Idą kolejne zmiany w Polskim Ładzie. Rząd negocjuje z lokalnymi włodarzami zasady podziału pieniędzy, które zrekompensują im straty wywołane obniżką PIT.

Władze centralne zaoferowały samorządom subwencję rozwojową, która ma zasypać podatkowe dziury w ich budżetach. Jej minimalna gwarantowana wysokość to 3 mld zł, ale ostatnie zapowiedziane zmiany w PIT (obniżenie stawki z 17 proc. do 12 proc. oraz likwidacja ulgi dla klasy średniej) mają skutkować jej zwiększeniem. Chodzi o kwotę ponad 10 mld zł, co jednak zdaniem samorządowców nie pokrywa w całości ubytku jednostek samorządu terytorialnego (JST), szacowanego na 11,3 mld zł.

Trwa dyskusja na linii rząd–samorząd, jak te dodatkowe pieniądze podzielić.

Z naszych ustaleń wynika, że Ministerstwo Finansów (MF) zaproponowało dwa rozwiązania. Pierwsze nawiązuje do tego, że nowa subwencja składać się będzie z trzech elementów: kwoty podstawowej (gwarantowanej dla wszystkich JST, dzielonej według liczby ludności), premii aktywizującej (rozdzielanej między JST o wysokich wydatkach majątkowych) oraz premii inwestycyjnej (dla JST, które mają ponadprzeciętne inwestycje). Resort proponuje, by przy podziale dodatkowych środków docelowo zwiększona była tylko kwota podstawowa. Dzięki temu wszystkie samorządy coś z nich otrzymają – nie będzie tu specjalnego premiowania tych najaktywniejszych.

Druga propozycja ministerstwa dotyczy regulacji przejściowej na 2023 r. Zgodnie z nią podwyżka subwencji rozwojowej zostałaby rozdzielona między JST proporcjonalnie do planowanych przez nie dochodów z PIT za 2023 r. Od 2024 r. ma wrócić podział pieniędzy według liczby ludności. Resort uważa, że będzie to „bardziej sprawiedliwa kompensata zmniejszenia PIT”, biorąc pod uwagę sytuację dużych miast i mniejszych gmin.

Eksperci nie mają wątpliwości: to nie tyle dalsze łatanie Polskiego Ładu, ile kolejny mechanizm redystrybucji. Samorządowcy zaś stają okoniem. Ci z dużych miast zamiast nowej subwencji chcą zwiększenia udziałów we wpływach z PIT. Ci z mniejszych gmin również, ale tylko wtedy, gdy równolegle rząd przyzna samorządom udziały we wpływach z VAT lub podatku ryczałtowego, do których dziś JST nie mają dostępu.

