Grażyna Piotrowska-Oliwa, prezes Virgin Mobile Polska wyjaśnia zagadnienia związane z obowiązkową ewidencją kart SIM i planach ekspansji Virgin Mobile.
W poniedziałek rusza obowiązek rejestracji prepaidów. Wasi klienci będą mogli zrobić to przez internet?
Jesteśmy operatorem wirtualnym, nie mamy sieci salonów, dlatego chcieliśmy skorzystać z możliwości rejestracji kart online, bez konieczności weryfikowania posiadacza pre-paidu przez pracownika kiosku lub punktu handlowego. Działanie ustawodawcy, by wyłączyć możliwość rejestracji kart online, zwłaszcza dla ponad dwudziestu MVNO (operator wirtulny – red.) w Polsce, jest nieracjonalne.
Ponoć wasz pomysł z przesyłaniem skanów dowodu osobistego nie spełnia wymogów ustawy antyterrorystycznej.
Chcieliśmy weryfikować nowych klientów poprzez specjalną aplikację. Ale rzeczywiście, okazało się, że proces trzeba zmienić. Prostota aplikacji zostaje, ale konieczność dodatkowego, fizycznego potwierdzenia tożsamości przez kuriera, oprócz swojej absurdalności w czasach e-commerce, generuje dodatkowe koszty.
Traktujecie nowy obowiązek jako zagrożenie dla biznesu?
Nikt nie wie, nie tyle od strony technicznej, ile klienckiej, jak ten proces będzie przebiegał. Samo kupienie startera nie będzie sprawiało trudności. Natomiast po to, by go aktywować, trzeba będzie dokonać rejestracji. I tu może pojawić się problem. Chociaż duża dostępność kiosków czy punktów handlowych rejestrujących karty SIM znacząco go zmniejszy.
Wedle statystyk około 10 proc. użytkowników nie rejestruje kart. Klientów ubędzie.
Ważna jest kwestia liczby aktywnych klientów. U nas nie ma „martwych dusz”, czyli osób, które trzymają karty w szufladzie. Nasi użytkownicy faktycznie korzystają z usług. I wierzymy, że będą chcieli z nich dalej korzystać.
Będziecie straszyć, że telefony zamilkną?
Zrobimy to po naszemu, w prześmiewczy sposób uświadomimy, co się może stać pod koniec lutego, gdy minie termin na rejestrację pre-paida. Teraz ludzie nadal nie wiedzą, czemu to służy i jakie będą konsekwencje.
Przy okazji rejestracji walka między telekomami się zaostrzyła.
To fakt. Ale wystarczy się bliżej przyjrzeć ich promocjom. Telekomy organizują akcje w rodzaju: damy ci 10 kg wołowiny, ale masz ją zjeść przez godzinę. One bardzo ładnie wyglądają, ale klient nawet nie wie, że nie ma szans wykorzystać tego, co otrzymuje, ponieważ zastosowano liczne wyłączenia. Jeśli „dostaje” kilkaset złotych, ale nie można ich wydać np. na roaming międzynarodowy, premium SMS itd., to szanse, że wykorzysta się całą kwotę, są zerowe. Takie hasła ładnie się sprzedają, ale my tego typu numerów nie stosujemy. Nasze oferty, poza typowymi promocjami, które z natury są chwilowe, nie zmieniają się w czasie.
MSW tłumaczy, że rejestracja prepaidów to krok w stronę zwiększania bezpieczeństwa.
Nie ma dowodów na to, że rejestracja prepaidów ogranicza działania terrorystyczne. Bardzo krwawe zamachy we Francji miały miejsce w kraju, w którym rejestracja prepaidów się odbywa. Jeśli ktoś chce wjechać do kraju z kartą SIM kupioną u sąsiadów, gdzie obowiązku rejestracji nie ma, to nie można go nie włączyć do sieci.
Dlaczego telekomy się nie sprzeciwiły?
Wszyscy widzą, co się dzieje. Gdy wprowadzano podatek bankowy, banki słusznie podniosły larum, że to spowoduje podwyżkę kosztów i odbije się na ich klientach. Ale zaraz dostały po głowie, że nie mogą tych kosztów przerzucać na klientów. Oczywiście nie ma takiej siły, zawsze znajdą się możliwości przełożenia kosztów na klientów. Za wszystkie tego typu obowiązki narzucane przez kolejne rządy, choćby te dotyczące obronności państwa, jakie są od lat nakładane na operatorów, płacą klienci.
