Wewnętrzny audyt w administracji przedłuża się – jego wyniki zostaną zaprezentowane dopiero w połowie lutego. Ale już wiadomo, że większych nieprawidłowości w zakresie zatrudniania i wynagradzania pracowników nie wykryto.

W całej administracji rządowej trwa audyt wewnętrzny. Szefowie urzędów szukają wszelkich nieprawidłowości, do jakich mogło dojść w ciągu ostatnich ośmiu lat. Niektóre instytucje podają nawet adresy e-mail, na które można wysyłać informacje na temat wszelkich nadużyć. Z sondy DGP przeprowadzonej wśród ministerstw, urzędów wojewódzkich oraz innych instytucji rządowych wynika, że trudno będzie doszukać się łamania przepisów przy zatrudnianiu i wynagradzaniu pracowników. Powód? Nawet jeśli pojawiają się drobne nieprawidłowości, to można przyjąć, że mieszczą się one w granicach prawa. W dużej mierze pomogły temu przepisy, które m.in. wobec dyrektorów i ich zastępców zniosły konkursy, i uproszczenie wymagań, a także możliwość zatrudniania osób spoza korpusu służby cywilnej.

(Nie)chciani urzędnicy

Z naszych informacji wynika, że największym problemem obecnej władzy są osoby, które zostały odwołane ze stanowisk dyrektorskich.

Zgodnie z art. 53a ustawy z 21 listopada 2008 r. o służbie cywilnej (t.j. Dz.U. z 2022 r. poz. 1691 ze zm.) urzędnikowi służby cywilnej oraz pracownikowi służby cywilnej powołanemu na wyższe stanowiska (czyli dyrektora lub zastępcy) dyrektor generalny urzędu, w którym jest on zatrudniony, udziela urlopu bezpłatnego na czas powołania.

– I tu mamy bardzo duży problem, bo wiele osób spośród tych ewidentnie związanych z poprzednią ekipą trafiło wcześniej na stanowiska urzędnicze, a dopiero później zostali powołani na wyższe stanowiska. Nie mamy do nich zaufania przy wykonywaniu czynności w naszej komórce, a te osoby nie ukrywają się ze swoimi poglądami politycznymi. Z chwilą, kiedy przejęliśmy władzę, większość z nich pracowała zdalnie – potwierdza jeden z wicedyrektorów kancelarii premiera (dane do wiadomości redakcji).

– Mamy do czynienia z toksyczną sytuacją, bo te osoby u nas przebywają, ale nie zlecamy im zadań. Zastanawialiśmy się nawet nad ich przeniesieniem do innej komórki, ale okazuje się, że to również będzie dla nas problemem, bo przy takiej czynności musielibyśmy zrezygnować z etatów, a przecież potrzebujemy ludzi do pracy – dodaje.

W wielu instytucjach rządowych trwa weryfikacja osób, które pojawiły się tam w ostatnich ośmiu latach. Jednak trudno ustalić, czy ktoś wygrał w sposób uczciwy konkurs na stanowisko urzędnicze, czy też pomogły mu jakieś rekomendacje.

– Tego typu sprawy z pewnością trudno będzie określić, bo raczej głośno się o tym nie mówi. Oczywiście od lat jest tak, że urzędnicy pytają nowych, którzy przychodzą do pracy, z jakiego poparcia trafili do instytucji. W ostatnich latach jednak administracja boryka się z brakami kadrowymi z powodu niskich wynagrodzeń. Dlatego wiele osób mogło trafić do pracy w urzędach w sposób uczciwy i nie można im zarzucać, że pojawiły się z czyjegoś polecenia – mówi prof. Stefan Płażek, adwokat, adiunkt z Uniwersytetu Jagiellońskiego.

Dodaje, że nawet jeśli ktoś trafi z czyjegoś poparcia, zwalnianie takiej osoby z powodu braku zaufania może być niewystarczające dla sądów pracy.

