Na nieco ponad dwa miesiące przed zapisaną w ustawie o gospodarce odpadami i opakowaniami odpadowymi (t.j. Dz.U. z 2024 r. poz. 927) datą wejścia w życie systemu kaucyjnego Ministerstwo Klimatu i Środowiska (MKiŚ) zaproponowało opóźnienie startu zbiórek o pół roku i wyznaczyło nowy termin na 1 lipca 2025 r. Wiceminister Anita Sowińska w rozmowie z DGP określiła to działanie jako wsłuchanie się w głos różnych środowisk oraz ukłon w stronę samorządowców. A także stanowczo sprzeciwiła się dalszemu przesuwaniu w czasie wdrożenia systemu.
Gospodarcze samobójstwo
Problem w tym, że zaproponowany przez nią kompromis nie satysfakcjonuje nikogo. Stojący wcześniej po przeciwnych stronach barykady samorządowcy i przedsiębiorcy wspólnie krytykują zaaplikowany przez resort półśrodek. Podmioty zrzeszone w ramach Rady Przedsiębiorczości zaapelowały do premiera o przesunięcie wejścia w życie systemu kaucyjnego na 1 stycznia 2026 r.
Zdaniem Andrzeja Gantnera, dyrektora generalnego Polskiej Federacji Producentów Żywności, przesunięcie wdrożenia systemu o pół roku to zaledwie krok w dobrą stronę. Nie rozwiązuje jednak kluczowego problemu – tego, że nie zostaną naprawione wadliwe przepisy.
– Duże firmy napojowe nie wejdą do systemu, zanim nie powstanie jednolity system kodowania potrzebny do stworzenia wiarygodnego, jednolitego systemu rozliczeniowego, który pozwoli rozliczyć zarówno zebrane opakowania, jak i kaucję. Niezbędne są też standardy bezpieczeństwa chroniące przed wprowadzaniem podrobionych opakowań, bo przecież nikt chyba nie wierzy w to, że zwykły znaczek kaucji wystarczy. Wchodzenie do systemu, zanim te warunki nie zostaną spełnione, niezależnie od daty, jaką wyznaczy ustawodawca, może oznaczać dla firm napojowych i handlu gospodarcze samobójstwo, bo mówimy o ryzyku utraty miliardów złotych – ocenia Andrzej Gantner.
Przedsiębiorców niepokoi również to, że wciąż nie uchwalono nowelizacji ustawy. Projekt (oznaczony symbolem UD 45) od dwóch miesięcy oczekuje na zatwierdzenie przez rząd i skierowanie do parlamentu.
– Dziwię się, że obecna koalicja powiela strategię poprzedniego rządu. Najpierw zwleka się z procedowaniem ustawy, a później w ostatniej chwili kieruje ją do Sejmu i wówczas ogłasza się, że nie ma czasu na jakiekolwiek poprawki. Minister Sowińska straszy nas utratą unijnej notyfikacji i tym samym czyni zwykłą fikcją proces procedowania ustawy w Sejmie, który właśnie po to istnieje, żeby ewentualnie poprawić błędy lub braki projektu rządowego. Tak było za czasów poprzedniej koalicji rządzącej – przypomina Andrzej Gantner.
Przedsiębiorcy domagają się wprowadzenia do ministerialnego projektu kilku kluczowych dla nich poprawek. Zapytana przez DGP o możliwość ich dodania na etapie prac w parlamencie wiceminister Sowińska odpowiedziała, że poważne zmiany w projekcie będą się wiązały z koniecznością jego ponownego notyfikowania w Komisji Europejskiej, co jest niepożądanym scenariuszem. Producenci przyjmują to wyjaśnienie z niezadowoleniem. Jako przykład niezbędnej poprawki wskazują tę o dwumiesięcznym okresie przejściowym, pozwalającym im na wejście do systemu przy jednoczesnym zachowaniu prawa do wyprzedaży zapasów butelek bez wygrawerowanego symbolu kaucji. Bez tego przepisu producent, wchodząc do systemu, będzie musiał zniszczyć idące w miliony sztuk zapasy butelek i puszek bez znaczka kaucji. Producenci mówią, że nie da się z dnia na dzień przejść na nowy format butelek, jest to proces stopniowy. MKiŚ nie widzi w tym jednak żadnych trudności.
– To antyekologiczny absurd. Dziwię się ministerialnym ekspertom, że nie dostrzegają tego problemu, mimo że był on im i pani ministrze przedstawiany. O taką poprawkę wnioskował też resort rolnictwa – ubolewa Andrzej Gantner.
