- Obecność samorządowców w Sejmie niewątpliwie przyczyniłaby się do wzmocnienia prawnych gwarancji samodzielności finansowej JST - mówi Krzysztof Żuk, prezydent Lublina.

Ile Lublin straci na zmianach zawartych w Polskim Ładzie?
Według naszych wstępnych szacunków ok. 160 mln zł. Tyle tylko, że tę kwotę trzeba skorygować o skutki likwidacji odliczenia od podatku składki zdrowotnej.
To ile wtedy wychodzi?
Liczymy w sytuacji braku szczegółowych danych, ale w najlepszym wariancie stracimy 50 mln zł. Biorąc pod uwagę, że wcześniejsze reformy PIT skutkują ok. 65 mln zł ubytku, to sprawa zaczyna się robić poważna.
To znaczy?
Wpływy samorządów z PIT w 2019 r. sięgnęły ok. 56 mld zł. To mniej więcej tyle, ile wynosić miały nakłady inwestycyjne wszystkich JST. Teraz z tego podatku mamy stracić według szacunków Ministerstwa Finansów 10–11 mld zł. A to oznacza, że docelowo wydatki inwestycyjne samorządu nie będą już mogły zostać pokryte pieniędzmi pochodzącymi z udziału w PIT. Nieuzgodnienie z nami sposobu rekompensaty tych ubytków tworzy więc zagrożenie dla dalszych inwestycji samorządów. Dlaczego? Bo nasze sztywne wydatki budżetowe są nie do ruszenia. Oświata – przekazywana subwencja z budżetu państwa jest niedoszacowana. Polityka społeczna – też do niej dokładamy. Transport publiczny – zawsze był dotowany, a w pandemii tym bardziej. Tu nie ma na czym oszczędzać. Dlatego jeśli ubytek jednego z ważniejszych dochodów własnych nie zostanie zrekompensowany w postaci zwiększenia udziału JST w PIT, to trzeba będzie ograniczyć inwestycje.
Jakie na przykład?
Listy jeszcze nie mamy, mówimy o przyszłości. W tym roku w Lublinie realizujemy inwestycje w większości współfinansowane ze środków UE na ponad 500 mln zł. Przyszły rok to ich kontynuacja, rozliczanie perspektywy unijnej, a wkład własny będziemy musieli finansować długiem. A lata 2023–2025 to już wielki znak zapytania. Nie polemizujemy z rządem na temat jego planowanych działań, wręcz uważamy część z nich za korzystną dla naszych mieszkańców. Przypominamy tylko, że zgodnie z konstytucyjną zasadą adekwatności środków do zadań, jeśli rząd zmniejsza nam poziom dochodów, a jednocześnie nie odejmuje zadań do realizacji, to trzeba rozmawiać o rekompensacie. Mechanizm jest bardzo prosty – należy zwiększyć samorządom procentowy udział we wpływach z PIT dla utrzymania dotychczasowego poziomu dochodów własnych determinujących samodzielność finansową. Nie interesuje nas żadna subwencja inwestycyjna przewidziana, jak słyszymy, dla samorządów w Polskim Ładzie, bo to nie są dochody własne, tylko znaczony pieniądz.
No właśnie, samorządy twierdzą, że Polskim Ładem rząd zabiera im część dochodów własnych, a w zamian daje znaczony pieniądz, który uzależnia je od widzimisię władzy centralnej. Ale ostatecznie i tak samorządy wezmą te pieniądze, podobnie jak wzięły z RFIL.
