Kiedy Ministerstwo Klimatu i Środowiska przedstawiło swój projekt, wielu komentatorów zapowiadało koniec rentowności instalacji fotowoltaicznych. Trudno jednak zgodzić się z tymi opiniami - mówi Agnieszka Korbicz-Kozłowska, dyrektor ds. projektów strategicznych w SOLTEC, firmie dostarczającej komponenty do instalacji fotowoltaicznych.
Kiedy Ministerstwo Klimatu i Środowiska przedstawiło swój projekt, wielu komentatorów zapowiadało koniec rentowności instalacji fotowoltaicznych. Trudno jednak zgodzić się z tymi opiniami - mówi Agnieszka Korbicz-Kozłowska, dyrektor ds. projektów strategicznych w SOLTEC, firmie dostarczającej komponenty do instalacji fotowoltaicznych.
Wiceminister klimatu i środowiska Ireneusz Zyska w ostatnim wywiadzie dla DGP zapowiedział zastąpienie modelu opustowego - sprzedażowym od przyszłego roku, być może już od stycznia. Co te plany oznaczają dla prosumentów?
W dotychczasowym systemie nieskonsumowana energia, którą wyprodukowały panele fotowoltaiczne, zostaje wysłana do sieci energetycznej i jest w niej przechowywana za prosumenta przez 12 miesięcy. Plany rządu zakładają nowe rozwiązania, w których niewykorzystane kilowatogodziny będą sprzedawane po cenach bieżących ustalanych przez URE. Warunki tych rozliczeń budzą obawy inwestorów. Kiedy latem bieżącego roku Ministerstwo Klimatu i Środowiska przedstawiło swój projekt, wielu komentatorów zapowiadało koniec rentowności instalacji PV. Trudno jednak zgodzić się z tymi opiniami.
Kształt ostatecznej ustawy wciąż nie jest znany. Należy również pamiętać, że do życia zostaną powołani agregatorzy, którzy będą skupować energię wyprodukowaną przez instalacje PV i odsprzedawać ją innym odbiorcom energii elektrycznej po cenach korzystniejszych od aktualnych cen rynkowych. To również poprawi bilans ekonomiczny elektrowni fotowoltaicznych.
Proponowane zmiany mają zachęcić do większej autokonsumpcji i są powrotem do pierwotnej definicji prosumenta, który produkuje energię głównie na własne potrzeby. W osiągnięciu tych celów z pewnością pomoże inwestycja w magazyny energii. Zarówno te przydomowe, jak i kontenerowe. Te rozwiązania są już wprowadzane na świecie. Europejskim liderem w produkcji energii ze słońca są Niemcy, a tam w 2020 r. powstało 88 tys. instalacji PV, które posiadały własne akumulatory.
Jaki jest dla prosumenta koszt inwestycji w magazyny energii i na ile jest to skomplikowany proces?
Obecnie inwestycja w magazyn energii to poważny wydatek. Bateria o pojemności 10 kWh to koszt ponad 30 tys. zł. Do tego trzeba wyposażyć się w falownik hybrydowy, który podłączony jest zarówno do sieci, jak i do magazynu energii. Należy jednak pamiętać, że według zapowiedzi w nadchodzącym roku zostanie uruchomiona czwarta edycja programu „Mój Prąd”, który ma obejmować dofinansowania dla tych technologii. Może to zatem diametralnie poprawić rentowność inwestycji, która nawet bez dotacji posiada wiele zalet. Zwykłe jedno- lub trójfazowe falowniki przestają działać wraz z awarią sieci. W takiej sytuacji nawet w słoneczny dzień produkcja energii ustaje. Inwerter hybrydowy z funkcją UPS pozwala zabezpieczyć się przed takimi sytuacjami. To dlatego takie technologie są świetnym rozwiązaniem dla osób pracujących zdalnie lub dla firm, które są wyjątkowo wrażliwe na przerwy w dostawie napięcia. Mam tu na myśli np. zakłady produkcyjne, gospodarstwa rolne oraz chłodnie.
Montaż modułów akumulatorowych dla doświadczonego instalatora nie powinien stanowić problemu. Jednak mamy świadomość, że na rynku jest wiele firm, które stosunkowo niedawno zaczęły specjalizować się w zakresie instalacji fotowoltaicznych, a magazyny energii to temat, który dopiero zaczyna się rozwijać i wymaga edukacji.