Resort nie rozumie samorządów
Przedstawiciele lokalnych władz też nie są zadowoleni.
– MKiŚ nie rozumie interesu samorządów i w żaden sposób nie wychodzi naprzeciw naszym oczekiwaniom. Zupełnie nie rozumiem oporu resortu przed przesunięciem startu systemu na 1 stycznia 2026 r. Przecież to data odpowiadająca również części przedsiębiorców, w tym niektórym operatorom systemu kaucyjnego. Do tego czasu można by uchwalić ustawę o ROP (rozszerzona odpowiedzialność producenta – red.), czyli zrobić to, na czym zależy gminom. Do tego jednak trzeba chcieć działać, a nie organizować spotkania konsultacyjne nie częściej niż raz w miesiącu – komentuje Maciej Kiełbus, prawnik z kancelarii Ziemski & Partners w Poznaniu, który reprezentuje samorządy w sprawach dotyczących gospodarki odpadami.
Największe rozgoryczenie po stronie samorządowej wynika jednak z tego, że decyzję o przesunięciu startu systemu kaucyjnego zakomunikowano na zaledwie nieco ponad dwa miesiące przed Nowym Rokiem.
– Dlaczego resort klimatu zwlekał tak długo z ogłoszeniem przesunięcia? Być może jego kierownictwo nie zdaje sobie sprawy z tego, że wiele gmin podpisało już kontrakty na odbiór śmieci na cały 2025 r. W tych umowach firmy odpadowe uwzględniły system kaucyjny, czyli podwyższyły stawki. Gdyby resort ogłosił przesunięcie wcześniej, to gminy nie zawarłyby mniej korzystnych umów. Przesunięcie o pół roku startu systemu, czyli rzekomy ukłon wobec samo rządów, niczego nam nie dało – ocenia Maciej Kiełbus.
Na portalach społecznościowych pojawiły się wpisy burmistrzów i wójtów, którzy potwierdzają słowa naszego rozmówcy. Piszą, że zawarli już umowy na wywóz śmieci na przyszły rok ze stawkami wyższymi o nawet 30–60 proc. niż poprzednio. Jak twierdzą, wynika to z uwzględnienia przez firmy odpadowe strat wynikających z wyłączenia ze strumienia odpadów najcenniejszych opakowań, które zostaną objęte kaucją.
– Samorządowcy, którzy protestują przeciwko wprowadzeniu systemu, podnoszą kwestię utraty cennego surowca ze strumienia odpadów komunalnych, sprzedawanego za niemałe kwoty. Problem w tym, że według najnowszych danych wyliczenia, na których się opierają, są mocno przeszacowane. W rzeczywistości wejście w życie systemu może oznaczać dla pojedynczego mieszkańca gminy wzrost kosztu odbioru odpadów o symboliczne kwoty, i to tylko w pierwszym roku działania systemu, gdyż w kolejnych gminy będą mieć wpływy z ROP – przekonuje Joanna Kądziołka, prezes Polskiego Stowarzyszenia Zero Waste.
Jej organizacja zaapelowała do Donalda Tuska o utrzymanie pierwotnej daty startu systemu, tzn. 1 stycznia 2025 r. Według niej każde opóźnienie to wymierne straty dla środowiska, a wiele sklepów, producentów i operatorów już dziś jest gotowych do uruchomienia zbiórek.
– Za protestującymi samo rządowcami stoją w dużej mierze zagraniczne firmy odpadowe, które nie chcą systemu, bo wiedzą, że na nim stracą. Czy jednak powinniśmy przedkładać ich interes nad zdrowie ludzi i dobro środowiska? Gminy, informując o dramatycznym wzroście kosztów, wynikającym z wprowadzenia kaucji, przemilczają fakt, że już od przyszłego roku będą musiały się wykazać 77-proc. poziomem odzysku butelek PET oraz 55-proc. poziomem recyklingu odpadów komunalnych. Bez systemu kaucyjnego osiągnięcie tych celów nie jest możliwe. Gminy będą zatem płacić kary, które w praktyce pokryją mieszkańcy. Brak systemu kaucyjnego nie przyniesie samorządom niczego dobrego – przestrzega Joanna Kądziołka.©℗
2,3 mld zł tyle plastic tax, czyli podatku od plastiku niepoddanego recyklingowi, zapłaci Polska do Brukseli w 2024 r. (szacunki MKiŚ)
800 euro tyle kosztuje nas każda tona plastiku niepoddanego recyklingowi