Wsparcie jest jednak na inwestycje, a bardziej przydałyby się teraz pieniądze na bieżące funkcjonowanie. Rozwiązanie chwalą ci, którzy chcą szybciej zmienić charakter swojej miejscowości

Do 13 lutego o nowe wsparcie mogą występować gminy górskie wymienione w uchwale nr 102 Rady Ministrów z 12 stycznia 2021 r. (M.P. poz. 26), która zmieniła uchwałę nr 6 RM z 23 lipca 2020 r. w sprawie wsparcia na realizację zadań inwestycyjnych przez jednostki samorządu terytorialnego (M.P. poz. 662). Przy czym pieniądze można wydać jedynie na zakupy inwestycyjne lub inwestycje w ogólnodostępną infrastrukturę turystyczną oraz w infrastrukturę komunalną związaną z usługami turystycznymi.
Z naszych rozmów z samorządowcami wynika, że nie odmówią przyjęcia wsparcia, ale woleliby myśleć o inwestycjach później. Teraz dokucza im przede wszystkim brak bieżących wpływów, bo zamarła turystyka. A każde spuszczenie przez turystę wody w toalecie to – jak wyjaśnia obrazowo Roland Marciniak, burmistrz Świeradowa Zdroju – 5 groszy więcej do budżetu gminy.
Jest też inna kwestia – wysokość nowego wsparcia zależy od jednego z dwóch czynników. Albo trzeba było dużo inwestować w ostatnich pięciu latach (kto mało inwestował, ten i teraz niewiele dostanie), albo zwolnić wybrane grupy przedsiębiorców z podatku od nieruchomości, a taka decyzja nie była dla JST łatwa, gdy budżet świecił pustkami.
W jakiej wysokości
Wsparcie, które uchwalił rząd 12 stycznia br., wynosi:
  • 40 proc. wysokości wydatków poniesionych przez gminę na realizację inwestycji, średniorocznie w latach 2016–2020, jednak nie więcej niż 8 mln zł, lub
  • 80 proc. utraconych przez gminę dochodów z tytułu zwolnienia w I kwartale 2021 r. z podatku od nieruchomości gruntów, budynków i budowli związanych z prowadzeniem działalności gospodarczej w zakresie: usług hotelarskich lub usług kolejek linowych naziemnych, kolejek linowych, wyciągów orczykowych i wyciągów narciarskich (podklasa 49.39.Z PKD).
Konieczność spełnienia pierwszego z dwóch warunków niespecjalnie cieszy burmistrza Szczyrku, bo – jak mówi Antoni Byrdy – gdy w 2014 r. obejmował urząd, miasto miało 23-milionowy budżet i 10 mln zł zadłużenia. W pierwszej kolejności burmistrz musiał więc wziąć się za oddłużanie. Dziś Szczyrk ma 35-milionowy budżet i zero zadłużenia, ale ceną za to był brak dużych inwestycji. Średnio na rok były to 4 mln zł, więc teraz 40 proc. liczone na podstawie średniorocznych inwestycji w latach 2016 –2020 oznaczałoby wsparcie rzędu 1,6 mln zł. – Dla porównania, niektóre duże gminy miejskie mogą uzyskać nawet 8 mln zł – mówi burmistrz Szczyrku. Jego zdaniem bardziej miarodajny przy udzielaniu rządowego wsparcia byłby wskaźnik wpływów z turystyki. W Szczyrku kształtuje się on na poziomie 90 proc., a 70 proc. ogólnych dochodów miasto zarabia zimą. Tymczasem, jak mówi Antoni Byrdy, na liście gmin objętych rządowym wsparciem są też takie, którym turystyka przynosi tylko 20 proc. budżetowych wpływów. Reszta to wpływy z zakładów pracy, magazynów itp. – Ja tego wszystkiego nie mam – podkreśla. Dlatego nie satysfakcjonuje go też drugi warunek – by rekompensata pokrywała 80 proc. utraconych wpływów z tytułu zwolnienia w I kwartale 2021 r. z podatku od nieruchomości. Dla Szczyrku oznaczałoby to rezygnację z ponad 2 mln zł podatkowych wpływów. Do tego miasto musiałoby dołożyć swoje 20 proc. (ok. 400 tys. zł), by całość, czyli 100 proc., przeznaczyć na cel założony w rządowej uchwale. – Miałbym więc pieniądze na inwestycje, ale w budżecie zabrakłoby mi 2 mln zł – mówi Antoni Byrdy.
Zwraca też uwagę na to, że zwolnienie dostaliby przedsiębiorcy z określonych branż (np. hotelarskiej, kolejek linowych), którzy niekoniecznie są ze Szczyrku. A przecież są jeszcze mieszkańcy. – Ciekawe, czy byliby zadowoleni z tego, że ich podatki idą na pomoc innym, a rząd refinansuje tylko 80 proc. zwolnienia – mówi nasz rozmówca. Dlatego w jego przekonaniu trzeba to wszystko jeszcze policzyć i porównać. Porównanie ma przynieść odpowiedź, co się bardziej gminie opłaca: czy zwolnić z podatku od nieruchomości hotelarzy oraz właścicieli kolejek liniowych i wyciągów narciarskich, a w zamian dostać rekompensatę w wysokości 80 proc. utraconych z tego tytułu wpływów, czy może jednak nie przyznawać zwolnienia, a w zamian sięgnąć po inne wsparcie. Jakie? – Od marszałka województwa – mówi Antoni Byrdy, który zna już założenia tej pomocy, ale jeszcze nie chce ujawniać szczegółów. Na razie radni w jego mieście postanowili o odroczeniu terminu płatności podatku od nieruchomości do 31 maja br. Na decyzję o zwolnieniu mają jeszcze czas – do 13 lutego br.
