- Telekomy zrekompensują sobie wydatek nowymi klientami. Jeśli zauważę podwyżki, nie zawaham się ich zablokować. Obiecuję - uważa Magdalena Gaj, prezes Urzędu Komunikacji Elektronicznej.
Odetchnęła pani po skończonej aukcji LTE?
Z pełną ulgą odetchnę, gdy wydam decyzje rezerwacyjne. Wtedy będzie też satysfakcja, że udało się zrobić coś istotnego dla konsumentów i dla rynku telekomunikacyjnego.
Internet LTE będzie droższy?
Nie. Wydatek, jaki poniosły telekomy, zrekompensują sobie nowymi klientami, zwłaszcza na obszarach, gdzie nie ma dostatecznie rozwiniętej infrastruktury i których mieszkańcy nie korzystali z ich usług.
Obiecuje pani?
Tak. Jeśli zauważę podwyżki, nie zawaham się ich zablokować. Ale myślę, że nie będzie potrzeby. Dodatkowo za te same pieniądze otrzymamy lepszą jakościowo usługę. Rozwój sieci będzie dynamiczny. W przetargu na częstotliwości 1800 MHz z 2013 r. uzyskaliśmy ze sprzedaży prawie miliard zamiast 450 mln zł. I nikt cen nie podniósł. Jesteśmy jednym z najtańszych krajów w Europie.
Dlaczego aukcja tak się przeciągnęła?
To od uczestników zależał czas trwania licytacji. Jedną z przyczyn jest brak wzajemnego zaufania między nimi. Przed rozpoczęciem nie rozmawiali z sobą o tym, jak widzieliby rynek poaukcyjny. Nie było wspólnego snucia planów jak najlepszego wykorzystania tego pasma.
Były spekulacje, że niektórzy wzięli udział w aukcji tylko po to, by ją przeciągać.
Nie chcę nikomu przypisywać złej woli. Nikogo za rękę nie złapałam. Po owocach ich poznacie. Pierwsze „sprawdzam” za nami, bo wszyscy złożyli wnioski. Czekamy na drugie, czyli uiszczenie opłat rezerwacyjnych.
A jeśli ktoś powie „nie płacę”?
Rozpoczniemy egzekucję. Jeśli będzie miał pieniądze, zdobędziemy je. Jeśli nie, cofnę rezerwację, wykluczę firmę z podobnych procesów w przyszłości, a częstotliwość wystawię raz jeszcze na sprzedaż. Nieuczciwość nie będzie popłacała, chyba nikt nie chce sam siebie wyeliminować z rynku.
Minister Andrzej Halicki sztucznie zakończył aukcję. Ta ingerencja była potrzebna?
To nie było sztuczne, bo aukcja nie zatraciła swoich podstawowych cech. Minister wprowadził dodatkowy mechanizm zabezpieczający przed nieuczciwymi działaniami niekorzystnymi dla państwa i rynku, i konsumentów. To był ruch, do którego rząd był wręcz zobowiązany. Gdybym to ja decydowała, zrobiłabym to samo.
Ładnie to tak zmieniać reguły w trakcie gry?
Zapoznałam się z różnymi wyrokami Trybunału Konstytucyjnego w podobnych sprawach. Wynika z nich, że można ustanowić nowe przepisy do spraw będących w toku, jeśli wymaga tego interes publiczny. A konsumenci potrzebują internetu. Zresztą telekomy miały czas, by zastosować się do nowych reguł. Przed ostatnim, 116. dniem aukcji mogły spokojnie ją zakończyć na pierwotnych zasadach. To one zadecydowały o tym, że proces tyle się ciągnął.
Niektóre groziły krokami prawnymi.
Wciąż jest czas na złożenie wniosków o unieważnienie aukcji. Żadna firma tego nie zrobiła. Niektóre telekomy składały wnioski do sądów o zabezpieczenie roszczeń. Szykują amunicję. Są jednak pewne granice, których się nie przekracza, a tu zostały przekroczone. A może telekomy chciały tak drogo kupić częstotliwości?
Państwo pomoże w tych wydatkach?
Zastanawiam się nad sposobem. Są narzędzia, które mogłyby obniżyć ich zobowiązania wobec państwa. Na przykład zwolnienie z opłat rocznych za korzystanie z pasma na czas inwestycji albo darmowe pozwolenia radiowe. Nie wykluczam, że dojdziemy do porozumienia.
Mówi pani, że telekomy same sobie winne, bo przeciągały aukcję. To dlaczego im teraz pomagać?
Można przyjąć taką postawę. Ale to bardzo, bardzo krótkowzroczne. Konsumenci chcą mieć lepszą usługę lub wreszcie ją mieć. Odciążenie operatorów przyspieszyłoby inwestycje i w ostateczności wszyscy na tym skorzystamy.
