W styczniu resort klimatu zacznie prace nad wyznaczeniem pierwszych odpadów niebezpiecznych do usunięcia.

– Od 2025 r. usunięcie nielegalnych miejsc gromadzenia odpadów niebezpiecznych będzie mogło być dofinansowane z rezerwy celowej. Pracujemy nad określeniem kryteriów wnioskowania o te pieniądze – mówi DGP Anita Sowińska, wiceministra klimatu i środowiska. Jej zdaniem ocena poziomu zagrożenia i przygotowania powinna należeć do kompetencji wojewodów. – Niezbędna jest też współpraca z Ministerstwem Finansów, dlatego rozmowy te rozpoczniemy już w styczniu 2025 r. – dodaje.

Nowelizacja ustawy o odpadach

Aby móc przekazać samorządom pieniądze z rezerwy celowej, trzeba znowelizować ustawę o odpadach. Projekt trafił do konsultacji już w kwietniu, ale został przyjęty dopiero w listopadzie i wciąż czeka na podpis prezydenta. Wsparcie będzie mogło wynieść nawet 99 proc. kosztów usunięcia odpadów. Wcześniej MKiŚ zakładało, że środki uda się wykorzystać już w 2024 r., na co w rezerwie celowej przeznaczono 153 mln zł. – Podstawą kwalifikacji do usunięcia nielegalnych miejsc gromadzenia odpadów będzie lista Głównego Inspektoratu Ochrony Środowiska – tłumaczy Sowińska. Jest na niej 311 takich miejsc.

– Skupiamy się na tych najbardziej niebezpiecznych, stanowiących zagrożenie dla ludzi, zwierząt i środowiska. We współpracy z MSWiA, wojewodami i GIOŚ będziemy na bieżąco aktualizować listę takich miejsc. Pracujemy też nad narzędziem informatycznym, które usprawni przepływ informacji między instytucjami – dodaje Sowińska. – Współfinansowanie usuwania zalegających odpadów z rezerwy budżetowej jest rozwiązaniem doraźnym i w ograniczonym stopniu odpowiadającym na potrzeby – komentuje Gabriela Lenartowicz, posłanka Koalicji Obywatelskiej. – Musimy też uszczelnić przepisy, które umożliwiają nielegalne działania, w tym transport odpadów niebezpiecznych i ich nielegalne deponowanie – zapowiada.

Dotychczas pieniądze na usuwanie odpadów niebezpiecznych można było uzyskać z Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej. Nadal ma to być najważniejsze źródło finansowania, a środki z budżetu mają je tylko uzupełniać. Paweł Augustyn, wiceprezes NFOŚiGW, mówi DGP, że w 2024 r. fundusz sfinansował likwidację ośmiu takich składowisk. – Finansowanie w kwocie 75 mln zł dotyczyło 13 tys. t – dodaje. Części śmietnisk pozbyto się w inny sposób, np. odpadów z Tuplic, które nielegalnie trafiły tam z RFN. – Składowisko w Tuplicach zostanie uprzątnięte do końca roku. Proces wywożenia hałd żużli pocynkowych przez stronę niemiecką rozpoczął się w październiku i większość odpadów została już usunięta – mówi Sowińska.

Problem z usuwaniem odpadów niebezpiecznych wynika nie tylko z braku pieniędzy, lecz także z niewielkiej liczby instalacji, w których można je zutylizować. – Wiosną zamierzamy zwrócić się do Europejskiego Banku Inwestycyjnego z wnioskiem o środki na wysokosprawną kogenerację z użyciem odpadów niebezpiecznych. Wiemy o kilku miejscach, w których takie instalacje mogłyby powstać – mówi Augustyn. Według przekazanych nam wcześniej danych od 2018 r. NFOŚiGW wsparł budowę pięciu instalacji, ale projekty nie zostały ukończone i nie wiadomo, czy wszystkie powstaną.

Inwestorów często zniechęcają skomplikowane i długo trwałe procedury. Fundusz ma na to pomysł. – Planujemy program za parę milionów z naszych środków podstawowych, w ramach którego gminy mogłyby pozyskać decyzje środowiskowe pod inwestycje w spalarnie odpadów niebezpiecznych. Dziś to w braku decyzji środowiskowych tkwi główny problem, a prywatni inwestorzy obawiają się zwłaszcza konsultacji społecznych. Gminy mogłyby uzyskać decyzję, a następnie zaprosić partnera, który wybudowałby instalację – dodaje Augustyn.

Jacek Pietrzyk, ekspert ds. gospodarki odpadami, mówi, że bez dodatkowych spalarni może pojawić się problem z efektywnym wydawaniem pieniędzy planowanych przez MKiŚ. – Pomysł NFOŚiGW może pomóc w powstaniu większej liczby spalarni odpadów niebez piecznych. Pytanie, czy nie lepiej byłoby uprościć przepisy dotyczące uzyskiwania decyzji, niż wydawać pieniądze na to, by pomóc je uzyskać – mówi. Według niego problemem nie są same konsultacje, tylko uchybienia formalne, które później uniemożliwiają realizację inwestycji. – Wynikają one ze skomplikowanych przepisów – podkreśla. ©℗