RFIL trafił przede wszystkim do wybranych samorządów, którym bliżej do PiS. Udowodnili to w swoim raporcie profesorowie Flis i Swianiewicz. W pierwszej transzy RFIL pieniądze rozdzielono według ułomnej naszym zdaniem metodologii, ale jednak był jakiś algorytm. W kolejnych transzach już go zabrakło. W efekcie wiele dobrych merytorycznie i potrzebnych społecznościom lokalnym projektów nie uzyskało dofinansowania, a pieniądze nieraz trafiały na mało znaczące działania. Warto przypomnieć, że wszyscy ponieśliśmy straty na COVID, więc priorytetem było utrzymanie aktywności inwestycyjnej ogółu jednostek samorządu terytorialnego. Rekompensata w stylu subwencji to przejaw niewłaściwego i szkodliwego dla samodzielności finansowej samorządów myślenia. Samorządy już dawno złożyły projekt nowelizacji ustawy o dochodach JST zawierający propozycje wzmocnienia stabilności i wydajności dochodów własnych, ale rząd nie chce o tym rozmawiać. Dlatego walczymy chociaż o większe udziały procentowe w PIT. To legislacyjnie prosty zabieg, tylko trzeba chcieć go zrobić. A rząd, jak się wydaje, nie chce.
Bo wie, że na koniec dnia i tak weźmiecie subwencję inwestycyjną, nie mając alternatywy. To może zawalczycie o obiektywne kryteria rozdziału tych pieniędzy?
My nie okopujemy się w dyskusji i chcemy rozmawiać, zwłaszcza w ramach Komisji Wspólnej Rządu i Samorządu. Stanowisko poszczególnych korporacji samorządowych reprezentujących różne kategorie samorządów jest jasne – oszacujmy skutki rządowego programu dla samorządów i dyskutujmy w oparciu o nie, zamiast fałszować rzeczywistość. Słyszymy wypowiedź pana premiera Morawieckiego, że o 80 proc. wzrosły dochody samorządów, więc o co nam właściwie chodzi. Po pierwsze, ktoś przygotował premierowi nieprawdziwe dane dotyczące wzrostu dochodów, bo takiego wzrostu nie było, a po drugie, zapomniano dodać, że nasze sztywne wydatki wzrosły w jeszcze większym stopniu niż dochody, co wykazaliśmy w materiale przesłanym premierowi. W przypadku Lublina policzyliśmy, że w ostatnich latach wpływy z udziałów w PIT i CIT wzrosły o niecałe 120 mln zł, podczas gdy wydatki bieżące (bez wydatków na program 500+) wzrosły o prawie 370 mln zł. W tym samym czasie subwencja oświatowa została podwyższona o 102 mln zł, a wydatki na zadania subwencjonowane wzrosły o 187 mln zł. W roku 2020 subwencja oświatowa nawet nie pokryła kosztów wynagrodzeń pracowników sektora oświaty. Mimo takiej wiedzy rząd prowadzi dyskusję w złym kierunku. Jeśli uważa, że wydajemy za dużo, to niech np. przejmie do budżetu państwa w całości zadanie pokrywania funduszu płac wraz z pochodnymi pracowników oświaty. Wtedy zobaczymy, czy rzeczywiście kreujemy za duże wydatki oświatowe w stosunku do przekazywanej subwencji.
Pandemiczny 2020 r. samorządy zakończyły nadwyżką 5,6 mld zł, dla MF to argument, że sytuacja nie jest taka zła.
Ta nadwyżka, jak wykazał Związek Miast Polskich w oparciu o dane z Ministerstwa Finansów, spada z roku na rok. Weźmy np. miasta na prawach powiatu, czyli te, które najwięcej inwestują. W 2018 r. ich nadwyżka operacyjna wyniosła 7,2 mld zł, w 2019 r. – 6,3 mld, a w 2020 r. – 3,9 mld zł. Na tym zjawisku tracą nie tylko miasta i ich mieszkańcy, lecz państwo jako całość. Bo jeśli inwestycji będzie mniej, to udziały budżetu państwa w PIT i CIT czy dochody z VAT również będą mniejsze. Jesteśmy bezradni wobec pojawiających się w rządzie poglądów w stylu „zabierzemy samorządom i jakoś to będzie”. Związek Miast Polskich oszacował niedawno potrzeby inwestycyjne w Polsce lokalnej. Na samą sieć wodociągowo-kanalizacyjną powinniśmy wydać jeszcze ok. 100 mld zł, na gospodarkę odpadami ok. 25 mld zł, drogi lokalne to dalsze ok. 100 mld zł, a gdzie transport publiczny i infrastruktura społeczna? Szacowana w prognozach Ministerstwa Finansów nadwyżka operacyjna samorządów jest prawie dwa razy mniejsza od koniecznych wydatków infrastrukturalnych i rozwojowych, a przypomnieć należy, że ta nadwyżka jest głównym źródłem finansowania takich inwestycji. Bez niej czeka nas zastój.