Trzeba było zorganizować aukcję w innej formule. Ta od początku zbierała krytykę.
A jeszcze wcześniej wszyscy domagali się aukcji w takim wydaniu. Jeszcze się taki nie urodził, który by wszystkim dogodził. Wybrana formuła była transparentna i pozwoliła na rynkową wycenę dobra. Ale gdybym wtedy wiedziała, że podmioty tak mało sobie ufają i będą się zachowywać nieracjonalnie, powinnam była zaprosić zainteresowanych, dać im tabliczki i przeprowadzilibyśmy to jak w Sotheby’s, a całość transmitowałaby telewizja. Ale czy to wersja przystająca do XXI wieku w świecie usług łączności elektronicznej? Mimo wszystko się udało. Jest szansa, że inwestycje rozpoczną się w 2016 r.
Nie kłuło pani w oczy, gdy NetNet startował w aukcji obok Polkomtelu? A w tle była Sferia z już przyznanym blokiem w paśmie 800 MHz?
Sferii wcześniej przyznano częstotliwości, które nie nadawały się do komercyjnego użycia. Dostała więc blok w paśmie 800 w wyniku zmiany decyzji rezerwacyjnej. Z naszych analiz wynika, że Sferia i Polkomtel są w jednej grupie kapitałowej. Polkomtel będzie miał zatem dostęp do jej bloku. Nie mamy takich analiz, jeśli chodzi o NetNet.
Spółka bez strony internetowej czy biura prasowego. Kierowana przez syna Hieronima Ruty, wieloletniego partnera biznesowego Zygmunta Solorza-Żaka, to nie powiązanie?
To związki osobowe. A zasady aukcji mówiły jasno, że firmy z tej samej grupy kapitałowej nie mogą nabyć więcej niż dwa bloki po 5 MHz.
Telekomy zawiążą jakieś sojusze?
Są różne scenariusze. Orange wylicytował dwa bloki, więc teoretycznie może budować sieć sam. Nie wiadomo jednak, czy nie zechce z kimś współpracować mimo to. T-Mobile, Play i NetNet też jeszcze nie zdradziły zamiarów. Być może powstaną dwie lub trzy sieci LTE, a może i cztery.
A z punktu widzenia klienta? Jak najlepiej wykorzystać pasmo?
Im więcej pasma skupionego razem, tym szybszy internet. Optymalna byłaby jedna sieć, ale to utopia, to się nie wydarzy. Już gdy dwóch operatorów sobie zaufa na polskim rynku, zakrawa to na cud. A czterech współpracujących ponad podziałami? To chyba niewykonalne.
Zmiana władzy może storpedować aukcję?
Nie wierzę, aby nowy rząd nie realizował priorytetu, jakim jest budowa Polski cyfrowej, szczególnie tam, gdzie jeszcze internet nie dociera w akceptowalnej formie. Prezes UKE to niezależny regulator działający propaństwowo i prokonsumencko. Dlatego uważam, że w tym obszarze zrozumiem się z nowym rządem. Nie wyobrażam sobie, żeby polityka wpływała na toczące się procesy administracyjne. Nigdy zresztą żadna władza nie miała takich zapędów. Dodatkowo z jakiego powodu? Dlatego że ktoś zapłacił więcej, niż zaplanował?
Rynek jest nasycony, kurczy się od lat. Co mogą zrobić telekomy, by przyciągnąć nowych klientów?
W drugiej połowie tego roku spodziewamy się lekkiego wzrostu wartości rynku. Spada użycie usług głosowych i SMS-ów, będzie za to rosło zapotrzebowanie na internet. Klienci chcą różnych usług na jednym rachunku. Telefon, internet, prąd, usługi bankowe. Telekomy odpowiadają na te potrzeby. Widzę przyszłość w rozwijaniu i dodawaniu do tego rachunku usług medycznych, np. aplikacji mierzących poziom cukru u diabetyków.
To na przyszłość. A na teraz?
Powinni konkurować jakością usług. Pokazywaniem, że dany telekom jest szybszy w rozpatrywaniu reklamacji albo w odbieraniu telefonów przez konsultantów, że ma lepszy zasięg i nie istnieje tylko na papierze. Ja nie widzę takiej konkurencji. Pula tego, co mogą zaoferować klientom, wkrótce się wyczerpie. Walka cenowa już nie wystarczy. Przedsiębiorcy sami zapędzili się w ciemny róg obniżkami cen. Mamy w kraju naprawdę tanio, a powinniśmy myśleć nie tylko taniej, ale i lepiej.