Dłuższe wypowiedzenie

Z ustaleń DGP wynika też, że w niektórych urzędach osoby związane z poprzednią ekipą wynegocjowały sobie z poprzednim dyrektorem generalnym dłuższe okresy wypowiedzenia, sięgające nawet pół roku. Taka sytuacja jest m.in. w Narodowym Centrum Badań i Rozwoju.

Zgodnie z art. 18 par. 1 kodeksu pracy postanowienia umów o pracę oraz innych aktów, na których podstawie powstaje stosunek pracy, nie mogą być mniej korzystne dla pracownika niż przepisy prawa pracy.

– Nowej władzy może się nie podobać, że ktoś ma znacznie dłuższy okres wypowiedzenia, niż przewidują to regulacje prawa pracy. Niemniej jednak takie działania również są zgodne z prawem – mówi dr Andrzej Pogłódek, adiunkt w Katedrze Prawa Konstytucyjnego Porównawczego z Uniwersytetu Kardynała Stefana Wyszyńskiego w Warszawie.

– Od lat zatrudnienie ludzi na stanowiskach średniego i niskiego szczebla jest bardzo trudne, bo nie ma chętnych do pracy. Niekoniecznie więc przywileje dla zatrudnionego mają związek z wpływami politycznymi. Być może niż demograficzny doprowadzi wreszcie do wykształcenia się całkowicie neutralnej politycznie służby cywilnej – dodaje.

Zwolennikiem wymiany współpracowników nie jest najwidoczniej Szymon Hołownia. Marszałek Sejmu, poza wymianą szefa Kancelarii Sejmu i jednego jego zastępcy, a także osób pracujących w gabinecie marszałka, nie podjął innych decyzji kadrowych. Jeden z pracowników, który był przez poprzednią ekipę rządową przymierzany na sędziego Trybunału Konstytucyjnego, przygotowuje dla marszałka opinię prawną dotyczącą poleceń covidowych wydawanych przez premiera.

Kreatywne nagradzanie

A czy można poprzedniej ekipie zarzucić wypłacanie zbyt wysokich wynagrodzeń? Wielu dyrektorów generalnych ograniczyło przyznawanie nagród, ale to nie oznacza, że do urzędników trafiało mniej dodatkowych pieniędzy.

– W tym celu przyznawano często dodatki zadaniowe lub wypłacano bonusy ze specjalnej puli ministra. Tym samym, jeśli ktoś pytał o nagrody, otrzymywał niepełną informację, bo formalnie nie było ich dużo – potwierdza wieloletni pracownik resortu edukacji narodowej.

Zgodnie bowiem z art. 88 ustawy o służbie cywilnej członek korpusu może otrzymać dodatek zadaniowy za wykonywanie dodatkowych, powierzonych mu przez pracodawcę zadań za okres wykonywania tych zadań, ze środków przeznaczonych na wynagrodzenia. W efekcie takie dodatki mogły być ustalane w dowolnej wysokości i na dowolny okres. Formalnie takie świadczenie mogło zastąpić przyznawanie nagród z art. 93 ustawy o służbie cywilnej, który stanowi, że członkom korpusu za szczególne osiągnięcia w pracy zawodowej można przyznać nagrodę ze specjalnie utworzonego w tym celu funduszu.

Niektórzy jeszcze badają

Premier Donald Tusk przekonywał, że do końca stycznia mamy poznać wyniki audytów wewnętrznych przeprowadzanych w poszczególnych instytucjach. Jednak w Ministerstwie Sprawiedliwości przeprowadzenie audytu dopiero będzie planowane. Natalia Szczerbińska, rzecznik prasowy wojewody kujawsko-pomorskiego, przyznała, że kwestie związane z ewentualnymi nieprawidłowościami dotyczącymi zatrudniania i wynagradzania pracowników również będą dopiero analizowane.

