Koszalin, Łódź, Częstochowa, Zamość… To tylko początek listy miast, w których podniesiono miesięczną opłatę stałą za pobyt dziecka w żłobku. Samorządy od lat dopłacały do żłobków lub finansowały je w całości. Teraz odbierają to, co zabrał im Polski Ład.
– Jeżeli na ten cel pojawią się środki rządowe, to mało racjonalne byłoby utrzymywanie własnych dopłat po to, żeby nie wykorzystać pieniędzy z budżetu państwa – mówi w rozmowie z Gazetą Prawną Grzegorz Kubalski ze Związku Powiatów Polskich.
Opłaty za żłobki 2025 w górę
Po tym, jak Koszalin ogłosił podniesienie opłat stałych za pobyt dziecka w żłobku, rozpętała się burza. Do miasta przyjechała sama wiceministra pracy Aleksandra Gajewska, która najpierw postanowiła skomentować tę sprawę w serwisie X:
„Wolałabym, żeby takie pomysły do głowy nie przychodziły. Przyszły, więc trzeba wziąć się z tym za bary i jak najszybciej to przeciąć. Wspólnie z prezydentem znaleźć wyjście – po to, żeby zdecydowanie pokazać, jak powinien być realizowany Aktywny Rodzic. Jutro jadę do Koszalina” – napisała.
Następnie podczas konferencji z prezydentem miasta Tomaszem Sobierajem Gajewska ogłosiła, że w 2025 roku rodzice nie będą dopłacać do żłobków. Opłatę zmieniono na 1500 zł.
Na Koszalinie historia się nie kończy. Później wiceministra pojechała do Łodzi potwierdzić, że podwyżek (dla rodziców) nie będzie i zmiany opłat sfinansuje rząd. Po wspomnianych miastach doszły kolejne, co wykorzystała była partia rządząca, pisząc w mediach społecznościowych o „łupieniu Polaków pod pozorem uśmiechu”.
Opłata za dziecko w żłobku – 1500 zł. Kto ją zapłaci?
Gajewska nie ustępuje więc w prostowaniu informacji pojawiających się w mediach tradycyjnych i społecznościowych. Do Sejmu trafiają interpelacje. Tym razem Monika Pawłowska pisze o podwyżkach w Zamościu. Do 1500 zł, czyli do tej wysokości, jaką pokrywa ostatecznie rząd.
– Ciężko mi podejmować interwencję w sytuacji, kiedy opieka w żłobkach publicznych w Zamościu będzie dla rodziców bezpłatna. Tak, to właśnie był jeden z celów programu Aktywny Rodzic – odpowiada na wiadomość Pawłowskiej w serwisie X wiceministra pracy.
Poprosiliśmy o komentarz w sprawie między innymi Unię Metropolii Polskich. Sylwia Cyrankiewicz-Gortyńska, koordynatorka do spraw społecznych organizacji, tłumaczy w rozmowie z Gazetą Prawną, że aby skorzystać z możliwości programu, samorządy podnoszą opłaty w żłobkach.
– Należy mieć na uwadze, że prowadzenie żłobków jest zadaniem samorządu, ale nieobowiązkowym. Wydatki ponoszone przez samorządy na utrzymanie miejsc w żłobkach znacznie przewyższają dochody z opłat pobieranych od rodziców. Samorządy dokładają do tej działalności znaczne środki. W naszych miastach najwyższa opłata nie przekracza 900 zł, a w Warszawie żłobki są za darmo – mówi nam Cyrankiewicz-Gortyńska.
Ekspertka uzupełnia, że ustawa wprowadziła maksymalną wysokość opłaty za opiekę w żłobku – 2200 zł. Jej przekroczenie nie pozwala wziąć udziału w programie.
– Nie mam żadnych informacji, aby którekolwiek z miast UMP [Unii Metropolii Polskich – przyp. red.] rozważało przekroczenie 1500 zł. Przy tej kwocie rodzic, który wystąpi do ZUS z wnioskiem o dofinansowanie, nie zapłaci za pobyt dziecka w żłobku – tylko za wyżywienie. Dziś jest możliwość, aby rodzice dostali 400 zł z RKO [Rodzinnego Kapitału Opiekuńczego – przyp. red.], więc jeśli przykładowo pobyt kosztuje 900 zł, to oni płacą 500 zł. Żeby nadal płacili 500 zł, miasto musiałoby podnieść opłatę do 2000 zł (z tych 900 zł) – wylicza koordynatorka z UMP.
