".