Borykający się z brakami kadrowymi pracodawcy proponują studentom stypendia, żeby przyciągnąć przyszłych lekarzy. Pomysł jest dobry, ale realizacja często napotyka na problemy.
Fundatorami stypendiów dla medyków są większe i mniejsze miejscowości, powiaty, województwa oraz szpitale. Najczęściej oferta dotyczy lekarzy, ale zainteresowaniem pracodawców cieszą się również przyszłe pielęgniarki i ratownicy medyczni.
Nie musi być szpital
Najwięcej braków kadrowych jest w szpitalach, ale samorządy poszukują też chętnych do pracy w innych miejscach. Na przykład urząd miejski w Świerzawie, gdzie nie ma szpitala, oferuje pracę w ośrodku zdrowia, a starostwo powiatowe we Włoszczowie szuka studentów pielęgniarstwa chętnych do zatrudnienia się po ukończeniu nauki w domu pomocy społecznej.
Mechanizm przyznawania stypendiów wszędzie jest podobny. Kandydat musi studiować na odpowiednim kierunku, najczęściej na którymś z ostatnich lat studiów, zdarza się również, że musi mieć odpowiednio wysoką średnią ocen. W zamian za wypłacane co miesiąc stypendium przyszli medycy zobowiązują się do podjęcia pracy w konkretnej placówce lub jednej ze wskazanych.
Korzyści dla samorządu z takiego kontraktu wydają się oczywiste. Często jednak brak znajomości niuansów branży medycznej sprawia, że podpisywane umowy nie zapewniają samorządom bezpieczeństwa.
Warto się wcześniej poznać
Rzadkością jest nawiązywanie bliższego kontaktu ze studentem, który ma otrzymywać stypendium. Tymczasem dobrą metodą może być danie mu możliwości poznania przyszłego miejsca pracy w ramach realizacji praktyk studenckich.
– Stypendyści powiatu włoszczowskiego odbywali praktyki podczas studiów w naszym szpitalu powiatowym – mówi Robert Suchanek, kierownik wydziału organizacyjnego i ochrony zdrowia starostwa powiatowego we Włoszczowie. – Ale wielu samorządowców uważa, że nie mogą ingerować w to, gdzie student trafi. A przecież wakacyjne praktyki może realizować w wybranym przez siebie szpitalu czy nawet przychodni POZ.
Robert Suchanek zwraca również uwagę, że samorządy coraz częściej stawiają na miejscowych. W województwie zachodniopomorskim wprost określono, że wymogiem jest posiadanie miejsca zamieszkania na terenie tego województwa. Częstochowa ogranicza program dla pielęgniarek do studentek ze swojego miasta, ponieważ ma na miejscu trzy uczelnie kształcące w tym zawodzie. Funkcjonuje natomiast osobne rozwiązanie w postaci programu „Mieszkanie dla lekarza”, z którego mogą skorzystać już zatrudnieni byli stypendyści, którzy pochodzą z całej Polski.
Wielu fundatorów nie kwapi się jednak do zapewnienia młodym lekarzom czy pielęgniarkom dodatkowych benefitów w postaci mieszkania służbowego czy pomocy w znalezieniu miejsca w żłobku dla dziecka. Chociaż młode małżeństwo lekarzy, które zwiąże się z daną miejscowością, wydaje się spełnieniem marzeń każdego samorządu. Inni podchodzą do sprawy elastycznie.
– Ewentualne dodatkowe benefity są ustalane w drodze indywidualnych negocjacji pomiędzy powiatowym centrum zdrowia a pracownikiem. Gmina nie ingeruje w te kwestie – informuje Maciej Sitek, inspektor w wydziale promocji i rozwoju gminy w Kluczborku. Podobnie odbywa się to w powiecie włoszczowskim.
Nie zawsze zwerbowanie idealnego kandydata kończy się jego zatrudnieniem. Rezygnacje studentów zdarzają się już nawet na etapie podpisywania umowy, po dokonaniu wyboru kandydatów do stypendium. Jak informuje biuro prasowe Urzędu Marszałkowskiego Województwa Zachodniopomorskiego, najczęstszym powodem takich rezygnacji i niepodpisania umowy było… niezapoznanie się z warunkami umowy przed złożeniem wniosku o przyznanie stypendium, mimo że jej wzór stanowił załącznik do ogłoszenia o naborze.
Podkupywanie medyków
Nie zawsze też już po studiach nowy pracownik faktycznie trafia do placówki, gdzie miał pracować. Jak opowiadają fundatorzy, zdarzają się rezygnacje ze stypendium z przyczyn losowych albo z powodu decyzji o wyjeździe do innych krajów. Zdarzają się też przypadki „wykupywania” medyków, gdy inny podmiot oferuje równowartość wypłaconego przez samorząd stypendium i dodatkowe benefity, żeby nakłonić lekarza do spłaty poprzedniego zobowiązania i podjęcia pracy w nowym miejscu. Niektórzy beneficjenci od początku nie zamierzają pracować w miejscu, na które się umawiają. Traktują stypendium jak niskooprocentowany kredyt, który łatwo po studiach spłacą, biorąc pod uwagę stawki oferowane lekarzom. Bywa, że o niepodjęciu zatrudnienia decyduje to, że student zmienił specjalizację, a ta nowa nie jest potrzebna w danej placówce.
– Jeden z naszych stypendystów zmienił zdanie co do specjalizacji. Nie mogliśmy mu zaoferować jej realizacji, bo nie mamy w naszym szpitalu miejsc do jej prowadzenia. Ostatecznie znaleźliśmy rozwiązanie, które wszystkich satysfakcjonuje – ten lekarz w ramach „odpracowania” stypendium dyżuruje na SOR, a wymarzoną specjalizację robi w innym szpitalu – mówi Anna Tymoshenko, kierownik centrum obsługi inwestora w Urzędzie Miasta Częstochowy.
Nie zawsze jednak podążanie za marzeniami to historia z happy endem.
– Jedna osoba z naszych stypendystów zmieniła specjalizację. Zgodnie z regulaminem zwróciła pobrane stypendium wraz z odsetkami – opowiada Maciej Sitek.
Bez wątpienia podstawa to jasne zasady i dobrze przemyślana umowa, zabezpieczająca samorząd przed zainwestowaniem pieniędzy w studenta, który nie podejmie potem pracy.
Niektóre samorządy nie są zadowolone z efektów swoich programów. W Wojcieszowie, jak informuje Urszula Franków, inspektor ds. kancelaryjnych i obsługi Rady Gminy Wojcieszów, nie zakwalifikowano ani jednej osoby. Z kolei Częstochowa nie tylko jest zadowolona z efektów i już teraz ma więcej zgłoszeń niż przewidzianych miejsc, lecz także otrzymała za swój program wyróżnienie w konkursie „Innowacyjny samorząd”.©℗