Instytucje UE i państwa członkowskie wciąż nie porozumiały się w sprawie przyszłorocznego budżetu.

Termin na osiągnięcie porozumienia między Radą UE (państwami członkowskimi), Komisją Europejską a Parlamentem Europejskim mija dziś o północy i wynika z całorocznego harmonogramu ustalanego w lutym. Do tego czasu ministrowie „27” wraz z negocjatorami z PE i Komisji będą próbowali znaleźć kompromisowe rozwiązanie w związku z fiaskiem piątkowych rozmów.
Zgodnie ze stanowiskiem państw członkowskich zobowiązania budżetowe UE w 2023 r. miałyby wynieść 184 mld euro (wzrost o 8,3 proc. w stosunku do 2022 r.), a płatności niecałe 166 mld euro (spadek o 3 proc.). PE chciałby zobowiązań rzędu 187,3 mld euro. Zobowiązania to maksymalna wartość umów i dotacji, które UE może podjąć w danym roku. W ich zakres wchodzą kwoty, które zostały w tym roku zakontraktowane, ale ich wypłata może rozłożyć się na kilka lat. Płatności to kwoty, które faktycznie zostaną wydane w tym roku i wynikają z umów podjętych także w minionych latach.
Część krajów UE bardzo krytycznie reaguje na 7-proc. podwyżki płac dla pracowników unijnych instytucji, które przedstawiane są jako „korekta inflacyjna”. Taki ruch jest jednak zgodny z zasadami ustalonymi przed dziewięciu laty.
Jeszcze większe kontrowersje budzi budżet Parlamentu Europejskiego, który domaga się niezmiennie od marca tego roku 52 dodatkowych stałych etatów oraz kolejnych 116 asystentów parlamentarnych. Państwa członkowskie są pod presją opinii publicznej, by obniżać koszty administracyjne i utrzymania personelu unijnych instytucji. Choć stanowisko PE przygotowywane było dużo wcześniej, to wojna w Ukrainie i kryzys wywołany rosyjską agresją spowodowały usztywnienie postawy Brukseli i państw UE. Ambasadorowie „27” latem jednogłośnie odrzucili oczekiwania europosłów. Według naszych informacji sprzeciw podtrzymuje przynajmniej 11 stolic. – Każde z państw tnie wydatki administracji publicznej i w takich okolicznościach zwiększanie ich przez PE wydaje się kompletnie nie do obrony – powiedział nam jeden z unijnych dyplomatów.
Jeśli wszystkim stronom – ministrom państw członkowskich, KE i PE nie – uda się znaleźć porozumienia dziś do północy, to będzie obowiązywało prowizorium budżetowe. Oznaczałoby to podzielenie budżetu z 2022 r. na 12 części i przyznawanie w nadchodzącym roku pieniędzy w cyklu miesięcznym. Każde z państw członkowskich zgodnie z zasadą „wstępnych dwunastu części” co miesiąc mogłoby wydawać nie więcej niż jedną dwunastą budżetu z poprzedniego roku do czasu znalezienia wspólnego rozwiązania.
Czeska prezydencja jest nastawiona na osiągnięcie kompromisu. Choć w trakcie minionego weekendu wszystkie zainteresowane strony zapewniały, że nie zmienią swoich stanowisk, to niewykluczone, że na finiszu uda się uniknąć prowizorium. ©℗