- 80 proc. Krakowian popiera obecność turystów w mieście, ponieważ są z nich pieniądze - mówi Aleksander Miszalski z PO, który będzie walczył o władzę w mieście w drugiej turze. Kampania samorządowa w Krakowie toczy się wokół miejskiej zieleni, patodeweloperki i pijanych turystów.
Aleksander Miszalski, kandydat KO na prezydenta Krakowa nieoczekiwanie został liderem po pierwszej turze wyborów, choć żadne przedwyborcze sondaże nie dawały mu takiego poparcia. Przeciwnie, do końca nie mógł być pewien, że w ogóle wejdzie do drugiej tury. Pierwsze sondażowe wyniki exit poll dawały mu ponad 39 proc. Poparcia przy ponad 28 proc. Dla jego kontrkandydata, niezależnego Łukasza Gibały, który jeszcze przed weekendem był uznawany za pewniaka. Wybory prezydenckie w Krakowie po 22 latach rządów Jacka Majchrowskiego rozstrzygną się za dwa tygodnie w drugiej turze wyborów.
Anita Dmitruczuk: Sondaże przedwyborcze nie dawały Panu pozycji lidera przed drugą turą. Co Pana zdaniem zdecydowało?
Aleksander Miszalski: Pomogła oczywiście wizyta w Krakowie i wsparcie premiera Donalda Tuska, ale też rezygnacja ze startu pana rektora Mazura i to że dzień w dzień rozmawialiśmy z mieszkańcami. To synergia wielu działań.
Łukasz Gibała, pański kontrkandydat skomentował sondażowe wyniki wyborów w taki sposób, że z Pana zwycięstwa w wyborach mogliby się cieszyć deweloperzy i pijani turyści. Nazwał Pana „hostelowym baronem”.
Przykro słyszeć takie słowa. Ja nie mam żadnych związków z nikim, kto w Krakowie coś buduje czy finansuje budowy, w przeciwieństwie do mojego kontrkandydata. Oczywiście trzeba walczyć z patodeweloperką w mieście, bardzo ważne jest tutaj planowanie i wiem jakie błędy na tym polu zostały popełnione. Jeśli natomiast chodzi o turystów to 80 proc. Krakowian popiera ich obecność w mieście, ponieważ z turystów są pieniądze. Kraków chce pokazywać swoją historię i swoje zabytki bo dzięki temu mamy inwestorów, studentów, a walczyć trzeba nie z turystami ale z turystyfkacją, czyli negatywnymi skutkami turystyki. Chciałbym powołać w Krakowie burmistrza nocnego, to rozwiązanie, które sprawdziło się w wielu miastach, jak choćby w Pradze, Florencji, Amsterdamie czy Tuluzie.
W przeszłości, jeszcze jako krakowski radny wybierany ze Starego Miasta, czyli tej dzielnicy, w której turyści dają czasem w kość, pracowałem nad ograniczeniami sprzedaży alkoholu, stworzeniem parku kulturowego, zlikwidowaniem nachalnej reklamy klubów go-go i ograniczeniem funkcjonowania ogródków. Z tym co dzieje się w centrum trzeba zrobić porządek.
I ma to zrobić nocny burmistrz?
To musi być funkcja sprawowana przez konkretną osobę, albo nawet całe ciało wewnątrz urzędu miasta, które kontrolowałoby gospodarkę miasta nocą.Ale powinniśmy rozbudować także monitoring wizyjny, dofinansować straż miejską i wprowadzić nocne pomiary hałasu. To są metody walki z tego typu rzeczami. Nie można zamknąć miasta, bo wtedy nie będzie pieniędzy na żadne inwestycje w Krakowie.
Druga tura oznacza starcie kandydata niezależnego i partyjnego. Po ogłoszeniu sondażowych wyników Łukasz Gibała powiedział, że PO ma szklany sufit a on nie. Zgadza się Pan z tym?
Mnie poparło bardzo dużo różnych środowisk. Z jednej strony oczywiście Koalicja Obywatelska i Nowa Lewica, ale z drugiej strony także środowisko Lepszego Krakowa czyli środowisko naukowe złożone z ekspertów i fachowców. Niepartyjne. I oni również będą pełnić kluczowe role w zarządzaniu tym miastem, ponieważ na takich ludziach trzeba je budować. Sam Łukasz Gibała mówi, że jest bezpartyjny a był w Platformie Obywatelskiej, Ruchu Palikota, później chciał być w Nowoczesnej ale zrezygnował, chciał współpracować z Polską 2050 a teraz wziął na listy partię Razem. Nie jest tak do końca bezpartyjny.
Pana ewentualne rządy będą oznaczać kontynuację polityki Jacka Majchrowskiego? Tak przekonuje pański kontrkandydat, tymczasem zmęczenie ponad dwudziestoletnimi rządami prezydenta Majchrowskiego wyraźnie widać w Krakowie.
Pan Łukasz Gibała prowadzi taką narrację od dłuższego czasu. Wiem ile w Krakowie jest do zmiany i ile rzeczy trzeba po epoce Jacka Majchrowskiego naprawić. Natomiast moja oferta dla wyborców to nie jest oferta rewolucji. Nie będziemy nikogo zwolnić ani, jak wyraził się mój kontrkandydat „czyścić” ratusza i spółek miejskich. Zmiany muszą być przemyślane i zaplanowane, bo tak należy zarządzać miastem. Najpilniej potrzebuje ich m.in. planowanie i transport miejski, będziemy szukać na nie pieniędzy.
A gdzie? Według raportu NIK samorządy są na skraju bankructwa, jak chce pań wyciągnąć Kraków z kłopotów finansowych?
Kraków jest zadłużony na jakieś 6,5 mld zł, ale zważywszy na to, że będzie reforma finansów samorządowych, można się spodziewać, że wpływy z podatków będą w przyszłości wyższe. Dodatkowo mamy w programie ustawę metropolitalną, która może dać Krakowowi 40 mln zł rocznie, a do tego są środki z KPO, które możemy wykorzystać na inwestycje i środki z budżetu centralnego. Przede wszystkim Kraków potrzebuje jednak dużych firm, które będą tutaj płacili podatki. Oszczędności nie można robić zatrzymując inwestycje.