Członek komitetu chcącego odwołać w referendum prezydent Łodzi Hannę Zdanowską, Wojciech Bednarek skierował w środę wniosek do wojewody o wszczęcie postępowania kontrolnego ws. legalności zatrudnienia Zdanowskiej i zażądał od niej zwrotu 130 tys. zł do kasy miasta.

Wojciech Bednarek napisał do wojewody łódzkiego pismo, w którym podnosi sprawę legalności zatrudnienia prezydent Zdanowskiej z KO. "(...) Wnoszę o wszczęcie przez wojewodę łódzkiego postępowania kontrolnego w zakresie legalności zatrudnienia prezydent Hanny Zdanowskiej oraz innych prawomocnie skazanych pracowników samorządowych" - napisał członek komitetu referendalnego, domagającego się odwołania prezydent Łodzi.

W załączeniu Bednarek przesłał "wezwanie kierowane do Hanny Zdanowskiej do dobrowolnego zwrotu Miastu Łódź kwoty 130 tys zł bezpodstawnie pobranej z budżetu miejskiego oraz do opublikowania przeprosin".

"Hanna Zdanowska nie wykonała wezwania" - ocenia w piśmie Bednarek. Według niego prawnik prezydent Łodzi zasugerował, iż "Hanna Zdanowska skazana przez sąd karny na grzywnę, a nie karę pozbawienia wolności, mogła zostać zatrudniona w łódzkim urzędzie".

Chodzi m.in. o wyrok sprzed trzech lat, kiedy sąd skazał Hannę Zdanowską na grzywnę za poświadczenie nieprawdy w dokumentach.

Prokuratura zarzuciła Zdanowskiej, iż w grudniu 2008 r., kiedy obecna prezydent Łodzi, a wtedy posłanka PO, miała pomóc przygotować poświadczające nieprawdę dokumenty swojemu partnerowi Włodzimierzowi G. Na ich podstawie mężczyzna uzyskał kredyt w wysokości 200 tys. zł na zakup mieszkania w Łodzi od swojej partnerki. Jednym z dokumentów było poświadczenie przez Zdanowską, że otrzymała od G. 50 tys. zł zaliczki, a zdaniem śledczych Zdanowska tych pieniędzy nie dostała.

Wyrok skazujący Zdanowską na grzywnę zapadł tuż przed wyborami samorządowymi w 2018 roku. Wówczas Zdanowska po raz trzeci ubiegała się o prezydenturę Łodzi i wygrała wtedy w pierwszej turze. Pojawiły się pytania czy działaczka PO ma prawo stratować w wyborach, jako prawomocnie skazana. Jedni prawnicy twierdzili, że Zdanowska może objąć stanowisko, drudzy argumentowali, że prezydent może ubiegać o reelekcję, ale po wygranych wyborach nie ma prawa rządzić, a co za tym idzie pobierać wynagrodzenia.

Po zatarciu wyroku na jesieni 2019 r., Zdanowską uznano za niekaraną, ale pozostał problem zarobków za pierwszy rok trzeciej kadencji, czyli 130 tys. zł, których zwrotu do kasy miasta żąda Wojciech Bednarek.

Zdaniem łódzkiego radnego PiS Sebastiana Bulaka, prezydent Łodzi powinna oddać te pieniądze. "Jeśli będzie prawne potwierdzenie, że Hanna Zdanowska bezzasadnie pobierała te pieniądze, wówczas może się okazać, że okradała mieszkańców Łodzi" - podkreślił w rozmowie z PAP. "Należy też zbadać, czy przewodniczący rady miasta Marcin Gołaszewski mógł formalnie zatrudnić Zdanowską, która 3 lata temu nie mogła jeszcze przedstawić zaświadczenia o niekaralności" - zwrócił uwagę.

"To polityczna hucpa" - powiedział PAP przewodniczący łódzkiej rady miejskiej Marcin Gołaszewski z KO. "To ma na celu dyskredytowanie najlepszego prezydenta w historii Łodzi, czyli Hanny Zdanowskiej" - ocenił. "A już zarzuty względem mnie są totalnym absurdem" - przekazał.

W Łodzi trwa zbieranie podpisów pod wnioskiem o referendum ws. odwołania prezydent Zdanowskiej przed końcem kadencji. Aby zarządzić referendum, na listach musi się podpisać 10 proc. uprawnionych do głosowania - czyli przeszło 51 tys. osób. Komitet ma na to jeszcze ponad 50 dni. Nie ma jeszcze informacji na temat liczby zebranych dotąd podpisów.

Wśród zarzutów wobec Hanny Zdanowskiej jej przeciwnicy najczęściej wymieniają m.in. złe - ich zdaniem - zarządzanie miastem i zadłużanie Łodzi, wadliwe inwestycje, zbyt duże pensje urzędników.