Choć jednomyślność jest najskuteczniejszym orężem w walce z rządem, oświatowe związki w sprawie podwyżek nadal nie mówią jednym głosem. Nie poddają się jednak i zamierzają walczyć o wzrost płac w tym roku.

Obecnie ustawa budżetowa nie przewiduje znaczących podwyżek dla nauczycieli. Co więcej, w tym roku najniższe wynagrodzenie stażystów jest poniżej płacy minimalnej. Nadzieją na lepsze zarobki są 3 mld zł ujęte w tzw. rezerwie budżetowej. Warunkiem wypłaty jest jednak nowelizacja Karty nauczyciela, która miała doprowadzić do zwiększenia pensum i reformy systemu wynagradzania. Ostatecznie minister nauki Przemysław Czarnek zaniechał tego pomysłu, a winą za pat negocjacyjny obarczył wszystkie związki zawodowe. Podwyżki jednak będą, ale znacznie skromniejsze od planowanych - od 4,4 proc. do 6 proc. i to dopiero od września 2022 r.
Związkowcy domagają się rozmów z premierem i poparcia inicjatywy obywatelskiej, która uzależnia nauczycielskie płace od przeciętnego wynagrodzenia, a nie od decyzji polityków w sprawie wzrostu kwoty bazowej.
Podzielone spotkanie
Dziś w siedzibie Forum Związków Zawodowych ma się odbyć spotkanie z przedstawicielami Związku Nauczycielstwa Polskiego. Tematem mają być m.in. tegoroczne podwyżki. Związkowcy mają też zastanawiać się, jak przekonać posłów do firmowanego przez ZNP projektu, który został skierowany do prac w sejmowej komisji edukacji, nauki i młodzieży, ale nie ma większych szans na uchwalenie. I choć największą siłą w negocjacjach z rządem są jednomyślność i wspólne postulaty, to oświatowa Solidarność nie zamierza uczestniczyć w spotkaniu. - Działamy we własnym zakresie, a jeśli nie uda nam się wywalczyć żądanych podwyżek i zmian w systemie wynagradzania, nie wykluczamy nawet strajku generalnego - deklaruje Ryszard Proksa przewodniczący Krajowej Sekcji Oświaty i Wychowania NSZZ „Solidarność”. Jak dodaje, choć minister nie odpowiedział na ostatnie pisma, związkowcy chcą powrotu do rozmów, „nawet do tych trudnych tematów jak zwiększenie pensum”.
Ochrona i przywileje
Oświatowa Solidarność domaga się również ochrony przedemerytalnej, bowiem propozycje resortu, które zakładały zwiększenie pensum, doprowadziłyby do odejścia z zawodu ok. 100 tys. nauczycieli. Chce też podwyżki w tym roku na poziomie 15 proc. - To ma być zaledwie waloryzacja o wskaźnik inflacji i w związku z brakiem podwyżek od 2020 r. - mówi Ryszard Proksa. Ostrzega, że jeśli samorządowi nauczyciele nie będą doceniani, grozi nam podobna sytuacja, jak ma miejsce w Stanach Zjednoczonych, gdzie szkoły państwowe są na niskim poziomie, a tylko prywatne placówki zapewniają wysoki poziom nauczania.
Związkowcy z Solidarności obawiają się, że tym razem resort może przygotowywać rozwiązania, które głównie wychodzą naprzeciw samorządom. A tym zależy przede wszystkim na ograniczeniu wydatków na edukację.
ZNP nie ukrywa, że liczył na współpracę z Solidarnością, która miała przekonywać posłów Zjednoczonej Prawicy do poparcia obywatelskiego projektu. - Bardzo jestem zaskoczony postawą szefa oświatowej Solidarności, który nie chce połączyć z nami sił w walce o godne płace. Projekt przecież można też na etapie prac parlamentarnych udoskonalać i wprowadzić rozwiązania, które proponują także inne związki, a różnią się tylko niewielkimi szczegółami - mówi Krzysztof Baszczyński, wiceprezes ZNP.
Również Sławomir Wittkowicz, przewodniczący WZZ „Forum-Oświata”, podkreśla, że wszystkie trzy centrale opowiadały się za powiązaniem nauczycielskich płac ze średnią krajową, a różnice między ich postulatami nie były znaczące. - Solidarność swoją decyzją przekreśla możliwość realizacji jednego z punktów porozumienia z rządem, które podpisała w 2019 r. w zamian za odstąpienie od strajku - przypomina.
Deklaruje, że jeśli chodzi o strategię na wywalczenie podwyżek, na stole leżą różne rozwiązania, łącznie ze sporem zbiorowym i strajkiem generalnym. - Nie będziemy się oglądać na to, że była pandemia i czy mamy poparcie wśród społeczeństwa - ostrzega Sławomir Wittkowicz.
Krzysztof Baszczyński dodaje, że związkowcy nie zamierzają zabiegać o spotkanie z ministrem Czarkiem, który - mimo zapewnień - nie zadbał o zwiększenie kwoty bazowej dla nauczycieli na ten rok. - O podwyżkach chcemy rozmawiać wyłącznie z premierem, który jednocześnie pełni funkcję ministra finansów i to on może podjąć decyzję o zwiększeniu wynagrodzeń - podkreśla Baszczyński.
Spory o lex Czarnek
Jednak nie tylko podwyżki zaprzątają związkowców. Są oni również zaangażowani w próby przekonania prezydenta, by nie podpisywał tzw. lex Czarnek, czyli ustawy, która zwiększa rolę kuratorów, łącznie z możliwością odwołania ze stanowiska niepokornego dyrektora oraz decydowania, jakie organizacje pozarządowe mogą się pojawiać w szkole. Dziś po południu przed Pałacem Prezydenta przeciwnicy ustawy organizują pikietę pod hasłem „Nadzwyczajna Rada Pedagogiczna”. - Ta kontrowersyjna ustawa już dwa tygodnie leży na biurku prezydenta. Wciąż mamy nadzieję, że zostanie zawetowana lub skierowana do Trybunału Konstytucyjnego - mówi Krzysztof Baszczyński.
Grzegorz Pochopień z Centrum Doradztwa i Szkoleń OMNIA, były dyrektor departamentu współpracy samorządowej MEN, uważa, że skoro prezydent zwleka z podpisem (choć ma na to 21 dni, czyli do 3 marca), to oznacza, że się cały czas waha. Choć podczas kampanii wyborczej deklarował, że chce, aby rodzice mieli większy wpływ na podmioty współpracujące z placówkami oświatowymi - przypomina.
Gra toczy się o wysoką stawkę, ponieważ w ocenie ekspertów prezydenckie weto wobec lex Czarnek będzie kolejną porażką szefa MEiN - po tym, jak wycofał się z dużej reformy systemu zatrudniania i wynagradzania nauczycieli.
ikona lupy />
Zmiany w oświacie / Dziennik Gazeta Prawna - wydanie cyfrowe