Już dziś Wody Polskie zatwierdzają kilkudziesięcioprocentowe podwyżki, ale spółki wodociągowe będą chciały wyrównania strat z ubiegłych lat.
W ostatnich trzech latach Państwowe Gospodarstwo Wodne Wody Polskie zatwierdziło ponad połowę podwyżek cen, o które wnioskowały przedsiębiorstwa wodociągowo-kanalizacyjne. Często jednak nie te proponowane przez firmy, lecz niższe, wynegocjowane w trakcie procedury. W nowym systemie to gminy mają zatwierdzać taryfy, ale dotychczasowy regulator będzie mógł zablokować podwyżki sięgające 15 proc. średnich cen w regionie (patrz: infografika). Te będzie ogłaszał minister i nie wiadomo, jak będą one korespondowały z taryfami poszczególnych firm, więc dziś skala podwyżek jest trudna do oszacowania.
Kilkadziesiąt procent już teraz
Przedstawiciele branży podkreślają, że podwyżki cen zatwierdzane w ostatnich latach nie rekompensowały wzrastających kosztów. Dla przykładu Miejskie Przedsiębiorstwo Infrastruktury „KOS-EKO” z Kościerzyny zwiększyło taryfy na lata 2023–2026 średnio o 10 proc. rok do roku, co traktowane było jak zgniły kompromis z regulatorem i lokalnymi władzami.
– Gdybyśmy wówczas mogli złożyć wniosek o podwyżkę zabezpieczającą nasze realne potrzeby, musiałaby ona wzrosnąć o minimum 30 proc. – tłumaczy Robert Fennig, prezes spółki.
Dziś już wiadomo, że działalność wciąż przynosi straty i firma stoi przed decyzją o kolejnym skróceniu taryfy i podwyżce (ceny ustalane są na trzy lata, ale można wnioskować o skrócenie tego okresu, jeśli m.in. zmieniły się warunki ekonomiczne). Jak dowiedział się DGP, Wody Polskie tylko w tym roku zaakceptowały już 71 ze 121 złożonych takich wniosków. Rok temu zapadło 497 takich decyzji na 822 wnioski.
Zmieniło się również generalne podejście regulatora do zatwierdzania podwyżek. W ostatnich latach trudno było uzyskać te przekraczające 10 proc.
– Przedsiębiorstwa uzyskują zatwierdzenie taryf ze wzrostami cen na poziomie 20–25 proc., a w szczególnych sytuacjach nawet wyższych. Oczywiście w tych, gdzie takie wzrosty są należycie udokumentowane, wykazane i wyjaśnione – wskazuje Mateusz Faron, radca prawny z Kancelarii Radców Prawnych Zygmunt Jerzmanowski i Wspólnicy sp.k. w Poznaniu.
Widać to na przykładzie Przedsiębiorstwa Wodociągów i Kanalizacji w Olsztynie, któremu w 2021 r. ustalono podwyżki nieznacznie przekraczające 10 proc. – Oznacza to, że w latach 2022 oraz 2023, czyli w okresie największych wzrostów inflacyjnych, taryfy za wodę i ścieki w Olsztynie wzrosły odpowiednio jedynie o 0,04 zł oraz 0,03 zł – wskazuje Jacek Zyśk, dyrektor ekonomiczny spółki.
Już w 2022 r., ze względu na wzrost kosztów energii w ciągu dwóch lat o 92,8 proc., firma chciała skrócić i zwiększyć taryfę o ponad 37 proc. Decyzja regulatora była negatywna, podobnie rok później przy próbie podwyżki na poziomie 30 proc., jednak centrala Wód Polskich ją zakwestionowała.
– Obecnie procedura jest w trakcie, gdyż prezes Wód Polskich uchylił decyzję organu I instancji w całości i przekazał sprawę do ponownego rozpatrzenia, wskazując na liczne uchybienia – relacjonuje Jacek Zyśk.
Podwyżka podwyżce nierówna
Chociaż Wody Polskie w nowym systemie będą mogły blokować podwyżki sięgające 15 proc., jeśli uznają je za nieuzasadnione, to nie wiadomo, jak przełoży się to na ceny w konkretnych gminach. Tarnowskie Wodociągi sp. z o.o w ostatnich dwóch latach pięciokrotnie chciały zwiększyć taryfę, ale Wody Polskie blokowały podwyżki.
