Może się pojawić kolejny koncesjonariusz, który sfinansuje budowę fragmentu A1. Rząd chce utrzymać kontrolę nad cenami za przejazd.
Może się pojawić kolejny koncesjonariusz, który sfinansuje budowę fragmentu A1. Rząd chce utrzymać kontrolę nad cenami za przejazd.
W rządowym programie budowy dróg jest spore manko. Inwestycje wyceniane są na ok. 200 mld zł, natomiast finansowanie zapewnione jest na niewiele ponad połowę tej kwoty. Sama optymalizacja kosztów i oszczędności na etapie przetargów może zmniejszyć dziurę w budżecie, ale jej nie zasypie. Szacuje się, że będzie to ok. 50 mld zł. Trzeba znaleźć jakieś rozwiązania.
Z naszych ustaleń wynika, że trwa cichy spór na linii Ministerstwo Infrastruktury i Budownictwa (MIB) – Ministerstwo Rozwoju (MR) o to, w jaki sposób domknąć autostradę A1, żeby dało się nią przejechać przez cały kraj z północy na południe. Do szczęścia brakuje ostatniego odcinka: od Częstochowy do Piotrkowa Trybunalskiego. Planowano, że droga ta zostanie sfinansowana ze środków budżetowych. Generalna Dyrekcja Dróg Krajowych i Autostrad chciałaby zacząć budować, a przynajmniej ogłosić przetarg. Ale do gry weszło Ministerstwo Rozwoju, które zastanawia się, czy nie lepszym rozwiązaniem byłoby budowanie części autostrad w formule partnerstwa publiczno-prywatnego (PPP).
Żeby „rozhuśtać” ten model finansowania, nie najlepiej sprawdzający się w naszym kraju, MR planuje zupełną nowość – negatywny test PPP. Założenie jest proste: jeśli inwestycja warta będzie ponad 300 mln zł, nie będzie finansowana ze środków unijnych i nie będzie dotyczyła obronności, wówczas podmiot prowadzący przedsięwzięcie musi przyjąć, że PPP jest dla niego pierwszym wyborem. W innym przypadku będzie musiał udowodnić, że PPP może nie być najlepszą metodą. Tak samo będzie w przypadku Ministerstwa Infrastruktury i Budownictwa, które będzie musiało dokonać analizy, czy w konkretne przedsięwzięcia zaangażować środki prywatne, stosując PPP. – W wypadku pozytywnej odpowiedzi rezerwowane na ten cel środki budżetu państwa będą mogły być wykorzystane na inne odcinki dróg, dla których brakowało finansowania – tłumaczy wiceminister rozwoju Witold Słowik.
Przedstawiciele MR nie wskazują wprost odcinka A1, ale to murowany kandydat do PPP. Z kosztorysów GDDKiA wynika, że odcinek A1 między Piotrkowem i Częstochową kosztowałby ponad 3,5 mld zł. Nie będzie też na niego dofinansowania unijnego, bo rząd chce tam zarabiać na opłatach od kierowców. A na to Bruksela nie pozwala, dopóki działa tzw. okres trwałości projektu, wynoszący zazwyczaj pięć lat od jego rozliczenia.
– Budowa odcinka autostrady w ramach PPP oznaczałaby, że zostanie on sfinansowany głównie lub tylko z prywatnego źródła. Czy będzie to kolejny koncesjonariusz, zależy od tego, jak zostanie skonstruowana umowa z partnerem, a dokładniej mechanizm jego wynagradzania – wyjaśnia wiceminister Słowik.
Następnie wylicza warianty. – Można sobie wyobrazić, że wpływy z opłat będą stanowić przychód operatora, czyli mielibyśmy do czynienia z koncesją. Ale można również przyjąć model, zgodnie z którym przychody będą trafiać do państwa, a partner prywatny będzie miał wypłacaną stałą opłatę w formie ryczałtu, czyli tzw. opłatę za dostępność – dodaje.
Wiemy nieoficjalnie, że rząd wyklucza współpracę z potencjalnym nowym koncesjonariuszem na zasadach podobnych jak ze Stalexportem na autostradzie A4 albo z Autostradą Wielkopolską na jednym z odcinków A2 – tzn. taką, że Skarb Państwa nie ma wpływu na wysokość opłat dla kierowców. – Taki model nie wchodzi w grę. Bardziej realny jest ten podobny do GTC na A1, czyli całość wpływów z opłat od kierowców trafia do Krajowego Funduszu Drogowego, a koncesjonariusz otrzymuje opłatę za dostępność – usłyszeliśmy od osoby zaangażowanej w przygotowanie wariantów.
Ten zwrot akcji może zaskakiwać, bo minister infrastruktury Adamczyk nie jest fanem umów koncesyjnych zawieranych w ostatnich latach przez państwo i, jak zapewnia jego resort, wciąż dąży do odtajnienia postanowień dotychczas zawartych kontraktów. Adamczyk zapowiedział też w październiku ubiegłego roku, że odcinek A1 będzie budowany ze środków budżetowych, a w połowie stycznia jego zastępca Jerzy Szmit powiedział DGP, że przetarg na A1 ruszy „w ciągu miesiąca – dwóch”. Dzisiaj z MIB płyną bardziej ostrożne oświadczenia, że stanie się to jeszcze w 2017 r.
W GDDKiA usłyszeliśmy jedynie, że kończy się proces „aktualizacji dokumentacji” dla brakującego odcinka A1, a na wiosnę 2019 r. zaplanowane jest otwieranie części trasy między Częstochową i Katowicami. Gotowe są projekty dotyczące połączenia Częstochowy z Piotrkowem. Gdyby pospieszyć się z przetargiem, to na przełomie 2019 i 2020 r. kierowcy mogliby mieć do dyspozycji całą A1 od Trójmiasta aż do granicy z Czechami.
– Chcielibyśmy natychmiast rozpocząć budowę. Trwają rozmowy z ministrem finansów. Pozostała do rozstrzygnięcia jeszcze tylko kwestia finansowania – powiedział we wtorek w Radiu Zet minister Andrzej Adamczyk. MF blokuje ogłoszenie przetargu, chcąc wygospodarować jak najwięcej pieniędzy na drogi.
Negatywny test PPP ma być sposobem na znalezienie pieniędzy, bo program drogowy trzeszczy w szwach. Jak napisaliśmy w DGP przed tygodniem, doszło już do pierwszych cięć w inwestycjach. Wiceminister infrastruktury Jerzy Szmit przyznał, że w Krajowym Funduszu Drogowym może zabraknąć środków na budowę S6 od Koszalina do Trójmiasta. MIB unieważnił przetarg na trasę S14, czyli zachodnią obwodnicę Łodzi. Możliwe, że z planów wypadną kolejne trasy. W resorcie infrastruktury trwają prace nad aktualizacją Programu Budowy Dróg Krajowych, czyli drogowych planów do 2025 r. Wyniki mają być ogłoszone „na dniach”.
PPP ma być pierwszym wyborem przy inwestycjach
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Reklama
Reklama