Niedawno podpisana nowelizacja prawa ochrony środowiska daje samorządom narzędzie do walki z zanieczyszczeniem powietrza z lokalnych kominów. Cieszy się przede wszystkim Kraków, który w walce ze smogiem przegrał niedawno w Naczelnym Sądzie Administracyjnym. Specjaliści uczulają jednak, że aby wprowadzić zakaz, musi działać również program termomodernizacji. Wie to Wrocław, który bez restrykcji co roku na czyste powietrze wydaje ok. 10 mln zł. A przedstawiciele samorządów się zastanawiają, czy gdy restrykcyjne zapisy już się pojawią, to będą chętni do ich egzekwowania.
Eksperci twierdzą, że jeśli chodzi o powietrze, to mieszkańcom Polski najbardziej obecnie szkodzi niska emisja – dymy z domowych kominów i spaliny samochodowe. By ją ograniczyć, konieczne było doprecyzowanie w ustawie z 27 kwietnia 2001 r. – Prawo ochrony środowiska (t.j. Dz.U. z 2013 r. poz. 1232 ze zm.) mechanizmu pozwalającego na określenie dopuszczalnych rodzajów i jakości paliw, zwłaszcza na szczeblu lokalnym.
Dotychczasowe przepisy nie dawały takich możliwości, o czym przekonała się gmina miejska Kraków. Choć z jej inicjatywy Sejmik Województwa Małopolskiego uchwalił w 2013 roku zakaz palenia węglem na swoim terenie, to te regulacje zakwestionował NSA, twierdząc, że nie jest to możliwe bez nowelizacji ustawy. Złożony 6 października prezydencki podpis Andrzeja Dudy pod nowelizacją ponownie daje zielone światło takim działaniom. Teraz zgodnie z art. 96 ustawy sejmik województwa może w drodze uchwały, w celu zapobieżenia negatywnemu oddziaływaniu na środowisko lub na zabytki, określić dla terenu województwa bądź jego części rodzaje lub jakość paliw dopuszczonych do stosowania, a także sposób realizacji i kontroli tego obowiązku. Jednak czy taka zmiana przepisów to rozwiązanie pozbawione wad?
Klaskanie jedną ręką
Działania jednostek samorządu terytorialnego tylko wtedy będą miały pozytywny oddźwięk, jeśli zakaz używania tradycyjnych paliw, szczególnie w procesie ogrzewania, będzie można poprzeć propozycją, która skutecznie zachęci do rezygnacji z tego paliwa.
Według profesora Krzysztofa Żmijewskiego z Politechniki Warszawskiej samym systemem zakazów nic się nie osiągnie. – To jak klaskanie jedną ręką. Mamy mechanizm nakazowy, ale nie dajemy nic w zamian. Nie jest on bardziej efektywny, choć łatwiej go egzekwować – zauważa Żmijewski.
Związek Gmin Wiejskich RP uczula, że jeśli gminy czy miasta narażone na smog będą chciały jednak egzekwować ograniczenie emisji, muszą przygotować projekty alternatywne. – Mogą to być programy na poziomie gmin, związków międzygminnych. Ale mogą też być przygotowywane na szczeblu wojewódzkim lub krajowym, w zależności od tego, na jakim poziomie można uzyskać wsparcie – twierdzi Leszek Świętalski, sekretarz generalny ZGW RP. Dużą rolę odgrywa wsparcie z wojewódzkich funduszy ochrony środowiska i gospodarki wodnej. Jednak by skorzystać z takich pieniędzy, gmina musi mieć najpierw opracowany program gospodarki niskoemisyjnej. Nie wiąże się to tylko ze zmianą źródeł ciepła i wymianą piecy węglowych czy koksowniczych na te z ekogroszkiem. Chodzi o modernizację szeroko pojętą, dotyczącą także np. transportu publicznego.
Zakazywać, ale i termomodernizować
Świętalski wierzy, że koledzy samorządowcy zanim wydadzą konkretną uchwałę, dobrze ją przemyślą. Dodaje, że tej zimy najbiedniejsi na pewno nie będą musieli marznąć, gdyż najpierw musi pojawić się program wsparcia, a potem dopiero zakaz. Pojawiają się też głosy, że zakaz i program powinny iść jednotorowo. Ile trzeba czekać na rozwiązania? Różnie.
– Najszybsze są programy gminne, dlatego że gminy w ramach swoich budżetów oferują konkretne pieniądze. Inaczej sprawa wygląda z wojewódzkimi funduszami. Najpierw tego rodzaju inicjatywa musi być wpisana w program wsparcia danego funduszu, a on z kolei musi być ogłoszony. W ten sposób stanowi zachętę zarówno do partycypacji indywidualnej, jak i zbiorowej, czyli gmin lub związków międzygminnych – twierdzi sekretarz ZGW RP. Wsparcie też może być innego rodzaju. Według Edwarda Trojanowskiego, zastępcy sekretarza generalnego ZGW RP, właściwy powinien być Bank Ochrony Środowiska lub Bank Gospodarki Krajowej: – Te instytucje powinny wspierać takie inwestycje nisko oprocentowanymi kredytami. Jako uzupełnienie do tego są na rynku programy typu Prosument, który daje np. 40 proc. dotacji, jeśli ktoś np. zainstaluje na dachu ogniwa fotowoltaiczne. Doświadczeni samorządowcy twierdzą, że bardzo trudno napisać, a szczególnie wdrożyć program termomodernizacyjny w budynkach indywidualnych. Mamy ich w kraju ponad 5,5 mln. Koszty kompleksowej termomodernizacji jednego domu to kilkadziesiąt tysięcy złotych, kwota trudna do wyobrażenia nie tylko dla najbiedniejszych Polaków. Gdyby program miał objąć tylko milion z nich, należałoby zainwestować dziesiątki miliardów złotych. A dopiero w ocieplonych domach opłaca się palić droższym i lepszym paliwem.
