Warszawa dysponuje 27 mld zł. To prawie połowa budżetu Estonii. Nie ma co narzekać, że jest za mało pieniędzy. Trzeba nimi lepiej zarządzać – mówi DGP Magdalena Biejat, wicemarszałek Senatu, współprzewodnicząca Lewicy Razem, kandydatka na prezydenta Warszawy.

Dojdzie w Warszawie do II tury wyborów na prezydenta?

Jestem o tym przekonana.

I kto się w niej znajdzie?

Ja. I oczywiście Rafał Trzaskowski.

W 2018 r. mało kto wierzył, że wybory rozstrzygną się w I turze. Pamiętam nawet okładkę „Newsweeka”, na której można było przeczytać o rzekomej „dogrywce”, kiedy sprawa była już przesądzona – Rafał Trzaskowski dostał ponad 56 proc. głosów. Teraz będzie inaczej?

Tak myślę. Wtedy na korzyść Rafała Trzaskowskiego zadziałała polaryzacja. Toczyła się zacięta walka, starano się bronić Warszawy przed Prawem i Sprawiedliwością. Te wybory są zupełnie inne. Dziś stolicy przed PiS nie musimy bronić. I bardzo dobrze – możemy wreszcie porozmawiać o programie i skupić się na szukaniu najlepszych rozwiązań.

Porozmawiajmy więc o Warszawie. Te pięć lat to był dobry czas?

Można go było wykorzystać lepiej. Siłą rozpędu w mieście realizowano różne inwestycje. Było w tym jednak sporo chaosu. Żeby osiągnąć pełny potencjał, Warszawa potrzebuje bardziej całościowego i spójnego podejścia. Myślę chociażby o niedyskryminowaniu dzielnic, które są położone nieco dalej od centrum. Białołęka i Gocław nadal czekają na tramwaj. Wiele placów i ulic czeka na zazielenienie. Mieszkańcy czekają na dostęp do tanich mieszkań. To są priorytety, na których chcę się skupić.

Dziś średnia cena za 1 mkw. mieszkania wynosi w stolicy ok. 17,5 tys. zł. Dużo?

Bardzo. Coraz mniej ludzi stać na zakup mieszkania. Nie mamy danych dla Warszawy, ale według statystyk w całym kraju nawet połowa Polaków do 35. roku życia mieszka z rodzicami. Często wynika to właśnie z braku dostępu do tanich mieszkań. Uważam, że należy dać młodym ludziom szansę na niezależne życie. Myślę o programie samorządowych mieszkań na tani wynajem. W kampanii pokazaliśmy kilka konkretnych lokalizacji po obu stronach Wisły. To miejskie grunty, na których w ciągu jednej kadencji mogłoby powstać 10 tys. mieszkań. Jak wyliczyliśmy z ekspertami, wynajem 50-metrowego mieszkania mógłby kosztować ok. 1,5 tys. zł.

Kto mógłby się o nie ubiegać?

Istniałyby dwie kolejki. Jedna do mieszkań komunalnych i socjalnych, tak jak jest teraz. A druga właśnie do mieszkań miejskich, za które odpowiadałaby nowo powołana spółka Mieszkania Warszawskie. Byłaby to oferta dla klasy średniej – dla osób, które dziś znajdują się w luce czynszowej. Nie stać ich na zakup mieszkania, ale zarabiają za dużo, żeby ubiegać się o lokal komunalny. Oczywiście będą także dodatkowe warunki, np. nieposiadanie własnego mieszkania w Warszawie i w gminach ościennych, a także płacenie podatków w mieście.

Jak miałoby wyglądać finansowanie tego programu?

Kosztowałby ok. 1,5 mld zł rocznie. Większość tej kwoty pokryłby Fundusz Dopłat, który gwarantuje do 80 proc. wkładu w takie inwestycje. Pozostałą część, ok. 350 mln zł, zapłaciłoby miasto.

Co z lokalami komunalnymi? W ostatnich latach zdarzały się sytuacje, że ogólny zasób kurczył się. W 2022 r. liczba komunałek w stolicy spadła o prawie 200 w porównaniu z rokiem poprzednim. Ratusz tłumaczył to m.in. koniecznymi rozbiórkami budynków, które nie nadawały się do dalszej eksploatacji.

Powiem wprost: potrzebujemy więcej mieszkań, komunalnych również. Według różnych szacunków w Warszawie znajduje się ok. 10 tys. pustostanów należących do miasta. Problem w tym, że nie wiemy dokładnie, jaki jest ich stan. Wedle wstępnych szacunków naszych ekspertów ok. 7 tys. z nich mogłoby zostać wyremontowanych i w niedługim okresie powrócić do zasobu. I na to również można przeznaczyć dopłaty z BGK. Dziwię się, że prezydent Trzaskowski nie stara się przyspieszyć tego procesu.

Rafał Trzaskowski o kwestię mieszkań był pytany we wtorek w Polsat News. Prezydent stwierdził, że „samorząd nie wybuduje tylu mieszkań, by zmienić ceny na rynku” i że „trzeba ustawy”. I zaapelował do pani o podjęcie działań, stwierdzając, że jako wicemarszałek Senatu ma pani na to większy wpływ niż on.