Co was, samorządowców, jeszcze niepokoi w Polskim Ładzie?
W tej chwili analizujemy ten program, ale będzie dla nas czytelniejszy, gdy pojawią się projekty ustaw. Dla porównania Strategia na rzecz Odpowiedzialnego Rozwoju była modelowym przykładem dokumentu strategicznego, choć potem z jej realizacją pojawiły się problemy.
W lutym rząd szacował, że SOR zrealizowano w niemal 70 proc.
Nie chcemy się licytować, ale strategia powinna być monitorowana rok do roku, a na koniec należy zakomunikować, co zostało zrobione, co nie, jakie wskaźniki osiągnięto. Rząd takiego rozliczenia SOR nie przedstawił. Teraz mamy Polski Ład, zupełnie nowy dokument, który niesie ze sobą dalekosiężne skutki, których wciąż dokładnie nie policzono. A mieszkańcy nie przyjmują do wiadomości tego, że standard usług publicznych mógłby być obniżony. Wciąż nie wiemy, czy rząd planuje zreformować system finansowy samorządów, czy zmienione zostaną np. reguły zadłużania się. Nie wiemy, na jakich zasadach będziemy mogli planować nowe inwestycje. Rząd wprowadza zmiany w naszych dochodach podatkowych utrudniające nam m.in. rozmowy z bankami, z którymi negocjujemy nowe pożyczki i którym przedkładamy wieloletnie prognozy finansowe. Jak je budować w warunkach deklarowanych postanowień Polskiego Ładu, kiedy zaczną być one wdrażane i pojawią się wspomniane wyżej ubytki w PIT?
Już publicznie pan zadeklarował chęć ubiegania się o reelekcję. Czemu tak wcześnie?
Nie byłem zwolennikiem tej deklaracji, uznając, że to jeszcze nie ten czas. Natomiast pojawiły się informacje o potencjalnych kandydatach, a przy tej okazji uporczywie powtarzano plotkę, że w 2023 r. wybieram się do Sejmu lub Parlamentu Europejskiego. Postanowiłem jednoznacznie uciąć spekulacje. Ministrem już byłem, parlament mnie nie interesuje, chcę dalej pracować na rzecz Lublina i jego mieszkańców.
Czy jednak nie należy spodziewać się jakiegoś desantu samorządowców na listy wyborcze do Sejmu i Senatu, może we współpracy z Rafałem Trzaskowskim?
Jest to możliwe. Od kilku lat obserwujemy wyraźnie widoczne w polityce rządu deprecjonowanie roli samorządu terytorialnego, którego wbrew konstytucyjnej normie pozbawia się stopniowo samodzielności finansowej. Zmęczenie takim podejściem rządu jest wśród samorządowców coraz większe. Wśród wielu zadań, jakie wyznaczyła polska reforma samorządowa, przed JST jest rozwój lokalny i regionalny tych wspólnot. Trudno jednak realizować ten cel m.in. przy braku stabilności i pewności źródeł dochodów oraz adekwatności dochodów do realizowanych zadań. Obecność samorządowców w Sejmie niewątpliwie przyczyniłaby się do wzmocnienia prawnych gwarancji samodzielności finansowej JST, a w związku z tym do zapewnienia dalszego rozwoju wspólnot terytorialnych. Po bankructwie modelu rad narodowych w latach 80. nikt już nie powinien mieć wątpliwości, że z poziomu ministerstwa nie można skutecznie kierować rozwojem lokalnym.
Od kilku lat obserwujemy deprecjonowanie roli samorządu terytorialnego, którego pozbawia się stopniowo samodzielności finansowej
Rozmawiał Tomasz Żółciak