Robert Szyman: Zależy nam na jak najsprawniej działającym systemie rozszerzonej odpowiedzialności producenta, co, naszym zdaniem, gwarantuje zorganizowanie go przez przedsiębiorców. Jeśli system będzie źle skonstruowany i zarządzany, Polacy będą więcej płacić za śmieci

fot. Materiały prasowe
Robert Szyman, dyrektor generalny Polskiego Związku Przetwórców Tworzyw Sztucznych
Wkrótce czeka nas wdrożenie unijnej dyrektywy, która eliminuje z obrotu plastikowe przedmioty jednorazowego użytku. Czy to duże wyzwanie dla branży producentów tworzyw sztucznych i opakowań?
Pozytywnie przyjmuję deklaracje ministra od spraw klimatu Jacka Ozdoby w tej sprawie, zwłaszcza te, że ustawa dotycząca dyrektywy Single Use Plastics (SUP) będzie prostą transpozycją. To dobrze nas nastraja.
Nie zagrozi to kondycji waszej branży?
Na pewno warunki naszego funkcjonowania są utrudnione, bo jesteśmy pod ostrzałem zarówno Komisji Europejskiej, mediów, jak i opinii publicznej. Niekoniecznie słusznie, bo szkło czy papier też mają wiele negatywnych konsekwencji dla środowiska.
Choć cały czas będziemy mogli produkować na eksport, w warunkach, które tworzy dyrektywa, pożądanym dla nas kierunkiem jest przechodzenie na produkty wielorazowego użytku. Musi temu jednak towarzyszyć edukowanie konsumentów. To oni bowiem są najważniejszym ogniwem w całym systemie zarządzania odpadami. Cóż z tego, że mamy odpowiednio zorganizowany system odbioru, jeżeli połowa odpadów segregowanych jest źle wyselekcjonowana. Nie wspomnę już o tym, że nie spotyka się to z żadnymi konsekwencjami wobec tych, którzy je źle segregują.
Musi pan jednak przyznać, że wzrosty opłat za śmieci są bardzo dotkliwe dla mieszkańców.
Opłaty będą jeszcze wyższe. Ochrona środowiska, niestety, kosztuje.
System rozszerzonej odpowiedzialności producenta (ROP) zakłada jednak, jak sama nazwa wskazuje, że za odpady opakowaniowe odpowiadają wprowadzający opakowane produkty na rynek.
Założenie, że teraz producenci opakowań sfinansują system zarządzania odpadami, jest mitem. Obecnie opakowania stanowią tylko 13 proc. strumienia odpadów. Oznacza to, że 87 proc. to inne odpady komunalne – bio, zmieszane etc. Nawet przy właściwym segregowaniu odpady opakowaniowe powinny stanowić ok. 20 proc. śmieci. Wprowadzający opakowania będą zatem odpowiadać tylko za maksymalnie 20 proc. strumienia odpadów. Oznacza to, że wraz z wprowadzeniem ROP ceny za wywóz śmieci nie zmniejszą się istotnie. Jednak z drugiej strony, jeśli system ROP będzie źle skonstruowany i zarządzany, to Polacy będą więcej płacić za śmieci. Również dlatego nie podoba nam się obecny, zdominowany przez samorządy, skład zespołu doradczego ds. ROP przy Ministerstwie Klimatu i Środowiska. Ubolewamy, że brakuje nas w tym zespole. Ostatnie konsultacje odbyły się rok temu – ministerstwo zaprezentowało swój pomysł i na tym konsultacje się skończyły, a czujemy ogromny niedosyt.
Jak rozumiem, minister skłania się do tego, by system ROP organizował regulator.
Nie mogę zgodzić się z ministrem Ozdobą, że przedsiębiorcy nie mogą sobie sami zorganizować systemu ROP, tylko musi im pomóc ministerstwo. Nie ma też powodu, dla którego nie należałoby przywoływać jako zły przykład systemu węgierskiego.
To właśnie na Węgrzech jest system, w którym operator jest ustanowiony przez regulatora, i właśnie tam od kilku lat poziomy odzysku i recyklingu spadają. To niezbity dowód na to, że powinniśmy podążać w innym kierunku.
