Mniej decyzji kasatoryjnych czy reformatoryjnych wydawanych przez samorządowe kolegia odwoławcze? A może w ogóle likwidacja tych gremiów?
Rząd, uproszczając postępowania administracyjne, chce ograniczyć przekazywanie spraw do ponownego rozpatrzenia i tym samym zmniejszyć liczbę decyzji kasatoryjnych, które się z tym wiążą. Tak wynika z projektu nowelizacji kodeksu postępowania administracyjnego. Jednak samorządy już ripostują: problem jest nie tyle w decyzjach kasatoryjnych, ile w reformatoryjnych, a przede wszystkim w tych, które dotyczą zadań własnych gminy. Przedstawiciele samorządów dodają, że nowelizacja k.p.a. to dobra okazja do debaty nad zmianami orzekania w drugiej instancji, w tym nad rolą SKO.
– Pozycja samorządowego kolegium odwoławczego powinna ulec zmianie – nie ma wątpliwości Andrzej Porawski, dyrektor biura Związku Miast Polskich. I tłumaczy: – Obecnie kolegium zmienia decyzję wydaną przez organ administracji samorządowej w zakresie zagospodarowania przestrzennego czy podatków, a przecież nie ponosi konsekwencji tych decyzji.
Samorządowcy zastanawiają się też nad zasadnością istnienia SKO w obecnym kształcie. Powstały one, by ustrzec przed nieprawidłowymi decyzjami włodarzy, co było istotne w pierwszych latach po przeprowadzeniu reformy ustrojowej. Dlatego należałoby się zastanowić, czy w przyszłości nie zlikwidować ich w ogóle. Grzegorz Kubalski, zastępca dyrektora biura Związku Powiatów Polskich, uważa, że obecnie kolegia wkraczają w obszar konstytucyjnie chroniony zasadą samodzielności jednostek samorządu terytorialnego. – Nowelizacja k.p.a. jest dobrą okazją do podjęcia szerokiej dyskusji o przyszłości trybu odwoławczego, w tym również roli SKO. Z jednej strony niezbędne jest zachowanie mechanizmów weryfikacji legalności wydawanych przez organy samorządowe decyzji administracyjnych. Z drugiej strony musi się to odbywać z poszanowaniem zasady samodzielności samorządu – mówi samorządowy ekspert.
Nieco inaczej widzieliby zmiany prawnicy. Mieczysław Binkiewicz, radca prawny z kancelarii Domański, Zakrzewski, Palinka, zastanawia się, czy rola SKO nie powinna być nieco bardziej zbliżona do pozycji sądów administracyjnych albo nawet przekształcić się w pierwszą instancję sądów administracyjnych. Należałoby jednak wówczas wprowadzić odpowiednie zmiany w kodeksie postępowania administracyjnego, a także w ustawie o postępowaniu przed sądami administracyjnymi.
Z kolei Maciej Kiełbus z Kancelarii dr Krystian Ziemski & Partners uważa, że najbardziej wskazana byłaby taka nowelizacja kodeksu postępowania administracyjnego, która pozwoliłaby gminie korzystać ze statusu strony w postępowaniu odwoławczym, a następnie zaskarżyć decyzję SKO do sądu administracyjnego.
A co na to same kolegia? Zrozumiałe, że bronią swoich racji. – Przy rozstrzyganiu spraw na etapie postępowania odwoławczego przed SKO ochronie prawnej podlegają istotne interesy prawne stron postępowania. Należy zatem utrzymać jako zasadę system, który niezwykle skutecznie zabezpiecza interes prawny wszystkich stron i daje gwarancję obiektywnego i fachowego rozpatrzenia spraw zawisłych przed organem odwoławczym niezależnym od organu I instancji, nie narażając przy tym stron na koszty postępowania i umożliwiając załatwienie sprawy merytorycznie – przekonuje Krystyna Sieniawska, prezes SKO w Krakowie i przewodnicząca Krajowej Reprezentacji Samorządowych Kolegiów Odwoławczych. Jest też zdania, że ograniczanie w praktyce zasady dwuinstancyjności i np. możliwość zaskarżania orzeczeń administracyjnych bezpośrednio do sądu administracyjnego przyczyni się w wielu przypadkach do wydłużenia procedury administracyjnej, a nie jej uproszczenia i przyspieszenia. Podaje też bardzo istotny element natury ekonomicznej – orzekanie przed SKO to koszt 500 zł, a przed sądem dziesięć razy więcej.
300 tys. tyle spraw rocznie rozpatrują SKO
1100 tylu etatowych i pozaetatowych członków mają SKO