Decyzja o tym, czy dana uchwała ma charakter dyskryminujący, co uzasadniałoby wykluczenie jej autorów z grona beneficjentów pieniędzy UE, będzie wymagała precyzyjnej analizy treści – zarówno przepisów unijnych, jak i aktu przyjętego przez samorząd.

W ubiegłym tygodniu została opublikowana pełna treść Umowy Partnerstwa dla realizacji polityki spójności 2021–2027 w Polsce. Na oficjalną wersję dokumentu czekali m.in. wszyscy zaangażowani w kwestię tzw. uchwał anty-LGBT.
Jak pisaliśmy w tekście „Spór o uchwały wygasa, choć może rozpalić się na nowo” (DGP nr 128/2022), Kampania Przeciw Homofobii (KPH) już na początku lipca informowała, że Komisja Europejska w treści umowy zastrzegła, iż wsparcie z polityki spójności miałoby być udzielane wyłącznie projektom i beneficjentom, którzy przestrzegają przepisów antydyskryminacyjnych. To z kolei miało „załatwiać sprawę” zarówno uchwał anty-LGBT, jak i samorządowych kart praw rodziny (SKPR).
Teraz, gdy oficjalna wersja dokumentu ujrzała światło dzienne, wiadomo już, że przepisy dotyczące kwestii niedyskryminacji zostały ujęte w rozdziale dotyczącym zasad horyzontalnych. Zapis dotyczący tzw. warunku podstawowego jest zgodny z tym, o czym informowało KPH, i opiera się na odesłaniu do art. 9 ust. 3 Rozporządzenia PE i Rady nr 2021/1060, który stanowi, że jeśli samorząd (lub podmiot przez niego kontrolowany bądź zależny) przyjmie zasady dyskryminujące, wsparcie w ramach polityki spójności nie może być udzielone.

Trwają na swoich stanowiskach

Jednak opinie na ten temat pomiędzy zwolennikami a przeciwnikami uchwał – stanowisk w dalszym ciągu są rozbieżne. Mirosława Makuchowska, wicedyrektorka KPH, uważa, że na tle oficjalnej wersji dokumentu zarówno przyjęcie uchwały anty-LGBT, jak i SKPR będzie automatycznie wykluczało samorządy z puli beneficjentów. – Oczywiście nie są one wykluczone z możliwości aplikowania, ale nie uzyskają dofinansowania w związku z podjęciem działań o charakterze dyskryminacyjnym. KE ma w tej sprawie jednoznaczne stanowisko – argumentuje.
Również adw. Karolina Gierdal z Kancelarii Praw Człowieka Bzdyń Gierdal, podkreśla, że choć SKPR nie mają tak otwarcie dyskryminacyjnych sformułowań jak uchwały anty-LGBT, to stosuje się w nich retorykę, która w istocie jest wykluczająca wobec wszystkich, którzy nie wpisują się w tradycyjny model rodziny. – W rezolucjach Parlamentu Europejskiego, które dotykały tematu uchwał, podkreślano zawsze dyskryminacyjny charakter SKPR. W memorandum Komisarz Praw Człowieka Rady Europy z grudnia 2020 r. SKPR poświęcono kilka akapitów, obnażając ich wykluczający cel. Dlatego uważam, że również KE zdaje sobie sprawę z ich rzeczywistej treści i tym samym również przyjęcie tego typu dokumentów będzie uniemożliwiało uzyskanie pieniędzy unijnych – ocenia.
Innego zdania jest Nikodem Bernaciak z Ordo Iuris. – Inaczej niż w przypadku deklaracji sprzeciwu wobec „ideologii LGBT” żaden sąd ani organ nigdy nie stwierdził nieważności SKPR ani nie zarzucił im charakteru dyskryminującego. Zatem nie ma powodów, by przypuszczać, że przyjęcie SKPR miałoby grozić polskim samorządom utratą środków finansowych z UE – podkreśla.

Spór wybuchnie na nowo?

Co zatem – w kontekście uchwał anty-LGBT i SKPR – daje podpisanie Umowy Partnerstwa tej treści? Profesor Aleksander Cieśliński z Katedry Prawa Międzynarodowego i Europejskiego Wydziału Prawa, Administracji i Ekonomii Uniwersytetu Wrocławskiego podkreśla m.in. aspekt proceduralny. – Zawarcie Umowy Partnerstwa daje KE kompetencje, których polski rząd nie może kwestionować. Stąd, nawet jeśli do tej pory istniała formalna możliwość formułowania zarzutów mających na celu próby podważenia kompetencji KE (abstrahując od ich racjonalności), bo opieraliśmy się do tej pory na ogólnych zapisach traktatu i Karty Praw Podstawowych, o tyle teraz Komisja otrzymała oręż do ręki, i to uznany przez polski rząd – wskazuje.
Do tego dochodzi tzw. duża podstawa materialna, bowiem zdaniem eksperta nie ulega już obecnie wątpliwości, że przy okazji wszystkich programów finansowych zasady nie dyskryminacji muszą być respektowane.
Profesor Cieśliński zwraca uwagę, że teraz wszystko będzie zależeć od niezwykle precyzyjnej analizy treści samej Umowy Partnerstwa, rozporządzenia, do którego odsyła (wraz z jego preambułą), Karty Praw Podstawowych wraz z orzecznictwem wydanym na jej podstawie, ale również „zawartości” konkretnych samorządowych kart praw rodziny. – Jeśli umowa odsyła do ogólnego przepisu anty dyskryminacyjnego, to paradoksalnie działa to na niekorzyść polskiego rządu i samorządów. W takim przypadku bowiem przepis raczej będzie interpretowany rozszerzająco. Dlatego moim zdaniem argumenty, że np. SKPR nie zawierają wprost zapisów dyskryminujących, a ogólne sformułowania o popieraniu wyłącznie rodzin rozumianych w tradycyjny sposób, po prostu nie przejdą – ocenia ekspert. Jak dodaje, na pewno również nie będzie brane pod uwagę wyłącznie literalne brzmienie tych przepisów, ale też skutki, jakie mogą wywołać.
Ekspert wskazuje także, że samo rozporządzenie będzie interpretowane w świetle Karty Praw Podstawowych, z uwzględnieniem tzw. wykładni zgodnej. Zwraca również uwagę na ogólne przepisy Traktatu o funkcjonowaniu Unii Europejskiej (art. 8 i art. 10), które dotyczą zakazu dyskryminacji – zarówno ze względu na płeć, jak i pozostałe kryteria. – W tym zakresie należy uwzględniać tzw. mechanizm mainstreamingu. Są to przepisy horyzontalne, zbudowane w oparciu o założenie, że niezależnie od tego, że mamy jakieś szczegółowe gwarancje dotyczące konkretnych przejawów dyskryminacji, to polityka równościowa jest jednym z podstawowych filarów tożsamości UE oraz elementem unijnych wartości, które zgodnie z art. 2 Traktatu o Unii Europejskiej nie są jedynie deklaracjami, lecz są prawnie wiążące. Tak samo jak prawa podstawowe. Stąd mogę założyć, że wszystkie kwestie będą analizowane bardzo prorównościowo – podkreśla.