Urzędowa procedura dotycząca korekty płci przebiega niejako poza głównym zainteresowanym. Obywatel nie ma możliwości oddziaływania na treść aktu urodzenia, a urzędnicy nie mogą zrobić nic więcej poza wprowadzeniem do niego adnotacji - mówi Sławomir Wojciechowski, kierownik USC w Nowej Soli, ekspert Zrzeszenia Gmin Województwa Lubuskiego.
Urzędowa procedura dotycząca korekty płci przebiega niejako poza głównym zainteresowanym. Obywatel nie ma możliwości oddziaływania na treść aktu urodzenia, a urzędnicy nie mogą zrobić nic więcej poza wprowadzeniem do niego adnotacji - mówi Sławomir Wojciechowski, kierownik USC w Nowej Soli, ekspert Zrzeszenia Gmin Województwa Lubuskiego.
Niedawno Europejski Trybunał Praw Człowieka orzekł w sprawie polskiego obywatela (wyrok z 17 lutego 2022 r., skarga nr 74131/14), że brak możliwości usunięcia wzmianki o płci metrykalnej ani odmowa sporządzenia nowego pełnego aktu urodzenia w przypadku osób, które zmieniły płeć, nie stanowi dyskryminacji. Czy z pana doświadczenia wynika, że często zdarzają się sytuacje, w których takie osoby czują, że ich prawa są naruszone?
Nie chciałbym mówić w imieniu wszystkich kierowników USC w Polsce, ale z tego, co mi wiadomo, to nie. Może to choćby wynikać z prostego faktu, na który zresztą powoływała się strona polska, że w większości różnych spraw administracyjnych, w których akt urodzenia jest potrzebny, obywatele korzystają z jego skróconej wersji. A tam jednoznacznie wskazuje się płeć już po zmianie. Choć z drugiej strony może sporządzenie zupełnie nowego aktu urodzenia byłoby w takiej sytuacji równie słuszne. Zwłaszcza że przepisy ustawy - Prawo o aktach stanu cywilnego dopuszczają takie rozwiązanie.
W jakim przypadku?
Przysposobienia pełnego. W takiej sytuacji często dochodzi do zmiany nazwiska, czasem również imienia dziecka. Powstaje zupełnie nowa tożsamość. Wtedy ze względu na tzw. tajemnicę przysposobienia sąd w wyroku orzekającym przysposobienie zleca sporządzenie nowego aktu urodzenia. W konsekwencji dochodzi do tzw. utajnienia starego aktu. Natomiast, co istotne, w żadnym wypadku nie oznacza to, że ów „stary” akt nigdy nie ujrzy światła dziennego. Przepisy wskazują bowiem, że sąd czy też osoba, która została przysposobiona, po uzyskaniu pełnoletności i tak ma możliwość wglądu do tych danych. Także jest to utajnienie częściowe w kontekście powszechnego dostępu do informacji. Natomiast czy w przypadku zmiany tożsamości płciowej powinniśmy pójść w tę samą stronę - nie wiem.
Zatem z czego wynika to, że odmawia się obywatelom po korekcie płci sporządzenia nowego aktu?
Wyłącznie braku odpowiednich przepisów. Bowiem my, jako kierownicy USC, pojawiamy się w całym procesie zmiany płci dopiero po przesłaniu do nas przez sąd orzeczenia. Rozstrzygnięcie to wiąże nas w ten sposób, że jedyne, co możemy zrobić, to dopisać wzmiankę do aktu urodzenia. Z tym wiążą się inne konsekwencje rejestracyjne - ze względu na zmianę płci w pierwotnym akcie jesteśmy zobowiązani z urzędu dokonać również aktualizacji danych w rejestrze PESEL poprzez nadanie nowego numeru (ze względu na to, że przedostatnia cyfra numeru PESEL wskazuje na płeć). To są dwie czynności rejestracyjne. Na tym nasze możliwości jako urzędników się kończą.
Nawet gdyby ETPC uznał, że procedura odmowy sporządzenia nowego aktu urodzenia jest dyskryminująca, to problem w dalszym ciągu pozostaje ten sam - brak możliwości podjęcia działań przez urzędy. To nie jest nawet kwestia odrzucenia wniosku, a pozostawienia go bez rozpoznania - właśnie ze względu na brak instrumentów prawnych. Kiedy wpływa do nas orzeczenie sądu o zmianie płci, musimy poprzestać na stworzeniu adnotacji.
Jednakże problem z obecnymi przepisami polega na tym, że sam obywatel również nie ma możliwości oddziaływania na treść aktu urodzenia - w przeciwieństwie choćby do procedury przysposobienia, o której wspominałem wcześniej. Tutaj cała procedura przebiega odrobinę poza nim. Przypuszczam, że to był właśnie efekt, do którego zmierzali polscy obywatele w tym procesie - wprowadzenia możliwości oddziaływania na treść aktu urodzenia.
Czy zatem pana zdaniem przepisy w tym zakresie powinny się zmienić?
Trudno powiedzieć. Natomiast widzę potrzebę zmiany w zakresie procedury zmiany imienia i nazwiska osób po zmianie płci. Obecnie proces jest wielostopniowy - najpierw orzeczenie sądu trafia do odpowiedniego kierownika USC, który koryguje akt urodzenia. Dopiero po korekcie taka osoba może na własny wniosek uruchomić procedurę zmiany imienia i nazwiska albo tylko imienia lub tylko nazwiska i po zakończeniu tego całego procesu - wnioskować do organu gminy o wydanie nowego dowodu tożsamości. Uważam, że można byłoby ten proces ułatwić, dając sądom możliwość orzekania w wyroku zmieniającym płeć od razu o nowym imieniu i nazwisku. Wtedy kierownik USC właściwie w czasie rzeczywistym mógłby wpisać obie te zmiany. Z pewnością byłoby to skrócenie drogi urzędowej, ale również spore ułatwienie dla obywateli, bo nie musieliby wszczynać odrębnej procedury administracyjnej. Niedawno mieliśmy taką sprawę - proces administracyjny po uzyskaniu wyroku sądu do zmiany imienia i nazwiska trwał dwa miesiące. A tak mogłoby to działać od ręki i jedyną czynnością po stronie obywatela pozostałoby złożenie wniosku o wydanie dowodu osobistego.
Rozmawiała Dorota Beker
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Reklama
Reklama