30 proc. miejsc określanych jako wykluczone cyfrowo nadal nie będzie miało dostępu do szybkiego internetu. Bo nie ma chętnych do jego budowy. Jeszcze niedawno zapewniano, że szerokopasmowy dostęp do sieci zyska każda wykluczona gmina, dzielnica czy nawet wieś. W pierwszym konkursie z Programu Operacyjnego Cyfrowa Polska na budowę tzw. sieci ostatniej mili zarezerwowano dla operatorów aż 600 mln zł.
/>
A mimo to nie znaleźli się chętni na dociągnięcie internetu do wszystkich 230 białych plam. Wniosków łącznie złożono wprawdzie 287, ale dotyczą tylko 154 obszarów, a może nawet jeszcze mniejszej części cyfrowo wykluczonej Polski. O tym, że tak może się stać, DGP alarmował już w ubiegłym roku, gdy ruszał konkurs.
– Konkurs był bardzo, ale to bardzo źle przygotowany. Wina po pierwsze leży po stronie poprzedniego rządu, który spieszył się z jego ogłaszaniem, by zdążyć przed wyborami. Ale i obecna ekipa nie poprawiła kontrowersyjnych przepisów i nie dopuściła do pracy nad nimi strony społecznej – tłumaczy Piotr Marciniak z Krajowej Izby Komunikacji Ethernetowej (KIKE), zrzeszającej małych operatorów telekomunikacyjnych.
Efekt jest taki, że pomimo aż czterokrotnego przekładania terminu zgłoszeń (pierwszy był 30 grudnia, potem 30 stycznia, w połowie lutego i wreszcie z końcem lutego) zainteresowanie okazało się za małe, by szybki internet dostała cała Polska. – Dodatkowo może się okazać, że nawet te 154 obszary, którymi wykazano zainteresowanie, to liczba zawyżona. Od ponad miesiąca trwa formalna ocena wniosków, wciąż nie wiadomo, kiedy się skończy, ale bardzo prawdopodobne jest, że spora część ofert nie przejdzie przez sito – dodaje Marciniak.
Warunki były bardzo trudne. – Obszar, na który składaliśmy wniosek, jest w miarę nie najgorzej opisany przez Urząd Komunikacji Elektronicznej, ale i tak musieliśmy na własną rękę dokładnie sprawdzać poprawność wszystkich adresów, bo te w systemie UKE często były błędne. Badaliśmy, czy nie przechodzi przez niego jakaś droga szybkiego ruchu (to oznaczałoby bardzo wysokie dodatkowe opłaty za skorzystanie z pasa drogowego), czy nie ma na nim terenów zalewowych albo innych uniemożliwiających przeprowadzenie sieci. Inne firmy, z którymi rozmawialiśmy, miały gorzej. Często obszary z terenów ich działalności, którymi byli zainteresowani, po porównaniu tego, co przedstawił urząd, z tym, co jest na miejscu, okazywały się zupełnie nieopłacalne – opowiada nam szef jednego z małych operatorów z Mazowsza, który złożył wniosek w konkursie. – Wiele firm zrezygnowało ze starania się o dotacje. I ja je rozumiem. Dostarczanie internetu na terenach, gdzie trudno oczekiwać popytu na takie usługi, to ryzykowna inwestycja. By się na nią zdecydować, trzeba mieć pewność, że się zwróci i że nie będzie generowała dodatkowych kosztów. Tego niestety w tym konkursie nam nie zagwarantowano – rozkłada ręce przedsiębiorca.
– Błędów było sporo, od tych w samym opisie punktów inwestycji przygotowanym przez UKE, poprzez wymóg składania kilkunastu załączników, powielania zapisów, uzasadnienia koniecznos´ci realizacji projektów i wyliczen´, w sytuacji gdy pewne ramy zostały z góry narzucone. Do tego na koniec, gdy firmy decydowały się wnioskować, pojawiły się ogromne problemy z zawieszającą się platformą ePUAP – wspomina Marciniak.
W związku z tak licznymi kłopotami i brakiem wyników naboru KIKE zawnioskowała o ujawnienie statystyk dotyczących tego, którymi obszarami nie ma w ogóle zainteresowania, jacy operatorzy zgłosili się po dotacje i czy wśród nich nie ma przypadkiem dużych telekomów. Zainteresowanie działaniem 1.1 wyrażały m.in. Orange i Play, choć teoretycznie wspierać ono miało nie tylko tereny cyfrowo wykluczone, ale i mniejszych graczy. Centrum Projektów Polska Cyfrowa odpowiadające za wdrażanie tego programu operacyjnego jednak odmówiło ujawnienia danych i wciąż nie podaje daty rozwiązania konkursu.
Za to wnioski z pierwszego naboru na budowę sieci wyciąga już Ministerstwo Cyfryzacji. Nie chce go unieważniać, żeby uniknąć trudnych negocjacji z Komisją Europejską, ale jak najszybciej ogłosić drugi nabór. Ma on się odbyć na przełomie III i IV kw. – Chcemy to robić szybko, bo już od przyszłego roku rusza reforma wprowadzająca programowanie do wszystkich szkół, a żeby mogło to zadziałać, to wszystkie placówki muszą mieć zapewnioną dobrą, szerokopasmową sieć – usłyszeliśmy w resorcie.
Zgodnie z wymogami Agendy 2020 do 2020 r. internet szerokopasmowy muszą mieć zapewniony wszyscy mieszkańcy Polski. Czasu jest coraz mniej.