Jako producenci opakowań, choć nie stanowimy, tak jak wprowadzający produkty, pierwszej linii w tej sprawie, jesteśmy zainteresowani korzystaniem z czystego surowca do recyklingu. Dlatego zależy nam na jak najsprawniej działającym systemie ROP, co, naszym zdaniem, gwarantuje zorganizowanie go przez przedsiębiorców. Wzorem dla nas są tutaj Czechy, które wprowadziły efektywny, niedrogi i przyjazny dla biznesu oraz konsumentów system ROP.
Z recyklingiem wiąże się problem tzw. ekoprojektowania, czyli produkowania opakowań bardziej niż obecne zdatnych do przetworzenia. To duże wyzwanie?
Branża sobie z tym poradzi. Od wielu lat prowadzimy analizy i badania na ten temat. Są możliwości techniczne do tego, by wykonywać opakowania monomateriałowe, czyli z jednego rodzaju polimeru. Bo właśnie takie najlepiej nadają się do recyklingu.
Problem polega na tym, że my przygotowujemy to, czego oczekują wprowadzający produkty na rynek. W związku z tym od kilkunastu lat cała branża pracowała nad tym, by ograniczyć dostęp tlenu do produktu, co sprawia, że wędliny, sery czy warzywa mają dłuższą zdatność do spożycia. Stworzenie opakowań o takich właściwościach z jednego materiału rzeczywiście może być wyzwaniem. Poza tym zmiany będą też wymagały swego rodzaju edukacji konsumentów, bo opakowania przyjazne środowisku nie będą tak estetyczne jak obecne.
A jak odbiera pan deklaracje ministra Ozdoby ws. systemu depozytowo-kaucyjnego? Minister mówił, że propozycja zmian zostanie przedstawiona w pierwszym półroczu, a jej wejście w życie będzie uzależnione od tego, jak szybko branża będzie w stanie stworzyć taki system. Chodzi o to, by system ten był przyjazny dla obywateli, by np. nie trzeba było pokazywać paragonu przy zwrocie butelek.
Bardzo się cieszę, że administracja widzi rolę przedsiębiorców w zorganizowaniu go. Zapewni to lepszą jakość i większą efektywność tego systemu.
Czy generalnie uważa pan, że uda nam się to wszystko zrealizować i doczekamy się zarówno wprowadzenia ROP, jak i systemu depozytowego, dzięki czemu będziemy przetwarzać większość opakowań, które trafiają na rynek i plastic tax nie będzie tak bardzo dotkliwy?
Uda nam się, ale to będzie rewolucja. Nie jest zresztą sztuką, aby nam się to udało wprowadzić, tylko sztuką jest to, by system ROP był efektywny, nie taki, w którym producenci będą płacić więcej niż w systemach efektywnych, a system i tak nie będzie działał na korzyść odzysku i recyklingu opakowań.
Musimy wyciągnąć wnioski z dotychczasowych błędów – teraz też, od lat, mamy system odpowiedzialności producenta poprzez realizację obowiązku z pomocą organizacji odzysku. Nie sprawdził się on jednak, bo organizacyjnej odpowiedzialności za odpady opakowaniowe nie towarzyszy odpowiedzialność finansowa. Ale to jest wina regulatora, a nie przedsiębiorców, bo przedsiębiorcy funkcjonują w takich warunkach, jakie ustala regulator.
A co z plastic tax – uda nam się go zmniejszyć?
Ja bym nie demonizował plastic tax. Jeżeli nawet będziemy lepsi o 10–15 proc., to plastic tax nie spadnie do zera. Plastic tax to po prostu sposób realizacji wkładu własnego do budżetu UE. Nie jest zatem tak, że jak wprowadzimy różne obostrzenia, to zamiast 300 czy 400 mln euro zapłacimy 50 mln euro. Tak nie będzie. Choć oczywiście warto być bardziej eko i dzięki temu płacić mniej.
Jak przyjmujecie deklarację ministra Ozdoby, że plastic tax będzie płacony z budżetu państwa?
Z optymizmem. Dyrektywa SUP, ROP czy udział w systemie depozytowo-kaucyjnym wystarczą bowiem do tego, by zachęcać przedsiębiorców do odpowiednich działań, w tym dbałości o środowisko. Nie ma potrzeby jeszcze bardziej dociążać producentów.©℗