Samorządy liczą, że po dzisiejszych rozmowach uda się uzyskać twardą deklarację od Ministerstwa Finansów w sprawie ich udziału w tzw. zryczałtowanym PIT.

Choć dzisiejsze spotkanie w Kowalu było zaplanowane wcześniej, trudno nie odnotować, że odbywa się zaledwie kilka dni po tym, jak premier Mateusz Morawiecki przekonywał na konferencji, że sytuacja finansowa jednostek samorządu terytorialnego (JST) jest znakomita. Tyle że wielu włodarzy oskarża rząd o wybiórcze podawanie faktów. – Pewnie znów weźmiemy się za łby – przeczuwa jeden z samorządowców.
Spotkanie ma potrwać kilka godzin, a jego celem jest wyjaśnienie tych rozbieżności oraz próba zakreślenia planów na przyszłość. – System stworzony ustawą o finansach publicznych z 2003 r. po wszystkich zmianach z lat 2019–2022 przestał działać, a rząd wprowadza na szybko kolejne protezy legislacyjne. Skoro system został rozmontowany, to trzeba myśleć o nowych kierunkach zmian, dotyczących np. podziału PIT na część komunalną i rządową, oraz o tym, by samorządy partycypowały w tzw. zryczałtowanym PIT, na który przerzuca się coraz więcej przedsiębiorców – mówi Eugeniusz Gołembiewski, burmistrz Kowala i gospodarz dzisiejszego spotkania.
Niektórzy liczą, że mimo zbliżającego się końca kadencji dojdzie jednak do jakichś ustaleń. – Jest rok wyborczy, ale mam nadzieję, że uda się coś wynegocjować, np. ten udział w zryczałtowanym PIT od 1 stycznia 2024 r. oraz wprowadzenie mechanizmu finansowego, który pozwoli nam przetrwać przynajmniej ten rok – mówi Marek Wójcik ze Związku Miast Polskich.
MF w odpowiedziach na nasze pytania stwierdza, że spotkanie z samorządowcami będzie miało charakter „roboczych konsultacji, których przedmiotem będą propozycje kierunków zmian w systemie finansowania jednostek samorządu terytorialnego”. Co ważne, resort podtrzymuje chęć dalszych korekt w systemie. – 25 października 2022 r. Ministerstwo Finansów przekazało do wszystkich ogólnopolskich reprezentacji samorządowych materiał zawierający główne kierunki zmian, które będą mogły być podstawą do prac nad dalszymi zmianami w ustawie o dochodach jednostek samorządu terytorialnego – dodaje ministerstwo.
Dokument ten opisywaliśmy szczegółowo w wydaniu DGP z 8 grudnia ub.r. Resort proponował tam m.in. wprowadzenie „dodatkowych, indywidualnych udziałów w PIT/CIT” (byłyby to wpływy ekstra, niezastępujące obecnych procentowych udziałów w tych dwóch podatkach). Resort chciałby też, by do samorządowych kas wpływała część z tzw. ryczałtowego PIT (dziś to wyłączny dochód budżetu państwa), choć MF nie sprecyzowało jeszcze, na jakim poziomie (nieoficjalnie mówi się o podziale 50/50). Kolejnym pomysłem są dobrowolne odpisy PIT na rzecz gmin, analogiczne do 1,5 proc. na organizacje pozarządowe. W tym jednak przypadku podatnik będzie mógł odpisać do 10 proc. – pieniądze trafiałyby do innej gminy niż ta, w której on mieszka. MF zadeklarował też, że system subwencyjny ma być „uproszczony i odbiurokratyzowany” oraz uwzględniać „zróżnicowanie potrzeb wydatkowych JST”.
Mimo że ten kierunek zmian oceniany był raczej pozytywnie (choć z zastrzeżeniem, że wciąż nie znamy szczegółów tych rozwiązań), to rozmowy samorządowców z rządem wcale nie muszą być proste. Nie chodzi już tylko o protokół rozbieżności wokół oceny kondycji finansowej samorządów, lecz także o to, że wśród samych włodarzy nie ma jednolitego stanowiska co do kierunku zmian. – Gminy wiejskie chciałyby systemu opartego w większej mierze na subwencjach i dotacjach, a miasta obstają za tym, by był to przede wszystkim system udziału w podatkach państwowych – mówi burmistrz Gołembiewski.
Na początku tego tygodnia rząd pokazał dane, z których wynika, że jeszcze w 2015 r. łączne dochody samorządów wyniosły 199 mld zł, podczas gdy w 2022 r. już 333 mld zł. „To historycznie najlepsze wyniki budżetów samorządowych” – twierdzi rząd. Na dowód pokazywał dane dotyczące dochodów największych miast. I tak np. dochody Warszawy w analogicznym okresie wzrosły o 38,5 proc. (z 14,3 mld do 19,8 mld zł), Krakowa o 65,9 proc. (z 4,1 mld do 6,8 mld zł), a Gdańska o 51,9 proc. (z 2,7 mld do 4,1 mld zł).
Samorządowcy nie negują tych wyliczeń, tylko uzupełniają je o wydatki. I sytuacja nie wygląda już tak różowo. Dane Unii Metropolii Polskich dotyczące 12 największych miast pokazują, że ich wydatki wzrosły na tyle, że tylko w trzech z nich wstępny wynik po 2022 r. jest na plusie. Są to: Warszawa (nadwyżka 494,6 mln zł), Bydgoszcz (124,8 mln zł) i Białystok (15,5 mln zł). Reszta miast jest na minusie (z reguły po kilkaset milionów złotych), a łącznie cała dwunastka odnotowała deficyt budżetowy na kwotę ponad 2 mld zł. Na koniec 2023 r. ma być jeszcze gorzej, bo według prognoz samorządów z UMP łączne manko w ich budżetach wyniesie już niemal 10,8 mld zł. Za lwią część tego pięciokrotnie większego deficytu miałaby odpowiadać Warszawa, która może zakończyć ten rok z kwotą ok. 4,2 mld zł na minusie.
UMP zwraca też uwagę na zmiany strukturalne, które w ostatnich latach wprowadził rząd, np. w ramach Polskiego Ładu. Samorządom przyniosły one przede wszystkim ubytki w dochodach z PIT, które rząd różnymi sposobami (np. poprzez wypłatę subwencji dodatkowej) i nie zawsze w pełnej wysokości próbował rekompensować. „Znaczenie podatku PIT w dochodach ogółem w budżetach lokalnych traci znaczenie z roku na rok” – zauważa UMP. Jeszcze w 2019 r. dochody z tego podatku stanowiły 20,2 proc. wszystkich dochodów JST. W tym roku ten odsetek ma spaść do 16,1 proc., co ma wpływ na ich finansową autonomię. W tej sytuacji bowiem samorządy w większym stopniu są zależne od transferów z budżetu państwa.