Akcje abolicyjne, możliwość odpracowania zaległości, rozkładanie ich na raty – władze lokalne szukają skutecznych metod ściągnięcia czynszów. Mimo to zadłużenie lokatorów mieszkań komunalnych z roku na rok rośnie.
Metropolie mają narastający problem z opanowaniem zwiększającej się kwoty niespłaconych czynszów za mieszkania komunalne. W Warszawie w ciągu zaledwie czterech lat (2010––2014) zadłużenie wzrosło z 200 do ponad 286 mln zł. I to mimo zmniejszającej się liczby dłużników – o 3108, czyli ponad 14 proc. Miasto mimo wszystko dostrzega pozytywy. – Ogólna kwota zadłużenia wprawdzie wzrasta, ale w ostatnich latach tempo jej wzrostu uległo zahamowaniu – przekonuje Konrad Klimczak z wydziału prasowego stołecznego ratusza.
Albo czynsz, albo leki
Katowice zakończyły ubiegły rok z kwotą zadłużenia w wysokości ponad 118 mln zł (stan na koniec listopada 2015 r.), podczas gdy jeszcze w 2010 r. było to niemal 83,5 mln zł. Jeszcze gorzej jest w Krakowie. W identycznym okresie zaległości czynszowe wzrosły z ponad 153 mln zł do prawie 250 mln zł. Urzędnicy starają się jednak wykazywać zrozumienie. – Znaczna część osób korzystających z lokali komunalnych, ze względu na trudną sytuację ekonomiczno-finansową, każdego miesiąca zmuszona jest do podejmowania decyzji, czy ograniczone środki, którymi dysponują, przeznaczyć na zakup jedzenia i lekarstw, czy też na uregulowanie opłat za korzystanie z lokalu mieszkalnego – zwraca uwagę Katarzyna Zapał, dyrektor Zarządu Budynków Komunalnych w Krakowie.
Wrocław z kolei twierdzi, że zadłużenie lokatorów przekracza 100 mln zł i od kilku lat utrzymuje się na podobnym poziomie. Liczba niepłacących mieszkańców również utrzymuje się na tym samym poziomie, tzn. 10–11 tys. osób.
Samorządy zmagające się z problemem braku terminowych opłat czynszu sięgają po różne sposoby. W ostatnich dniach władze Bytomia ogłosiły, że eksperyment w postaci abolicji czynszowej odniósł sukces. W mieście najemcy lokali mieszkalnych, użytkowych i garaży są zadłużeni na ok. 170 mln zł. Dzięki uchwale abolicyjnej podpisano ugody z niemal 1,2 tys. osób. Do kasy miasta z końcem roku wpłynęło 3 mln zł zaległych wpłat. Jeśli lokatorzy spłacą 30 proc. swoich długów i będą płacić regularnie czynsz do końca 2016 r., wówczas w styczniu 2017 r. Bytom umorzy im pozostałe 70 proc. zaległości.
Dwie możliwości
Podobny plan na kolejne lata (2015–2019) przyjęła Warszawa. Co prawda nie nazywa tego abolicją, lecz „restrukturyzacją długów”, ale sposób działania jest podobny. Lokatorom proponowane będą dwa warianty spłacenia zaległości. Zgodnie z pierwszym, jeśli spłacą 30 proc. zadłużenia w ciągu 3 miesięcy, umorzone zostanie pozostałe 70 proc. Drugi wariant zakłada spłatę 50 proc. zadłużenia w miesięcznych ratach (nie później niż do 30 września 2019 r.). Jeśli to się uda, pozostała połowa długu zostanie umorzona.
Nie wszystkie samorządy są jednak przekonane do skuteczności programów abolicyjnych, w których długi – po spełnieniu pewnych kryteriów – są mieszkańcom darowane. – Umarzanie długów faktycznie przyczyniłoby się do strat. Część dłużników zaprzestałaby spłacania zaległości, a ponadto osoby dotychczas regularnie dokonujące opłat mogłyby zaprzestać opłacania. Podzielamy opinię, że systemowe umorzenia zaległości spowodowałoby zmniejszenie poczucia odpowiedzialności za opłacanie należności mieszkaniowych – odpowiadają nam przedstawiciele Miejskiego Zarządu Budynków Mieszkalnych w Rzeszowie.
Nieco mniej krytycznie do tematu podchodzą samorządowcy z Olsztyna. – Z naszego doświadczenia wynika, że są tacy lokatorzy, którzy po umorzeniu starają się, i to z powodzeniem, regulować na bieżąco należności. Nie brakuje jednak takich, którzy mimo wyciągniętej do nich ręki nie chcą wywiązywać się z obowiązków – twierdzi Patryk Pulikowski z olsztyńskiego urzędu miasta.
Dług do umorzenia?
Z tych powodów Katowice czy Wrocław stawiają na indywidualne traktowanie wszystkich spraw, w których analizowana jest m.in. sytuacja finansowa dłużnika. Nie znaczy to, że programy abolicyjne są im zupełnie obce. Przykładowo stolica Dolnego Śląska już w marcu 2011 r. wprowadziła program umorzenia długów. Wartość podpisanych 171 porozumień wyniosła 2,4 mln zł, z czego miasto umorzyło 1,6 mln. Wygląda na to, że interes dla miasta okazał się średni, bo jego władze na razie nie zamierzają programu reaktywować.
Dość częstą praktyką jest odpracowanie długów. W Krakowie odbywa się to w ramach programu „Oddłużenie”. Dłużnicy są zatrudniani w ramach robót publicznych w miejskim ośrodku pomocy społecznej, wykonują prace porządkowe i gospodarcze. W programie po przejściu procesu rekrutacyjnego zobowiązania wobec Krakowa odpracowało już 194 dłużników. Ale sama spłacona kwota – ponad 492 tys. zł – to zaledwie kropla w morzu potrzeb.
Jedna jaskółka wiosny nie czyni
Na mapie Polski są jednak pozytywne wyjątki. Władzom Białegostoku w okresie 2010–2015 udało się zmniejszyć kwotę zaległych czynszów z 17,7 mln zł (3527 dłużników) do 8,3 mln zł (2087). I to mimo że miasto nie stosowało jakichś niestandardowych metod. Przykładowo od maja 2014 r. istnieje tam możliwość spłaty długu w postaci świadczeń rzeczowych (sprzątanie terenów wokół budynków, malowanie głazów wygradzających wjazd na trawnik, sprzątanie lokali mieszkalnych przeznaczonych do dalszego wynajmu, malowanie urządzeń zabawowych na placach zabaw itp.). W program zaangażowało się 140 dłużników, którzy odpracowali niemal 300 tys. zł.
Dłużnicy są zatrudniani w ramach robót publicznych