Spółki komunalne sprzedają paliwo, żywność, papierosy oraz alkohol. Biorą się nawet do fryzjerstwa i tapetowaniaKontrolerzy NIK twierdzą, że mieszkańcy bardzo często dopłacają do biznesów kontrolowanych przez lokalne władze
Spółki komunalne sprzedają paliwo, żywność, papierosy oraz alkohol. Biorą się nawet do fryzjerstwa i tapetowaniaKontrolerzy NIK twierdzą, że mieszkańcy bardzo często dopłacają do biznesów kontrolowanych przez lokalne władze
Dotarliśmy do raportu Najwyższej Izby Kontroli, która sprawdziła działanie samorządowych spółek komunalnych. Najnowsze analizy dotyczą podmiotów z woj. łódzkiego, ale NIK wskazuje, że podobne nieprawidłowości ujawniono wcześniej w innych regionach, np. na Śląsku czy Dolnym Śląsku.
– Ta kontrola wskazuje na problemy, które występują w całym kraju. Zadania publiczne, do wykonywania których spółki komunalne zostały powołane, zbyt często schodzą na drugi plan, ustępując miejsca działalności komercyjnej. To narusza reguły uczciwej konkurencji oraz rodzi podejrzenia o faworyzowanie spółek komunalnych kosztem firm prywatnych działających na terenie gminy – tłumaczy Paweł Biedziak, rzecznik NIK.
Zadania publiczne to dystrybucja wody, odprowadzanie ścieków, gospodarka mieszkaniowa czy zapewnienie komunikacji miejskiej. Tyle że np. w Łodzi ich realizacja była podstawowym przedmiotem działalności jedynie w 12 spośród wszystkich 23 miejskich spółek. Dochodziło do takich absurdalnych sytuacji, że Łódzka Spółka Infrastrukturalna mogła się zajmować nagraniami muzycznymi i badaniami rynku. Z kolei Zakład Wodociągów i Kanalizacji w Pabianicach otrzymał zielone światło na zajęcie się posadzkarstwem, tapetowaniem i malowaniem, a tamtejsze centrum medyczne – fryzjerstwem.
Wydawałoby się, że skoro gminne spółki tak mocno angażują się w działalność komercyjną, to są przynajmniej dzięki temu w dobrej kondycji finansowej. Nic bardziej mylnego. Zdaniem NIK samorządy nierzetelnie sprawują nadzór właścicielski nad spółkami, w efekcie czego połowa z nich przynosi straty. „W ostatecznym rozrachunku konsekwencje finansowe tych przedsięwzięć ponoszą mieszkańcy” – kwitują kontrolerzy.
Samorządowcy nie zgadzają się z tak krytyczną oceną. Wskazują, że brakuje im pieniędzy na zaspokajanie podstawowych potrzeb mieszkańców. I stawiają pytanie: dlaczego tylko firmy prywatne mają podejmować działalność przynoszącą zyski?
Niektóre gminne spółki tak skupiły się na prowadzeniu działalności komercyjnej, że swoje podstawowe zadania wykonywały już – zdaniem inspektorów – tylko w teorii. Przykładowo Miejski Zakład Komunikacji w Skierniewicach aż 80 proc. przychodów pozyskiwał ze sprzedaży paliw, gazu LPG, papierosów, piwa i słodyczy na stacjach paliw. A i tak przynosił straty (rocznie ok. 3 mln zł) i musiał korzystać z dopłat miasta.
Kontrolerzy podkreślają, że spółki są czasem zarządzane w fatalny sposób. Na przykład Zakład Drogownictwa i Inżynierii w Łodzi, który wskutek wieloletnich zaniedbań postawiono w stan upadłości. „Spółka w celu utrzymania płynności finansowej w grudniu 2010 r. przed akcją »zima« sprzedała 1 tys. ton soli drogowej za 213 tys. zł, po czym w styczniu 2011 r. zakupiła taką samą ilość soli, ale już za 532 tys. zł” – wytyka NIK.
– To brzmi tak nonsensownie, że być może sprawą powinna zainteresować się prokuratura – uważa Paweł Soloch, ekspert ds. administracji publicznej i bezpieczeństwa narodowego z Instytutu Sobieskiego. – Niestety wiele takich budzących wątpliwości sytuacji bierze się z celowych działań balansujących na granicy prawa. Wiele spółek komunalnych to tak naprawdę polityczne feuda, które służą temu, by obsadzać stanowiska swoimi ludźmi – wskazuje Soloch.
