To złe wiadomości dla polskich firm, które są bardzo poważnym graczem na tym rynku w Europie. Jeśli propozycje KE wejdą w życie, pozycja naszych przedsiębiorstw wobec konkurentów z zachodniej Europy będzie dużo trudniejsza.
Źródła unijne informowały wcześniej, że w KE był spór o to, na jakim poziomie ustalać próg dni, od przekroczenia którego wobec kierowców stosowane mają być przepisy dyrektywy o pracownikach delegowanych (przewidujące m.in. stosowanie płacy minimalnej kraju przyjmującego).
Komisarze z Europy Środkowej i Wschodniej optowali za jak najdłuższym okresem - 7, a nawet 10 dni w miesiącu, które kierowca mógłby spędzić w kraju trzecim nie podlegając jego przepisom o wynagrodzeniu. Jednak zachodnie państwa nalegały na to, by czas ten był jak najkrótszy. Ostatecznie stanęło na trzech dniach.
Co więcej KE proponuje, by przepisy dyrektywy o pracownikach delegowanych stosowane były już od pierwszego dnia pobytu, gdy kierowca wykonuje usługi kabotażowe (czyli przewozi coś w kraju trzecim z punktu A do punktu B).