- Obecnie każda taryfa jest bardzo mocno brana pod lupę. Sprawdzający uwzględniają tylko absolutnie konieczne koszty - mówi w wywiadzie dla DPG Tadeusz Rzepecki przewodniczący Rady Izby Gospodarczej „Wodociągi Polskie”, prezes Tarnowskich Wodociągów Sp. z o.o.
- Obecnie każda taryfa jest bardzo mocno brana pod lupę. Sprawdzający uwzględniają tylko absolutnie konieczne koszty - mówi w wywiadzie dla DPG Tadeusz Rzepecki przewodniczący Rady Izby Gospodarczej „Wodociągi Polskie”, prezes Tarnowskich Wodociągów Sp. z o.o.
Czy Tarnowskie Wodociągi już złożyły wniosek o zmianę taryf?
Tak, nasz trzyletni termin obowiązywania dotychczasowej taryfy mija 17 maja. Termin, od którego zacznie obowiązywać nowa, będzie związany z datą publikacji w BIP decyzji o zatwierdzeniu taryfy przez dyrektora Regionalnego Zarządu Gospodarki Wodnej.
Jak duże to będą podwyżki?
Nie nazwałbym tego podwyżką tylko regulacją, zmiana cen oscyluje w granicach inflacji lub nieznacznie ją przewyższa. Można powiedzieć, że będzie to w granicach 2–5 proc. w stosunku rocznym.
I nie obawiacie się, że ze składaniem wniosków i ustalaniem taryf będą takie problemy, na jakie zanosiło się przed trzema laty?
Na szczęście zgłoszenie odbywa się w tych samych realiach prawnych jak wówczas, na podstawie tej samej ustawy i rozporządzenia taryfowego. Ta stabilność przepisów jest bardzo ważna. W 2018 r. groziły nam rewolucyjne zmiany w nowym projekcie rozporządzenia i to na tydzień, dwa przed złożeniem wniosków, szczęśliwie nie weszły w życie.
Na ile przedsiębiorstwo wodno -kanalizacyjne może zapobiegać wzrostowi cen?
Mamy obowiązek prowadzenia działalności w taki sposób, by minimalizować skutki zmian w poszczególnych latach. Czyli przyzwyczajeni jesteśmy do ograniczenia kosztów do niezbędnego minimum. Podstawą do obliczenia taryfy są tylko i wyłącznie koszty uzasadnione – takie zasady obowiązują od 20 lat, czyli od czasu kiedy zaczęła obowiązywać ustawa z 7 czerwca 2001 r. o zbiorowym zaopatrzeniu w wodę i zbiorowym odprowadzaniu ścieków (t.j. Dz.U. z 2020 r. poz. 2028). Obecne przepisy są do nich zbliżone.
O jakie koszty konkretnie chodzi?
Między innymi te związane z obowiązkiem spełniania wymogów środowiskowych, tytułu poboru wody, zrzutu ścieków, kosztów gospodarki osadowej. Duży udział stanowi zakup energii elektrycznej, także opłaty i podatki lokalne, bardzo wysokie ze względu na dużą wartość majątku trwałego naszego przedsiębiorstwa. Do tego dochodzą wynagrodzenia, amortyzacja, raty kapitałowe za wcześniej zaciągnięte zobowiązania inwestycyjne.
Te wszystkie koszty analizują dyrektorzy RZGW jako regulatorzy. Na czym polega różnica w stosunku do analiz przeprowadzanych wcześniej przez gminy?
Można by powiedzieć – na centralnym podejściu, pewnej globalności, co przyrównałbym do działań Urzędu Regulacji Energetyki będącego regulatorem na rynku energetycznym. Trzy lata temu miało to miejsce, bo trudno było wymagać, żeby to były analizy bardzo wnikliwe. Taryfy, w których koszty nie rosły znacząco, były zatwierdzane niemal automatycznie. W tej chwili widać, że każda taryfa jest bardzo mocno brana pod lupę. Sprawdzający uwzględniają tylko absolutnie konieczne koszty. To było już widać przy wcześniejszym, w ubiegłym roku, rozpatrywaniu wniosków niektórych przedsiębiorstw o skrócenie okresu obowiązywania taryfy.