Jego zdaniem zła sytuacja wielu spółek komunalnych bierze się z braku właściwego nadzoru. Potwierdzają to ustalenia NIK. Wynika z nich, że niektóre samorządy w Łódzkiem w ogóle nie wiedziały, co się dzieje w podległych im podmiotach. Na przykład Urząd Miasta w Zgierzu nie miał kompletu podstawowych dokumentów (m.in. informacji o sytuacji spółek, protokołów z posiedzeń rad nadzorczych i ich uchwał), które pozwoliłyby ocenić kondycję finansową spółki.
Samorządy podejmowały czasem nieudolne próby ratowania spółek przynoszących straty. Ich działania skupiały się na różnych formach ich dokapitalizowania (np. poprzez dopłaty bezpośrednie do działalności bieżącej, stwierdzono też przypadek przejęcia zobowiązań nierentownej spółki w zamian za nowe udziały). Zdaniem NIK ze strony lokalnych władz zabrakło działań mających na celu „zobligowanie spółek do podjęcia realnych działań naprawczych przynoszących poprawę sytuacji finansowo-ekonomicznej w dłuższej perspektywie”.
To nie pierwsza kontrola NIK, która wykazała takie problemy. Inny raport z tego roku dotyczy spółek komunalnych miasta Gliwice. Kontrolerzy wykryli, że np. w Przedsiębiorstwie Remontów Ulic i Mostów w Gliwicach ok. 61 proc. przychodów pochodziło od zleceniodawców innych niż Zarząd Dróg Miejskich lub Urząd Miejski w Gliwicach – i w większości dotyczyły one robót prowadzonych na terenie innych gmin.
Z kolei w każdym z pięciu miast na terenie Dolnego Śląska – skontrolowanych przez NIK pod koniec 2009 r. – gminy za pośrednictwem spółek prowadziły działalność gospodarczą, która nie była związana z realizacją zadań publicznych. Polkowice np. świadczyły usługi hotelarsko-restauracyjne, a Wrocław działał w sporcie zawodowym. Opisywane przedsięwzięcia okazywały się niegospodarne. Tak było np. ze spółką Aqua Hotel SA w Polkowicach (blisko 1,5 mln zł straty) czy ZamPol sp. z o.o. w Polkowicach (172 tys. zł straty). Z kolei Legnica posiadała mniejszościowy udział w kapitale trzech spółek (łącznie 454 tys. zł), choć ich działalność miała wyłącznie komercyjny charakter (np. organizowanie giełd hurtowych, telewizja lokalna). Nieuprawnione uczestnictwo gminy w takich podmiotach stwarzało zdaniem NIK możliwość niekontrolowanego przepływu środków publicznych do prywatnych wspólników. A w ostatecznym rozrachunku konsekwencje finansowe nieudanych przedsięwzięć gmin ponosili ich mieszkańcy. Na 11 skontrolowanych spółek komunalnych Dolnego Śląska w 2009 r. straty poniosły trzy – na łączną kwotę 5,6 mln zł.
Samorządowcy nie zgadzają się z zarzutami NIK. – Każdy przypadek należy oceniać osobno. Gmina powinna zaspokajać podstawowe potrzeby mieszkańców, ale nikt nie mówi, skąd ma brać na to pieniądze. Wpływy z podatków to za mało, a realizacja celów publicznych rzadko kiedy wiąże się z zyskami. Dlaczego tylko firmy prywatne mają prawo prowadzić działalność przynoszącą dochody? – pyta Wadim Tyszkiewicz, prezydent Nowej Soli. Wspomina, że sam spotkał się z podobnymi zarzutami NIK wobec działającego tam parku naukowo-technologicznego Interior, który ma za zadanie wspierać działalność gospodarczą w mieście. – NIK nie spodobało się, że w działalności parku uwzględniona jest działalność cateringowa. Ale dlaczego udostępniając sale i organizując konferencje, spółka miejska nie może zaoferować kompleksowej usługi i przy okazji nakarmić kogoś, kto wynajął salę? – irytuje się prezydent Tyszkiewicz.
Zdaniem Pawła Solocha należy zwiększyć możliwości nadzoru właścicielskiego gmin nad spółkami. – Trzeba włączyć w to opozycję, np. poprzez zasadę, że szefem komisji rewizyjnej w radzie jest jej przedstawiciel. Powinna być też możliwość powoływania przez radnych komisji do zbadania wybranej sprawy nie tylko w przypadku uzyskania większości w radzie, ale już przy np. 30 proc. głosów. Istotnym problemem jest też brak transparentności działalności spółek – wskazuje ekspert.
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Reklama
Reklama