Resort finansów próbuje korygować przepisy wyrównujące samorządom polskoładowe ubytki. Samorządowcy twierdzą, że istnieją inne rozwiązania, które nie ingerowałyby w autonomię finansową gmin.
MF przekazało samorządowcom swoje propozycje korekt na początku kwietnia. Jak słyszymy, wciąż nie doszło do rozstrzygnięcia.
Zdaniem eksperta ds. finansów komunalnych dr. Aleksandra Nelickiego pierwsza propozycja resortu dotycząca zwiększenia subwencji rozwojowej w części kwoty podstawowej (gwarantowanej dla wszystkich JST) to dobre rozwiązanie. – Tak naprawdę, aby subwencja rozwojowa pełniła w jakimkolwiek sensie funkcję rekompensaty ubytków dochodów z PIT, powinno się w ogóle zlikwidować premię aktywizacyjną i inwestycyjną (pozostałe dwie części subwencji rozwojowej – red.). Inaczej efekt jest taki, że jednymi pieniędzmi próbuje się osiągnąć dwa różne cele: wyrównanie ubytków podatkowych i zwiększenie potencjału inwestycyjnego, a środki rozdaje się według dość przypadkowych wskaźników dotyczących m.in. wydatków majątkowych, które podlegają sporym wahaniom, także z powodów zewnętrznych – wskazuje dr Nelicki.
Bardziej złożona jest ocena drugiej propozycji MF, czyli rozdzielanie dodatkowych pieniędzy z subwencji proporcjonalnie do planowanych na rok 2023 dochodów JST z tytułu udziału w PIT, a od 2024 r. – według liczby ludności. Skąd się wzięło to rozwiązanie? „W 2023 r. nie będą jeszcze widoczne skutki zmian podatkowych dla rozkładu PIT między poszczególne JST, bo dochody PIT liczone są na podstawie udziału we wpływach z podatku należnego z lat 2019–2021, a więc z okresu sprzed zmian podatkowych. Tym samym w 2023 r. dodatkowa kwota podstawowa dzielona per capita nie odzwierciedlałaby w pełni skutków zmniejszenia dochodów z PIT w poszczególnych JST” – przekonuje samorządowców MF.
Sytuacja, zdaniem resortu, zmieni się w 2024 r., gdy będą już widoczne skutki wprowadzanych zmian podatkowych, w tym aktualnej korekty. Wtedy też udział mniej zamożnych, średnich i mniejszych samorządów we wpływach z PIT zmniejszy się z uwagi na większy odsetek w tych samorządach uboższych podatników (emerytów, rencistów i tych, co mieszczą się w pierwszym progu podatkowym), którzy po wprowadzeniu obniżki zapłacą znacząco niższy podatek albo nie zapłacą go w ogóle. Zdaniem MF to oznacza, że w małych i średnich gminach ubytek dochodów z PIT będzie relatywnie większy niż w dużych miastach.
„Od 2024 r. duże miasta będą mieć wyższe wskaźniki udziału w podatku należnym PIT. (…) Od 2024 r. zmieni się więc rozkład wpływów podatkowych na korzyść dużych miast. Stąd podnoszenie udziałów w PIT byłoby podwójnie korzystne dla dużych miast, ale nie rozwiązywałoby problemów wszystkich samorządów. Bardziej sprawiedliwą kompensatą (…) będzie zwiększona kwota podstawowa subwencji rozwojowej, dzielona od 2024 r. według liczby ludności” – argumentuje resort.
W opinii dr. Aleksandra Nelickiego omawiane rozwiązanie na 2023 r. nie powinno być przejściowe. W innym wypadku nie ma bowiem równowagi między ubytkiem a rekompensatą, która jest liczona według innego kryterium. – Przykładowo: 12 największych miast zrzeszonych w Unii Metropolii Polskich łącznie zbiera 27 proc. samorządowych wpływów z PIT, podczas gdy ich mieszkańcy stanowią 17 proc. ogółu ludności. Z kolei te JST, które mają niskie dochody z PIT, dostaną proporcjonalnie więcej, jeśli wzrost subwencji dzielimy według liczby ludności – wskazuje ekspert. Jego zdaniem, choć mówimy tylko o możliwych korektach, to w rzeczywistości mamy do czynienia z fundamentalną zmianą, bo wprowadzamy kolejny – po subwencji wyrównawczej, rekompensującej i wpłatach na janosikowe – mechanizm wyrównywania dochodów JST.
Samorządowcy krytykują nie tyle same propozycje MF, ile ogólny kierunek, jaki obrał rząd. – Od wielu lat następuje systematyczne psucie ustrojowych podstaw samorządu. Dochody własne są zastępowane różnymi subwencjami, dotacjami, rekompensatami czy specjalnymi programami, w których pieniądze są dzielone w sposób daleko odbiegający od reguł transparentności. To zwiększa polityczny klientelizm samorządów w stosunku do rządu i upodobnia je do terenowych organów administracji rządowej – uważa Leszek Świętalski ze Związku Gmin Wiejskich RP (ZGWRP).
Przedstawiciele 12 największych miast zrzeszonych w Unii Metropolii Polskich domagają się zwiększenia udziału JST w dochodach z PIT z obecnych 48,59 do 57 proc. i dodatkowych 5 pkt proc. w związku z wydatkami ponoszonymi na pomoc dla ukraińskich uchodźców.
Te same postulaty słychać od przedstawicieli ZWGRP, choć jednocześnie ten związek podziela argumenty MF, że po zmianach podatkowych w wielu gminach dochody z PIT praktycznie nie będą osiągane. Na przykład w Terespolu jest 23 podatników PIT w całej gminie. – Dlatego równolegle trzeba pomyśleć o innych rozwiązaniach – takich jak udziały JST we wpływach z VAT lub podatku ryczałtowym, do których dziś JST nie mają dostępu – mówi Leszek Świętalski. ©℗