W jakich sytuacjach przedsiębiorstwa występowały o skrócenie taryf, czyli w praktyce o ich podwyżkę?
Jedną z najważniejszych przyczyn był ponadinflacyjny wzrost cen energii elektrycznej. Przypominam, że dla przemysłu wzrost cen energii w ostatnich latach wyniósł nawet kilkadziesiąt procent. To bardzo silny impuls kosztotwórczy, niezależny od przedsiębiorstw wodociągowo-kanalizacyjnych. Regulator zgadzał się na zmianę stawek, o ile nie zużywano energii ponadnormatywnie. Często trzeba było wykazać, że są to ilości rzeczywiście niezbędne. Kolejny przyczynek to niewyobrażalna wręcz skala podwyżek w gospodarce odpadowej, szczególnie osadowej. Trzeci powód, także podnoszony przez przedsiębiorstwa, to wzrost płac w gospodarce. Także ponadinflacyjny, choć oczywiście bardziej zależny od samego przedsiębiorstwa. Można tych płac wprawdzie nie podnosić, ale pytanie, czy wówczas ktoś się w takiej firmie będzie chciał zatrudnić lub pozostać? Tego typu zmiany regulator również akceptował, choć może nie tak automatycznie, jak przy niezależnych od firmy wzrostach cen energii czy zagospodarowania odpadów. Jeżeli zmiany płac wynikały np. z porozumień zbiorowych lub dodatkowych porozumień ze związkami zawodowymi, to stanowiły podstawę do uznania przez regulatora kosztów za uzasadnione.
A czego nie akceptowały RZGW?
Niekiedy oczekiwanych przez samorządowców, a uzasadnionych lokalnymi potrzebami podwyżek zysków celem pobrania od przedsiębiorstwa dywidendy na cele niezwiązane z rozwojem infrastruktury wodociągowo-kanalizacyjnej. Regulator nie zezwalał także na uznanie za zasadne wspierania reklamy czy działań o charakterze społecznym. Był też bardzo wyczulony na tzw. subsydiowanie skrośne w przedsiębiorstwach posiadających różne rodzaje działalności, np. jeśli przedsiębiorstwo zajmowało się dodatkowo gospodarką odpadami, to pojawiało się pytanie, czy koszty gospodarki odpadowej nie zostały przeniesione na te stanowiące podstawę opłat za wodę i ścieki. Zwracał też uwagę, czy nie doszło do subsydiowania skrośnego między wodą a kanalizacją.
Czy koszty covidowe też będą uznawane za uzasadnione?
Każde przedsiębiorstwo będzie starało się pokazać, jakie są skutki pandemii koronawirusa, ale przeciętnie w skali kraju trzeba je traktować jako bardzo umiarkowane. W regionach turystycznych spadek ilości usług wodociągowych i przychodów z nich był nawet 30-procentowy. W takich sytuacjach szansa na zmianę taryf jest większa. Podajemy bowiem regulatorowi sprawozdania finansowe zawierające ilości i przychody ze sprzedanych usług – to jest obiektywny dowód na poniesione koszty i uzyskane przychody. Ale już np. w Poznaniu czy Wrocławiu tego nie widać w stopniu znaczącym. Na obszarach położonych poza wielkimi miastami, gdzie często do domów rodzinnych w okresie epidemii wrócili studenci czy pracownicy na pracę zdalną, odnotowuje się nawet większą sprzedaż. Jeżeli więc wnioski z takimi danymi będą rozpatrywane, to musimy się liczyć z tym, że regulator będzie uważnie im się przyglądał. Czeka nas także karkołomne zadanie – przewidzieć, jak długo będzie trwał stan epidemii – przecież taryfy będą stosowane przez trzy kolejne lata.©℗
Rozmawiała Zofia Jóźwiak
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Reklama
Reklama