Minister wskazuje, że sieci nie są w stanie dłużej dźwigać ciężaru systemu opustowego, zgadza się pani z tymi argumentami? Czy na sieci nie działają destabilizująco farmy fotowoltaiczne zakładane przez spółki energetyczne?
Rozwój fotowoltaiki w Polsce zaskoczył wszystkich. Moc fotowoltaiki rośnie szybciej, niż zakładano. Obecnie moc instalacji PV w Polsce wynosi już 5,6 GW. Według opublikowanego na początku roku raportu PEP2040 ten poziom miał zostać osiągnięty dopiero pod koniec tej dekady. Taka sytuacja musi mieć negatywne przełożenie na pracę sieci przesyłowej, a problemy z tym związane zaczynają być już widoczne. Na przykład w sierpniu bieżącego roku Enea poprosiła swoich klientów mieszkających w poznańskiej dzielnicy Szczepankowo o wyłączenie falowników z uwagi na prace serwisowe z użyciem agregatu prądotwórczego. Według komunikatu spółki działające w okolicy instalacje PV uniemożliwiłyby przeprowadzenie tej operacji. To tylko jeden z przykładów, ale już teraz słoneczne dni oznaczają lokalny wzrost napięcia w sieci w różnych częściach kraju, a to może przekładać się na wyłączenia elektrowni fotowoltaicznych w regionach dotkniętych tym problemem.
Farmy fotowoltaiczne są bardziej przewidywalne od rozproszonych instalacji prosumenckich, ponieważ mają swoich odbiorców energii, a to pozwala na łatwiejszy bilans instalacji. To jednak nie oznacza, że inwestorzy nie borykają się z żadnymi problemami w tym sektorze. Nieprzystosowana sieć nie jest gotowa na przyłączenie do niej kolejnych farm, a to powoduje opóźnienia i straty finansowe. Obecnie kilkaset już wybudowanych inwestycji czeka na odbiór, a z przyczyn technicznych to nie może się wydarzyć.
Czy jednak efektem zapowiadanych zmian nie będzie istotne wyhamowanie przyrostu mocy prosumenckich?
Żadne prognozy nie zapowiadają takiego scenariusza. Obecnie w Polsce jest już ponad 600 tys. prosumentów, a z końcem przyszłego roku najprawdopodobniej będzie ich milion. Popyt na fotowoltaikę wciąż jest bardzo duży, ponieważ obserwujemy obecnie bezprecedensowe wzrosty cen prądu i gazu, które najprawdopodobniej szybko się nie skończą. Energia z odnawialnych źródeł jest świetnym sposobem na obniżenie rachunków nie tylko dla gospodarstw domowych, ale również dla firm.
Jak to wszystko rozpatrywać w kontekście ciągłych podwyżek cen energii? Czy nie jest tak, że za wieloletnie zaniechania zapłacić mają konsumenci, a dodatkowo odbiera im się nawet korzystny system rozliczeń prosumenckich?
Zmiana systemu rozliczeń jest nieunikniona, aby móc dalej przyłączać mikroinstalacje prosumenckie. Natomiast wzrosty cen energii to złożony problem, który jest wyzwaniem nie tylko dla rządu w Polsce. Światowa gospodarka bardzo szybko wróciła do życia po koronawirusowym kryzysie, a to spowodowało dynamiczny wzrost popytu na energię. Ponadto państwa, które są głównymi eksporterami surowców, wykorzystują tę sytuację z przyczyn politycznych.
Bez dwóch zdań sieć energetyczna wymaga doinwestowania, jednak koszty takiej operacji będą ogromne. Należy zadać sobie pytanie, czy wzrost autokonsumpcji energii z OZE oraz subsydiowanie magazynów energii dla prosumentów nie będzie tańszym i prostszym rozwiązaniem.
Dotychczasowy system rozliczenia prosumentów jest korzystny, ale to nie oznacza, że proponowane rozwiązania będą gorsze. Z pewnością chwilowo obniżą popyt na instalacje w następnych miesiącach, ale rynek szybko odrobi zaległości poprzez zmodyfikowanie kanałów dystrybucji. Większy nacisk zostanie położony na instalacje komercyjne dla małego i średniego biznesu, natomiast nowi prosumenci będą agregowani przez klastry lub spółdzielnie energetyczne. Podobną politykę wprowadzają już rządy na całym świecie, od Australii po Stany Zjednoczone, a światowa energetyka ma dążyć do coraz większej digitalizacji, decentralizacji i dekarbonizacji.
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Reklama
Reklama