Widziałam ten apel. Odpowiadam: to nie rząd i parlament budują mieszkania, tylko samorządy. Jeśli Szczecin czy Włocławek mogą budować mieszkania, to nie rozumiem, dlaczego Warszawa nie może. W tym sensie nie potrzebujemy wielu zmian, ale bardziej woli politycznej, aby korzystać z dostępnych rozwiązań. To, co może faktycznie zrobić rząd, to zwiększyć pieniądze. I to już się dzieje. Wiceminister rozwoju Krzysztof Kukucki z Lewicy pracuje nad pięciokrotnym powiększeniem Funduszu Dopłat.

Idźmy dalej. Wśród postulatów wymienia pani „zmniejszenie liczebności klas do 20 osób, bezpłatne korepetycje i posiłki w szkołach”. Skąd wziąć na to pieniądze? Samorządowcy od lat narzekają na zbyt niskie wpływy do budżetu na edukację w relacji do realizowanych obowiązków.

Edukację traktuję jako jedną z najważniejszych inwestycji. Zależy mi, aby wszystkie szkoły publiczne w Warszawie miały ten sam, wysoki poziom. Stąd nasze dążenie do zmniejszania klas, wsparcia dzieciaków i wyrównywania szans edukacyjnych. To absolutny priorytet.

A co do finansów – budżet Warszawy to ponad 27 mld zł. To gigantyczne środki, prawie połowa budżetu Estonii. Naprawdę nie ma co narzekać, że jest za mało pieniędzy. Potrzebujemy jednak lepszego zarządzania tymi środkami. Obecnie wiele rzeczy najpierw jest konsultowanych, a potem trafia na półkę. Przykładem jest projekt Warszawskiej Dzielnicy Społecznej – powstał plan, odbyły się konsultacje, a następnie całe przedsięwzięcie rozpłynęło się w powietrzu. Część innych inwestycji realizowanych jest bez odpowiedniego przygotowania – np. remont placu Powstańców Warszawy. Najpierw go rozkopano i wyremontowano, teraz rozkopano ponownie, aby zbudować parking podziemny. Nie rozumiem, dlaczego nie można było zrobić tego za jednym razem? Byłoby taniej.

W ciągu następnych lat jedną z najważniejszych inwestycji w Warszawie będzie budowa kolejnych linii metra. Ratusz podpisał już umowę na projekt trzeciej nitki. Ma połączyć Stadion Narodowy z Gocławiem. Słychać jednak sporo głosów o braku sensowności tego pomysłu. Według analizy potoków pasażerskich (liczby pasażerów przemieszczających się na danym odcinku trasy) trzecia linia może nie być wystarczająco wykorzystywana.

Jestem zwolenniczką inwestycji w metro. Trzecią linię metra należy jednak przeprojektować. Miasto posiada ekspertyzy, które wskazują, że obecny pomysł na tę trasę zwyczajnie nie jest dobry. Mimo to ratusz upiera się, aby go realizować. Uważam, że w tej kwestii należy posłuchać ekspertów. Praga Południe zasługuje na bezpośrednie połączenie z Centrum, a nie bazowanie na przesiadce przez M2. Alternatywą mogłoby być też rozpoczęcie inwestycji od budowy M4 i M5, które są nieco lepiej zaprojektowane, a w międzyczasie dokończenie budowy tramwaju na Gocław. To usprawni ruch i faktycznie rozwiąże część komunikacyjnych problemów miasta.

Na koniec zapytam jeszcze o obronę cywilną, która jest ściśle powiązana z samorządem. Problem jest wielowątkowy i dotyczy całej Polski, niemniej Warszawa jako strategiczny punkt na mapie ma dużo do zrobienia. Myślę tu chociażby o kwestii schronów. Jak wiemy, polskie stacje metra nie są przystosowane do ochrony ludności. Jakie wyzwania stoją przed przyszłym prezydentem i co należałoby w tej kwestii zrobić?

Problem faktycznie istnieje. Już dwa lata temu z Adrianem Zandbergiem i Wandą Nowicką apelowaliśmy o lepszą ewidencję miejsc schronienia w Warszawie. Chodzi o to, aby nie tylko ustalić, gdzie się one znajdują, lecz także zadbać o dostęp, wyremontować, przystosować do odpowiednich wymagań. Trafiliśmy na przypadki, że miejsca schronienia są, ale nikt nie wie, gdzie jest do nich klucz albo, co gorsza, oba wejścia są zamurowane. Takie sytuacje są niedopuszczalne. Samorządy już dziś mają wydzieloną część budżetu, która służy do utrzymywania infrastruktury cywilnej. Tymczasem prezydent Trzaskowski przez ostatnie lata zachowywał się tak, jakby zapomniał, że jest szefem obrony cywilnej Warszawy.

W tym momencie faktycznie potrzebujemy ustawy o obronie cywilnej, którą wypracowuje MSWiA, ale trzeba nam także samorządowców, którzy będą gotowi do realizacji jej wymagań. Jednym z nich powinno być chociażby to, aby w każdym nowo powstałym publicznym budynku – szkole, domu kultury, urzędzie czy parkingu podziemnym – od razu przygotowywać miejsce schronienia. Takie rozwiązanie przewiduje tzw. mała ustawa schronowa, którą złożyliśmy w Sejmie w połowie marca. Mam nadzieję, że trafi wkrótce pod obrady i uda się ją uchwalić. ©℗

Rozmawiał Marek Mikołajczyk