Finanse samorządów pod kreską
Skąd więc biorą się podwyżki opłat za żłobki? – Wiele jednostek samorządowych ma problem ze spięciem budżetów – w wyniku znacznego spadku dochodów spowodowanych reformami podatkowymi Polskiego Ładu. To naturalne, że samorządy szukają sposobów, aby te środki uzupełnić. Zwłaszcza że często opieka żłobkowa była współfinansowana, czy finansowana w całości z budżetu miasta - a więc w praktyce ze środków własnych – oświadcza Grzegorz Kubalski.
I podkreśla, że nastąpiło po prostu „urealnienie stawek, co oczywiście przełożyło się na podwyżkę opłat”.
Jak wskazuje w komentarzu przesłanym Gazecie Prawnej Joanna Proniewicz, rzeczniczka prasowa Związku Miast Polskich, miasta na podwyżkach opłat stałych nie zarobią nic, ponieważ różnice w całości będą przeznaczone na dzieci. Co się zatem zmieni?
– Pozwolą one jedynie obniżyć wydatki z ich budżetów na zwiększające się z roku na rok koszty opieki nad maluchami w tych placówkach. Na przykład w Częstochowie miesięczna opłata za pobyt dziecka wynosi obecnie dla rodziców 721,40 zł, a resztę do kwoty 2816,29 zł pokrywa miasto (dopłata na jedno dziecko wynosi 2094,89 zł!). Taki jest bowiem realny koszt utrzymania dziecka zapisanego do żłobka – podaje Proniewicz.
Przedstawicielki Związku Miast Polskich nie dziwi, że miasta decydują się podnieść opłaty za żłobki w związku ze wzrostem kosztów opieki.
– Zmierzają tylko do zmniejszenia środków na pobyt dzieci w żłobku wydatkowanych z budżetów miejskich, których stan jest często bardzo trudny. Na 2477 gmin w Polsce ponad 1550 jest w sytuacji deficytu operacyjnego, czyli ma mniej dochodów bieżących, niż trzeba wydać do końca roku na bieżące zadania obowiązkowe. Warto jeszcze dodać, że zróżnicowanie opłat za żłobki w naszym kraju wynika często z ich różnej oferty. Samorządy starają się robić wszystko, aby jakość opieki nad dziećmi do lat 3 była jak najlepsza i stale podnoszona, proponując przykładowo zróżnicowaną ofertę żywieniową czy wsparcie edukacyjne – wyjaśnia nasza rozmówczyni.
Zmiany w łożeniu na samorządy
W połowie lipca resort Andrzeja Domańskiego przygotował propozycję zmian w finansowaniu jednostek samorządu terytorialnego (JST).
– Wiemy, że poprzednie lata były dla samorządów bardzo trudne. Dlatego proponujemy fundamentalne zmiany w systemie finansowania JST, ostatecznie zrywamy z polityką zależności samorządów od decyzji politycznych. Zmiany, które proponujemy, zabezpieczą stabilność finansową samorządów na kolejne dziesięciolecia – mówił na konferencji Domański.
Pojawi się więc subwencja ogólna dla JST, których wpływy będą niższe od ich potrzeb. Postulowano odejście od kilku rozdrobnionych rezerw subwencji ogólnej i utworzenie jednej „dużej” rezerwy na uzupełnienie dochodów – o czym ministerstwo poinformowało w komunikacie.
„Inne założenia nowej ustawy o dochodach jednostek samorządu terytorialnego przewidują m.in. wydzielenie miast na prawach powiatu jako oddzielnej kategorii JST oraz naliczanie potrzeb finansowych JST (potrzeby wyrównawcze, potrzeby oświatowe, potrzeby rozwojowe, potrzeby ekologiczne, potrzeby uzupełniające) zamiast obecnych części subwencji ogólnej” – czytamy w komunikacie resortu finansów.
Ministerstwo szacuje, że wpływy JST po wprowadzeniu ustawy wzrosną w 2025 roku o 16 mld zł w stosunku do obowiązującego systemu, w którym policzono już subwencję rozwojową w wysokości 3,5 mld zł. Resort chce zagwarantować, że każdy samorząd będzie miał wyższe dochody niż obecnie.