Samorządy uważają, że do preferencyjnego zakupu węgla należy włączyć prywatnych importerów, co ma przyspieszyć cały proces. MAP z kolei zarzuca niektórym gminom, że zawyżają ceny oferowane mieszkańcom.

Wraz z końcem roku finalizowany jest pierwszy etap preferencyjnej sprzedaży węgla mieszkańcom przez gminy. Początkowo przepisy zezwalały na zakup 1,5 t do 31 grudnia br. i takiej samej ilości od 1 stycznia 2023 r. Zgodnie z nowelizacją rozporządzenia ministra aktywów państwowych w sprawie ilości paliwa stałego dostępnej dla jednego gospodarstwa domowego w ramach zakupu preferencyjnego (Dz.U. z 2022 r. poz. 2493) z początku grudnia, w przypadku zakupu mniejszej ilości w tym roku, mieszkańcy będą mogli dokupić więcej węgla w przyszłym, jednak nie więcej niż 3 t - łączna liczba pozostała bez zmian. Ta modyfikacja okazuje się kluczowa w kontekście końcówki grudnia, kiedy to duża część samorządów czeka na uzupełnienie transportów węgla od państwowych spółek. Do rozwiązania pozostaje kwestia wydawanych w gminach zaświadczeń, które - zgodnie z ustawą - obowiązują tylko w określonym terminie.
Ministerstwo Aktywów Państwowych zapewnia, że wydano już ok. 70 proc. zamówionego węgla (patrz: infografika), jednak pod tym względem w samorządach panuje duże zróżnicowanie. - Sporo gmin wiejskich już zakończyło dystrybucję, ale tam zgłaszało się 300-400 osób, więc opanowali to kilkoma samochodami. My mamy tych zamówień w okolicy 30 proc. - mówi Grzegorz Cichy, burmistrz Proszowic (woj. małopolskie) i prezes Unii Miasteczek Polskich. Samorządowcy chcieliby włączyć do sprzedaży prywatnych przedsiębiorców, co przyspieszyłoby dystrybucję węgla. Rząd jednak już teraz niechętnie patrzy na te gminy, które współpracują z lokalnymi firmami, widząc w tym sposób na zawyżanie kosztów dla mieszkańców.

Z prywatnymi czy bez

Sprzedaż węgla była przedmiotem gorącej dyskusji podczas ostatniego plenarnego posiedzenia Komisji Wspólnej Rządu i Samorządu Terytorialnego. - Gminy dają zarobić pośredniczącym podmiotom węglowym w sposób trudny do przyjęcia, bo kosztem mieszkańców - mówił Piotr Pyzik, wiceminister aktywów państwowych, i dodawał, że samorządom zależy na odbiorze węgla z bliżej położonych składów, aby zwiększać zyski pośredników ich obsługujących. Dodatkowo MAP wskazało na 14 gmin, które sprzedają węgiel w cenach 1900-2000 zł, a od składów dzieli je kilkanaście kilometrów. Samorządowcy odrzucają te zarzuty i zwracają uwagę, że transport jest tylko jednym z elementów ostatecznej ceny. - Minister aktywów państwowych nie jest w najmniejszym stopniu uprawniony do tego, żeby kontrolował samorząd w kwestii ustalenia ceny węgla. Wypowiedzi w tym zakresie uważam wręcz za skandaliczne - komentuje Marek Wójcik ze Związku Miast Polskich. Lokalni włodarze zwracają uwagę, że ostatecznie za cenę węgla odpowiadają oni przed mieszkańcami i to im muszą uzasadnić jej wysokość, więc starają się, aby była ona jak najniższa. Zaangażowanie w cały proces wyspecjalizowanych podmiotów argumentują brakiem doświadczenia w sprzedaży węgla oraz odpowiednich narzędzi (pisaliśmy o tym w artykule „Samorządy uczą się od lokalnych firm, jak handlować węglem”, DGP nr 226/2022). W Proszowicach, choć sprzedażą węgla zajmują się spółki komunalne, a prywatna firma odpowiada jedynie za transport, cenę węgla udało się zbić tylko do 1950 zł za tonę.
Samorządowcy uważają, że prywatni importerzy powinni zostać dopuszczeni do preferencyjnej sprzedaży węgla na takich samych zasadach jak państwowe spółki. Mieszkańcy mają pretensje, że w niektórych częściach Polski węgiel leży na hałdach, a nie można z niego skorzystać. - Prywatni importerzy, którzy zamawiali węgiel jeszcze we wrześniu - dobrej jakości, np. z Kazachstanu - są wykluczeni ze sprzedaży węgla. Niech będzie tak, że dostaną dokładnie taką samą rekompensatę jak podmioty publiczne - proponuje Marek Wójcik. Jeśli chodzi o jakość węgla, to samorządowcy wskazują przykład Częstochowy, która miała z PGE Paliwa otrzymać wysokokaloryczny węgiel z Kolumbii, a w listach przewozowych pojawiła się informacja, że pochodzi on z Indonezji i Tanzanii.

Problematyczne zaświadczenia

W przypadku gdy mieszkańcy kupują węgiel z sąsiedniej gminy lub od innego podmiotu, który zgłosił się w miejsce niezainteresowanego sprzedażą samorządu, gmina wystawia zaświadczenie o wypłacie dodatku węglowego albo pozytywnym rozpatrzeniu wniosku o jego wypłatę - co uprawnia do zakupu paliwa po preferencyjnej cenie. Problem polega na tym, że obecnie ustawa mówi o wydaniu po jednym zaświadczeniu dla okresu do 31 grudnia br. i na przyszły rok. Samorządowcy chcą, żeby na podstawie wydanych już zaświadczeń mieszkańcy mogli odbierać po nowym roku tę część zamówienia, której nie otrzymają do końca grudnia.
Okazuje się również, że jak na razie zainteresowanie węglem nie jest tak duże, jak początkowo przewidywano. - Do dodatku węglowego mamy uprawnionych ponad 3,4 tys. osób, a chęć zakupu węgla zadeklarowało ponad 1 tys. - mówi Grzegorz Cichy. Samorządowcy wskazują, że rzadko kiedy po węgiel zgłasza się ponad połowa uprawnionych. Choć na razie brakuje dostaw, to gminy chciałyby zabezpieczyć się na wypadek, gdyby - również ze względu na przeciągającą się dystrybucję - mieszkańcy nie odebrali całości zamówienia. - Moja prośba jest taka, żeby już myśleć o przepisach, żeby gminy mogły ten węgiel sprzedać na rynku - apelował podczas posiedzenia KWRiST Eugeniusz Gołembiewski, burmistrz miasta Kowal (woj. kujawsko-pomorskie). Przedstawiciele MAP wskazali, że resort dostrzega ten potencjalny problem i pracuje nad rozwiązaniami prawnymi w tym zakresie. O szczegółach dotyczących współpracy przy sprzedaży węgla samorządowcy dziś będą rozmawiać z przedstawicielami resortu podczas roboczego spotkania. ©℗
Gminna sprzedaż węgla / Dziennik Gazeta Prawna - wydanie cyfrowe