Ile to już razy pisaliśmy: „wszyscy chcieli dobrze, a wyszło jak zwykle”? Trudno byłoby to policzyć, bo nie tylko w Polsce, ale jak pokazuje nasz dzisiejszy główny materiał, również w Europie to stwierdzenie jest wciąż bardzo w mocy. Tym razem dotyczy obietnicy, jaką Komisja Europejska obdarowała wszystkich mieszkańców Starego Kontynentu, a konkretnie zniesienia roamingu, czyli stworzenia możliwości dzwonienia z zagranicy do kraju po krajowych cenach.
Miało być tanio, ale tanio wcale nie będzie. Zapomniano bowiem o stworzeniu realnego mechanizmu, który tę taniość miałby gwarantować. Mogłoby się wydawać, że takie niedoróbki to typowo polska specjalność. Ale nie – tym razem typowo europejska.
Na tym przykładzie widać, że skomplikowana, wielostopniowa struktura unijna nie zawsze jest w stanie poradzić sobie z dość prostymi sprawami. Może dzieje się tak dlatego, że brukselska biurokracja potrzebuje do rozwiązania każdego problemu ton dokumentów, setek ustaleń, milionów konsultacji. W tym gąszczu regulacji zabrakło jednego: rozsądku. Gdyby był, można by przewidzieć, że operatorzy telekomunikacyjni z bogatych państw, którzy mają wysokie stawki za połączenia, będą robić wszystko, aby zachować swój stan posiadania i cen dla korzystających z roamingu nie obniżyć. Najgorsze, że w największym stopniu dotknie to Polaków, Czechów czy Węgrów, którzy z wakacji w Hiszpanii będą wciąż dzwonić drożej, niż im to obiecano.