Nie bliskość miejsca zamieszkania, lecz stopień realizacji zaleceń wynikających z orzeczenia powinien być kryterium przy wyborze szkoły dla dziecka z niepełnosprawnością. A gmina powinna zapewnić mu transport.
Nie bliskość miejsca zamieszkania, lecz stopień realizacji zaleceń wynikających z orzeczenia powinien być kryterium przy wyborze szkoły dla dziecka z niepełnosprawnością. A gmina powinna zapewnić mu transport.
Obowiązek dowożenia dzieci do placówek oświatowych często bywa kością niezgody pomiędzy rodzicami dzieci a władzami samorządowymi. Nierzadko takie spory znajdują finał w sądzie. W gminach, w których szkoły są znacznie oddalone od miejsca zamieszkania lub są dzieci z niepełnosprawnościami, musi być zorganizowany bezpłatny transport z opiekunem lub wypłacona rekompensata (patrz infografika). Problemy zaczynają się, gdy rodzice wybierają inne placówki niż samorządowe. Takie decyzje napotykają na duży opór ze strony lokalnych włodarzy, którzy odmawiają dowozu, tłumacząc, że na miejscu dysponują właściwymi placówkami.
Burmistrz wie lepiej
W Wojewódzkim Sądzie Administracyjnym w Szczecinie zapadły niedawno dwa wyroki w takiej sprawie (z 4 lutego 2021 r. pod sygn. akt II SA/Sz 314/20 oraz II SA/Sz 358/20). Zgodnie z nimi rodzice dzieci niepełnosprawnych mają prawo wybrać inną placówkę oświatową niż ta, która jest bliżej miejsca zamieszkania i została zaproponowana przez gminę, a powodem takiej decyzji może być fakt, iż dysponuje ona lepszym wyposażeniem oraz kadrą.
Jedno z tych orzeczeń dotyczy matki dziecka niepełnosprawnego, która pod koniec stycznia 2020 r. zwróciła się z wnioskiem do samorządu o organizację dowozu dziecka do ośrodka rehabilitacyjno-edukacyjno-wychowawczego. Burmistrz odmówił, wskazując, że najbliższą placówką oświatową spełniającą zalecenia określone w orzeczeniu o potrzebie kształcenia specjalnego jest inna placówka i do niej gmina może zapewnić transport i opiekę.
– Burmistrz nie rozważył, czy sposób realizacji zaleceń wynikających z orzeczenia będzie w obu placówkach tożsamy – mówi Łukasz Łuczak, pełnomocnik rodzica. I podkreśla, że ośrodek, do które uczęszczało już dziecko, posiada wysoce wykwalifikowaną kadrę terapeutyczną i dydaktyczną.
W przypadku drugiego wyroku rodzic chciał zapisać dziecko do innej placówki niż ta wskazana przez samorząd, bo uznał, że tam lepiej się nim zaopiekują.
– W obu sprawach rodzice wygrali, bo sąd podkreślił, że samorząd nie powinien brać pod uwagę tylko odległości, ale to, która placówka spełni zalecenia wynikającego z orzeczenia o potrzebie kształcenia specjalnego – mówi Paulina Sokołowska, prowadząca placówki, do których uczęszczają dzieci skarżących.
Ireneusz Kabat, zastępca burmistrza Drawska Pomorskiego, który reprezentował samorząd w jednej z omawianych spraw, podkreśla, że czeka na pisemne uzasadnienie orzeczenia. Informuje, że dowóz jednego dziecka do jest już realizowany, a rocznie będzie to kosztowało miasto ok. 30 tys. zł. – Dziennie bus z opiekunem musi przejechać cztery razy, co daje nam około 26 km. Łącznie na dowożenie dzieci w tym roku wydamy z własnych budżetów ponad 600 tys. zł rocznie – wylicza. I przekonuje, że w samorządowych placówkach również są znakomici specjaliści i dzieci mogłyby tam uczęszczać. – Obawiam się jednak, że niebawem niektórzy rodzice wybiorą placówki jeszcze bardziej oddalone od miejsca zamieszkania niż ta, która była przedmiotem sporu – dodaje.
Sądowe rozstrzygnięcia
Prawnicy potwierdzają, że podobnych sporów jest niemało. – Na szczęście coraz więcej sądów dostrzega to, że liczy się dobro dziecka, a nie tylko odległość do najbliższej placówki, która wcale nie musi być właściwą dla określonej dysfunkcji ucznia – mówi Beata Patoleta, adwokat i ekspert ds. prawa oświatowego.
Nie jest to jednak, jak wskazują, regułą wśród samorządowców. – Lokalni włodarze skupiają się wyłącznie na szukaniu oszczędności, a nie biorą pod uwagę dobra dziecka, które w innej placówce może mieć lepsze warunki. Nie zwracają uwagi np. na to, że dziecko już przed prawem do darmowego dowozu uczęszcza do danej placówki – mówi mec. Łuczak.
Podobne wyroki zapadły wcześniej np. w WSA w Lublinie, Krakowie czy Gdańsku. W tym pierwszym sąd wskazał, że nie jest wykluczone, iż za najbliższą jednostkę uznane będzie przedszkole znajdujące się na terenie innej gminy, a nawet powiatu lub województwa, jeżeli na terenie gminy, w której mieszka dziecko niepełnosprawne, nie byłoby stosownej placówki. Z kolei krakowski sąd wprost wskazał, że przez pojęcie najbliższego przedszkola nie należy rozumieć tylko placówki położonej najbliżej geograficznie, lecz trzeba wziąć pod uwagę to, czy posiada ona warunki umożliwiające prawidłowe kształcenie dziecka z konkretnym rodzajem niepełnosprawności. Nie można wykluczyć, że przedszkole znajdujące się w sąsiedztwie miejsca zamieszkania dziecka nie będzie miało możliwości, by w pełni zapewnić prawidłowy przebieg nauczania i rozwoju, zgodnie z zaleceniami wynikającymi z orzeczenia o kształceniu specjalnym. Podobnie w wyroku, który zapadł przed WSA w Gdańsku, wskazano, że na bliskość (szkoły, przedszkola, ośrodka) składa się nie tylko element położenia geograficznego (a więc odległość od miejsca zamieszkania dziecka), ale również warunki odpowiadające potrzebom podopiecznego z konkretnym rodzajem niepełnosprawności.
Dowożenie uczniów
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Reklama
Reklama