– Jesteśmy na etapie weryfikacji zawieranych w poprzednich latach umów, wydatkowanych środków, w tym wynagrodzeń, oraz realizacji zadań. Odbywa się to na polecenie zarówno wojewody, jak i Ministerstwa Spraw Wewnętrznych i Administracji. Ostateczne wyniki analizy będą znane po jej zakończeniu – potwierdza Paulina Heigel, rzecznik prasowy Zachodniopomorskiego Urzędu Wojewódzkiego.

Resort, od którego nowi wojewodowie otrzymali polecenie przeprowadzenia audytów wewnętrznych, przyznaje, że wyniki kontroli będą znane nie – jak pierwotnie zakładano – z końcem stycznia, ale w połowie lutego. Z kolei Małgorzata Torbicz z Lubelskiego Urzędu Wojewódzkiego tłumaczy, że w tej instytucji jest zatrudnionych jest niemal 1000 pracowników, a analiza zatrudnienia i wynagrodzenia z ostatnich ośmiu lat wymaga dłuższego czasu.

Niektóre urzędy wciąż szukają nieprawidłowości.

Resort obrony narodowej wskazuje, że wciąż trwa w nim pogłębiony audyt decyzji podejmowanych przez poprzedników. O wyniku audytu, w tym o ewentualnych nieprawidłowościach, będziemy mogli poinformować po jego zakończeniu – zapewnia MON. Z kolei Ministerstwo Finansów poinformowało nas, że trwa obecnie wielowymiarowy audyt i jeśli wykaże on nieprawidłowości lub odstępstwa, będą podejmowane stosowne decyzje.

Bez nieprawidłowości

Nowe kierownictwo poszczególnych resortów, a także innych instytucji rządowych, przyznaje, że nieprawidłowości w zakresie zatrudniania i wynagradzania albo nie było, albo trudno to ustalić.

Z Ministerstwa Funduszy i Polityki Regionalnej otrzymaliśmy odpowiedź, że przez ostatnie osiem lat czynności związane z zatrudnianiem pracowników, wynagradzaniem oraz wypłatą nagród i dodatków zadaniowych były realizowane zgodnie z obowiązującymi przepisami prawa. Od Ministerstwa Rolnictwa i Rozwoju Wsi mamy informację, że w okresie ostatnich ośmiu lat nie wystąpiły żadne nieprawidłowości ani odstępstwa od zasad w zakresie zatrudniania oraz wynagradzania, nagród i dodatków zadaniowych pracowników. Również w resorcie spraw zagranicznych zarządzanym przez Radosława Sikorskiego podległe mu Biuro Spraw Osobowych przyznało, że nawet ostatnia kontrola NIK dotycząca służby zagranicznej oraz służby cywilnej nie wykazała nieprawidłowości w tym obszarze.

– Na tę chwilę oceniamy, że w zakresie zatrudnienia, wynagradzania, w tym wypłaty nagród i dodatków zadaniowych, jak również innych składników wynagrodzenia, były przestrzegane obowiązujące przepisy prawa oraz standardy i przyjęte zasady – potwierdza dr Joanna Paździo, rzecznik prasowy wojewody małopolskiego.

– Niezależnie od tego obecnie trwają analizy bardzo szerokiego zakresu danych związanych z funkcjonowaniem urzędu – dodaje.

W ocenie ekspertów wszystko wskazuje na to, że wyniki audytu w zakresie zatrudniania i wynagradzania urzędników nie wykażą rażących nieprawidłowości.

– Od strony formalnej nie ma przeszkód, aby zatrudniać i wynagradzać oraz doceniać dowolnie wybranych urzędników. Dział kadr i finansów zawsze pilnuje tego, aby procedury były zachowywane. Nikt nie zdecydowałby się przyznać komuś wyższego wynagrodzenia, niż przewidują to np. widełki płacowe. Nowej władzy trudno będzie się doszukać jakichkolwiek nieprawidłowości – mówi dr Jakub Szmit, ekspert ds. administracji publicznej.©℗

ikona lupy />
Służba cywilna w liczbach / Dziennik Gazeta Prawna - wydanie cyfrowe