Mimo spodziewanego spadku liczby kandydatów na prawo jazdy samorządy mnożą punkty egzaminacyjne. Dla jednych to walka o klienta. Według innych – marnotrawienie publicznych pieniędzy
Możliwość rozmnażania ośrodków egzaminacyjnych została wprowadzona w 2013 r. Wchodząca wówczas w życie nowelizacja ustawy o kierujących pojazdami przewiduje, że wszystkie miasta, na których czele stoi prezydent, mogą tworzyć filie WORD-ów. Wkrótce ten rozrost może się odbić ekonomiczną czkawką marszałkom województw, gdyż liczba ośrodków egzaminacyjnych zacznie przewyższać potrzeby. W ciągu nieco ponad roku powstało kilkanaście oddziałów terenowych wojewódzkich ośrodków ruchu drogowego.
Wśród nich są cztery na Dolnym Śląsku (Bolesławiec, Głogów, Lubin i Świdnica), tyle samo na Mazowszu (Garwolin, Kozienice, Mława i Zwoleń) czy dwa w Lubelskiem (Łuków i Puławy). Na razie WORD-y odnotowywały statystyczną górkę, podobną do tej sprzed 19 stycznia 2013 r., gdy zaczynały obowiązywać nowe egzaminy na prawo jazdy. Tym razem powodem wzmożonego zainteresowania były nowe zasady zdawania, które weszły w życie od 1 stycznia 2015 r. Od Nowego Roku kandydaci muszą się wykazać zdolnością ekologicznego prowadzenia pojazdu i hamowania silnikiem. W zamian pojawiła się możliwość podejścia do egzaminu teoretycznego bez ukończonego kursu w szkole jazdy.
Chwilowo więc WORD-y miały spokój. Ale do czasu. – Krąży informacja, że w ośrodkach szkolenia kierowców zaczynają się robić pustki – przyznaje Roman Bańczyk, dyrektor WORD w Katowicach. Między styczniem 2013 r. a lipcem 2014 r. spośród 9,7 tys. ośrodków nauki jazdy ubyło 700. Z kolei liczba instruktorów zmalała z 48 tys. do 43 tys. A skoro w szkołach chętnych ubywa, to samo zacznie się zaraz dziać w WORD-ach. Mniejsza liczba zdających to – jak podkreślają dyrektorzy WORD – efekt niżu demograficznego, który powoduje, że w każdym kolejnym roczniku coraz mniej osób ubiega się o uprawnienia do kierowania pojazdami.
Ta wizja najwidoczniej nie przeraża władz regionów wydających zgody na powstanie nowych punktów egzaminowania. – Sejmik podejmując uchwałę o otwarciu nowych ośrodków nie kierował się jedynie danymi dotyczącymi liczby osób podchodzących do egzaminów, a więc interesem ekonomicznym. Brał pod uwagę przede wszystkim pojawiającą się możliwość zapewnienia wygodnego podejścia do egzaminów mieszkańcom terenów zlokalizowanych blisko granic naszego województwa – tłumaczy Beata Górka, rzeczniczka marszałka Lubelszczyzny.
Wtóruje jej Wojciech Zdanowski, dyrektor departamentu infrastruktury w dolnośląskim urzędzie marszałkowskim. – Zasadniczym argumentem przemawiającym za tworzeniem ośrodków terenowych jest ułatwienie mieszkańcom dostępu do uprawnień do kierowania pojazdami i zmniejszenia kosztów ich zdobycia. WORD nie są podmiotami gospodarczymi skierowanymi na osiąganie zysków, lecz ich zadaniem jest służba społeczeństwu w zakresie popularyzacji przepisów ruchu drogowego i poprawy bezpieczeństwa ruchu drogowego – twierdzi.
Ale nie wszyscy podzielają te argumenty. – Nie mamy planów, aby tworzyć nowe filie. Przy malejącej liczbie kursantów nie ma to uzasadnienia ekonomicznego – twierdzi Tomasz Leyko, rzecznik marszałka województwa podkarpackiego. Podobnego zdania jest Łódź. – W obecnej sytuacji rynkowej nie należy zwiększać kosztów stałych w postaci tworzenia nowych miejsc egzaminowania – przekonuje Jacek Grabarski z Urzędu Marszałkowskiego Województwa Łódzkiego.
Między wierszami urzędnicy wskazują też na inny aspekt powoływania nowych oddziałów WORD. Im trudniej będzie o klienta (czyli kandydata na kierowcę), tym bardziej zaostrzy się konkurencja między regionami. Tymczasem wielu kandydatów wybiera miasto przeprowadzenia egzaminu pod kątem liczby skomplikowanych skrzyżowań czy obecności linii tramwajowych. Filie z reguły powstają w mniejszych miastach i miejscowościach o łatwiejszej infrastrukturze drogowej, co może stanowić skuteczny haczyk na kandydatów.
Mniejsza liczba zdających to efekt niżu demograficznego