– Tylko jeden wniosek został ostatecznie zatwierdzony, po półtorarocznej batalii z regulatorem. Nasza cena jest bardzo niska, więc nawet te 23 proc. nie przekroczy 15 proc. średniej ceny – mówi dr inż. Tadeusz Rzepecki, prezes spółki.
Eksperci podkreślają, że w niektórych regionach może być trudno o realne podwyżki, bo średnie ceny zaniżają samorządowe zakłady budżetowe, które w jeszcze większym stopniu niż spółki bazują na niedoszacowanych cenach.
– Jeśli określi się taryfę poniżej kosztów, to ktoś musi pokryć różnicę. Kto to zrobi? Organ właścicielski, a więc samorząd. Jesteśmy między młotem a kowadłem, bo z jednej strony wszelkie podwyżki są źle przyjmowane, ale chowanie głowy w piach powoduje, że i tak trzeba wyciągnąć pieniądze z ogólnego portfela – zwraca uwagę Leszek Świętalski, dyrektor biura Związku Gmin Wiejskich RP.
Więcej plusów niż minusów
Z ankiety przeprowadzonej przez Izbę Gospodarczą „Wodociągi Polskie” wynika, że 60 proc. przedsiębiorstw popiera powrót do zatwierdzania taryf przez gminy. Nie brakuje jednak wątpliwości.
– Ustanowienie regulatora rynku wodno-kanalizacyjnego w postaci Wód Polskich wprawdzie uwolniło nas od wpływów lokalnych, ale za to wrzuciło do kotła rozgrywek polityki centralnej, co gorsza międzypartyjnej, czyli wpadliśmy z deszczu pod rynnę – mówi Robert Fennig i dodaje, że ewentualnego skokowego wzrostu cen – wynikającego z działań Wód Polskich w ostatnich latach – nie powinny brać na siebie samorządy.
W ocenie szefa przedsiębiorstwa z Kościerzyny w pierwszej kolejności dotychczasowy regulator powinien wrócić do zatwierdzenia taryf bilansujących koszty.
– Podwyższenie cen o 20–30 proc. byłoby wyłącznie ich urealnieniem. Natomiast nie widzę powodów, dla których samorząd miałby ochotę podwyższać ceny wody i ścieków do poziomów, które są nieuzasadnione – uważa z kolei dr inż. Tadeusz Rzepecki. Szefowie spółek liczą na to, że gminy – w przeciwieństwie do dotychczasowego regulatora – w większym stopniu będą brały pod uwagę ich bilans finansowy. – Uważam, że gmina nie pozwoli, aby jej spółka się nie rozwijała, nie inwestowała i nie świadczyła wysokiej jakości usług dla swoich mieszkańców – wskazuje Jacek Zyśk.
Nowy proces taryfowy będzie wyzwaniem dla spółek obsługujących kilka gmin. Tarnowskie Wodociągi zaopatrują w wodę osiem samorządów, co oznacza negocjacje cen z ich włodarzami. Może to doprowadzić do różnych stawek w okolicznych gminach.
– Teoretycznie można to sobie wyobrazić. Niektórzy mówili nawet, że taka jest idea. Natomiast my mamy jeden system kanalizacyjny, on nie widzi granic gmin. Cena powinna być jednakowa – podkreśla dr inż. Tadeusz Rzepecki.
Dyskusyjna pozostaje rola Wód Polskich w nowym systemie i jej wiążąca dla gmin opinia w zakresie podwyżek przynajmniej 15-procentowych. – W praktyce to recepta na sporych rozmiarów bałagan. Wątpię, czy jest to potrzebne dziś branży – ocenia Mateusz Faron. Może mieć to również negatywny wpływ na możliwość odwołania, jeśli ostatecznie resort infrastruktury zdecyduje się na ustalanie taryf na rok, a nie na trzy lata, a z informacji DGP wynika, że taki scenariusz jest rozważany.©℗