Pierwszy tego typu program – „Ryś” – zapowiedział właśnie Narodowy Fundusz Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej. Przewidziano dofinansowanie tego rodzaju działań sumą 400 mln zł.
Kraków już wymienia
Witold Śmiałek, doradca prezydenta Krakowa ds. jakości powietrza, sygnalizuje, że wkrótce sejmik wojewódzki ponownie podejmie uchwałę w sprawie zakazu palenia węglem na swoim terenie. Prezydent miasta będzie występował do marszałka, aby dokument został przyjęty jak najszybciej.
– Zakładamy, że zakaz powinien obowiązywać od 2019 roku. Tymczasem będziemy intensyfikować działania na rzecz wymiany pieców węglowych. W Krakowie od kilku lat realizowany jest Program Ograniczania Niskiej Emisji. Chodzi tu o maksymalizację działań w tej dziedzinie, a także np. w zakresie proekologicznego transportu publicznego, dalszego rozwoju sieci tramwajowej, programu parkingów P+R czy zwiększenia kontroli samochodów pod kątem emisji spalin. I o dopłaty do wymiany starych instalacji grzewczych – opowiada doradca prezydenta.
Zbigniew Krzysztyniak, dyrektor biura prasowego, twierdzi, że tym mieszkańcom Krakowa, którzy zdecydują się wymienić piece węglowe na inne ogrzewanie, miasto w tym i przyszłym roku udzieli 100 proc. rekompensaty. W kolejnych latach – 80 i 60 proc. Niedawno uchwalone zmiany w krakowskim programie zakładają również zwiększenie dotacji na odnawialne źródła energii, umożliwienie ubiegania się o dofinansowanie likwidacji systemów grzewczych mieszanych gazowo-węglowych i elektryczno-węglowych, starszych niż 10 lat. Radni zrezygnowali z zapisu dotyczącego maksymalnego terminu realizacji zadania wynoszącego trzy miesiące. Inwestorzy będą więc mieli więcej czasu na wymianę.
Działania, nie ograniczenia
W atakowanym przez smog Wrocławiu uchwały nie będzie. Anna Bytońska z wydziału komunikacji społecznej Urzędu Miejskiego Wrocławia twierdzi, że obecnie taki projekt nie jest przygotowywany. Miasto pracuje nad planem gospodarki niskoemisyjnej, który jest konsultowany z mieszkańcami i przygotowywany z ich udziałem. Wdraża też działania mające na celu monitorowanie czystości powietrza i ewidencję skali oraz źródeł zanieczyszczeń. Od kilku lat Wrocław prowadzi cieszący się dużym zainteresowaniem program KAWKA. Obecnie na dofinansowanie do wymianu pieców węglowych na ogrzewanie ekologiczne przeznacza się 10 mln zł rocznie.
W 2014 roku Wrocław pozyskał środki z Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska oraz funduszu wojewódzkiego na wsparcie działań zmierzających do likwidacji niskiej emisji, wzrostu efektywności energetycznej i rozwoju rozproszonych odnawialnych źródeł energii.
Anna Bytońska informuje, że w samym 2015 roku w ramach programu KAWKA wpłynęły 853 wnioski, zawarto 760 umów, w toku jest 70 spraw, a rozliczono 315 umów na kwotę ok. 3,3 mln zł.
Zapytany o uchwałę antysmogową rzecznik prasowy m. st. Warszawy Bartosz Milczarczyk odpowiedział, że jeśli w ogóle powstanie, to miasto może ją ewentualnie zaopiniować. – W przypadku stolicy głównym źródłem zanieczyszczenia powietrza nie jest emisja z indywidualnych palenisk, ponieważ większość mieszkańców korzysta z ciepła sieciowego. To zanieczyszczenia powstające wskutek emisji z pieców indywidualnych poza Warszawą przekładają się na pogorszenie jakości powietrza w mieście – ocenia Milczarczyk. Przewidziano dofinansowanie tego rodzaju działań sumą 400 mln zł.
Sztuka karania
Według Edwarda Trojanowskiego z ZGW RP egzekucja ewentualnych zakazów nie powinna nastręczać kłopotów. Gospodarstwa domowe spalające niedozwolone paliwa powinny być karane mandatami przez straż miejską przy ewentualnym wsparciu policji. – Tak to się obecnie odbywa przy kwestiach porządkowych dotyczących nieszczelności szamb czy dzikich wysypisk śmieci – podkreśla przedstawiciel ZGW.
Pojawiają się jednak głosy, że samorządy, które będą zmuszane do wykonywania funkcji policyjnej w stosunku do własnego społeczeństwa, długo nie porządzą przy obecnym stanie świadomości mieszkańców. Leszek Świętalski dodaje: – W przepisach niby jest zapisane, kto ma szybko zareagować na zatrucie rzeki czy powstanie dzikiego wysypiska, jednak w praktyce jeden spycha odpowiedzialność na drugiego. Niejednokrotnie wójt czy prezydent pozostają sami sobie, nie mając dostatecznych instrumentów. Najlepszym systemem jest system prewencyjny w postaci inwestycji w świadomość proekologiczną, choć to długa i kosztowna droga.