Ilu macie użytkowników?
Już ponad 400 tysięcy.
Gdy przejmowała pani stery, mowa była o milionie.
W ciągu trzech lat od rozpoczęcia pracy, czyli zostały mi jeszcze dwa lata na spełnienie tej obietnicy. Już powiększyliśmy bazę ze 150 tys. do 400 tys. w ciągu roku, a ta kula śnieżna dopiero się rozpędza. Oczywiście nikt nie jest w stanie powiedzieć, jak rejestracja prepaidów wpłynie na rynek. Ale na przełomie trzeciego i czwartego kwartału ruszymy z ofertą postpaid. Rejestracja nie zaburza naszych długoterminowych planów, będziemy zachęcali klientów do wykupienia abonamentu.
Idziecie na starcie z „wielką czwórką”?
/>
Wirtualni byliśmy, jesteśmy i będziemy, bo nie zamierzamy budować własnej sieci, infrastruktury czy kupować częstotliwości. Ale uniezależniamy się. Zainwestowaliśmy we własną platformę IT, dzięki której praktycznie wszystko, co było robione po stronie partnera technologicznego, będziemy mogli wykonywać samodzielnie.
Rozstajecie się z Playem?
Nadal będziemy pracować na sieci Play, ale wszystkie rzeczy biznesowe, klienckie, billingi, oferty będą już robione na własnej platformie. To pozwoli na dużą elastyczność we wprowadzaniu nowych ofert, bo teraz droga od pomysłu do wdrożenia zajmuje kilka, a nawet kilkanaście tygodni. No i nikt nie będzie się naszym ofertom przyglądał przed ich wprowadzeniem.
Play prześwietlał wasze pomysły?
To nie jest kwestia złej woli, ale normalna, ludzka ciekawość. Przed wypuszczeniem w zeszłym roku Freemium, bardzo innowacyjnej oferty, zrobiliśmy gigantyczną zasłonę dymną przed działem IT Play. Bardzo długo kombinowali i próbowali się dowiedzieć, co chcemy zrobić (śmiech).
Ile kosztował nowy system?
10 mln euro.
Kim są wasi użytkownicy?
Są na pewno bardzo zaawansowani technologicznie, świadomi możliwości, które dają smartfony – korzystają z aplikacji, internetu mobilnego, żyją w świecie cyfrowym. Telefon służy im nie tylko do dzwonienia, ale ułatwia im życie. Gdy VM startował w Polsce prawie 4 lata temu, jako docelową wybrano grupę osób w wieku 16–24 lata. W zeszłym roku świadomie zmieniliśmy target. Nasza grupa dziś to ludzie młodzi duchem i sercem, ale niekoniecznie nastolatki. To użytkownicy, którzy wiedzą, na co wydali swoje pieniądze, oczekując odpowiedniej jakości tego, za co płacą. Przeciętny klient VM jest mężczyzną, ma 33–35 lat i jest bardzo zaawansowany technologicznie.
To się przekłada na przychody?
Nasze ARPU (średni przychód na użytkownika – red.) utrzymuje się powyżej 20 zł, co jest rekordem, jeśli chodzi o prepaidy. U konkurencji przychody od klientów usług przedpłaconych wahają się od 8 do 12 zł. Nie jest to efektem cen naszych usług, ale dowodem, że nasi użytkownicy regularnie i kompleksowo korzystają z naszej oferty.
Dlaczego nie wykorzystujecie Richarda Bransona w promocji marki?
Ludzie z dużych miast go znają, ale gros obywateli nie wie, kim jest. Jak się podpowie, że to ten milioner od komórek, Virgin Records, Virgin Galactic, to zaczyna coś świtać.
Lepiej rozpoznają Piotrowską-Oliwę?
(śmiech) Może tak być. Budowanie rozpoznawalności marki Virgin tylko w oparciu o nazwisko jej właściciela u nas mogłoby się nie powieść, dlatego w zeszłym roku postawiliśmy na „gigababcię”. Gdy startowała nasza kampania reklamowa, wszyscy pukali się w głowę, a po kilku tygodniach, kiedy przewrotna babcia zaczęła przynosić konkretne efekty biznesowe, to już my mogliśmy śmiać się z kolegów, którzy nie wierzyli w nasz sukces. W tej chwili mamy wyższą rozpoznawalność niż NJU, dogoniliśmy Heyah.