Takiego dylematu nie mają radni Czarnego Dunajca. Na 1 lutego 2021 r. zaplanowana została sesja rady gminy, na której radni mają podjąć uchwałę w sprawie zwolnień z podatków. – Szacujemy, że maksymalna wysokość zwolnień może wynieść 154 tys. zł – mówi wójt gminy Marcin Ratułowski. Czarny Dunajec wystąpi o wsparcie z obydwu mechanizmów wprowadzonych rządową uchwałą z 12 stycznia br. Będzie się więc ubiegać o rekompensatę 80 proc. utraconych dochodów z tytułu wprowadzenia za cały I kwartał 2021 r. zwolnień z podatku od nieruchomości wskazanych w uchwale. Ponadto wskaże inwestycje w infrastrukturę turystyczną, które będą odpowiadać 40 proc. wysokości wydatków poniesionych przez gminę na inwestycje w latach 2016‒2020. – Z pierwszego mechanizmu możemy odzyskać 80 proc. z kwoty ok. 150 tys. zł. Z drugiego liczymy na ok. 4 mln zł – informuje wójt Ratułowski. Nie ma wątpliwości, że 80 proc. zwrotu z utraconego dochodu będzie stanowić realne wsparcie dla gminy, w szczególności, jeśli spojrzeć na zeszły rok, gdy gmina wprowadziła stosowne zwolnienia podatkowe, a nie miała perspektywy rekompensaty wynikłego z tego tytułu uszczuplenia dochodów. Uchwała w tej sprawie zapadła w kwietniu 2020 r. (z mocą od 1 kwietnia 2020 r.) i – jak podkreśla wójt – stanowiła wzór dla samorządów z terenu Podhala. Z tytułu wprowadzonych wtedy zwolnień gmina utraciła łączny dochód w wysokości ponad 81 tys. zł.
Na jaki cel
Uchwalone przez rząd 12 stycznia br. wsparcie może być przeznaczone na finansowanie lub dofinansowanie zakupów inwestycyjnych lub inwestycji w ogólnodostępną infrastrukturę turystyczną oraz w infrastrukturę komunalną związaną z usługami turystycznymi, w szczególności na budowę, rozbudowę, przebudowę lub modernizację:
  • szlaków turystycznych pieszych, rowerowych, konnych, wodnych, narciarskich i turystyki zimowej, a także ich oznakowanie,
  • placów, deptaków, promenad, parków, punktów widokowych,
  • parkingów, wypożyczalni sprzętu rekreacyjnego,
  • skansenów, muzeów, obiektów kultury regionalnej i innych atrakcji turystycznych,
  • infrastruktury komunalnej niezbędnej do świadczenia lub rozwoju usług turystycznych, w szczególności dróg, chodników, oczyszczalni ścieków.
Samorządowcy chcieliby znać więcej szczegółów dotyczących rządowego wsparcia, np. wiedzieć, czy, a jeśli tak, to do kiedy muszą skończyć dofinansowywane inwestycje. W rządowej uchwale nic na ten temat nie ma.
Burmistrz Świeradowa Zdroju wie doskonale, na co wyda pieniądze. – Z powodu pandemii zawiesiliśmy w ubiegłym roku budowę: pijalni wody mineralnej, wieży widokowej i otwartych basenów miejskich – wylicza Roland Marciniak. Sam określa je mianem „dźwigni inwestycyjnych” dla miasta, którym zarządza. W planach jest też uzbrojenie nowych terenów pod turystykę. Teraz, dzięki wsparciu, jest szansa na powrót do realizacji tych projektów, zwłaszcza że wszystkie pozwolenia są już dawno wydane. Wybudowanie pijalni to – jak informuje burmistrz – 0,5 mln zł. Wieża widokowa będzie kosztować gminę trzy razy tyle (1,5 mln zł), a pierwszy etap budowy otwartych basenów (dwie niecki) to 2 mln zł. Tyle samo wyniesie wkład własny do projektu unijnego zakładającego uzbrojenie nowych terenów turystycznych (cała inwestycja to 9 mln zł).
Dlaczego akurat baseny miejskie? – Wszelkiego rodzaju wirusy, jak widać, panują głównie zimą. Jeżeli nadal miałyby być różnego rodzaju lockdowny, zwłaszcza zimą, to trzeba przechodzić z oferty zimowej na letnią – tłumaczy burmistrz Świeradowa. W urzędzie wyliczyli, że miasto może liczyć na ok. 6 mln zł. To sporo, ale i niewiele, jeśli porównać ze stratami budżetu w czasie pandemii. Z powodu braku samej tylko opłaty miejscowej gmina straciła w ubiegłym roku i straci w bieżącym w sumie ok. 3 mln zł.
W Czarnym Dunajcu rządowe wsparcie zasili trzy inwestycje: budowę ścieżki rowerowej, budowę dwupoziomowego tarasu widokowego oraz kompleksową modernizację dawnej stacji PKP w Czarnym Dunajcu wraz z parkingiem dla obsługi rowerowego ruchu turystycznego. Ścieżka rowerowa połączy Czarny Dunajec z Odrowążem, będzie też kładka rowerowa nad Potokiem Piekielnickim. – Dzięki temu turyści rowerowi zobaczą unikatową pod względem walorów przyrodniczych część torfowisk wysokich wraz z rozlewiskiem spowodowanym działalnością bobrów – wyjaśnia wójt.
Z kolei dwupoziomowy taras widokowy powstanie na Bachledówce, na granicy Ratułowa z Czerwiennym. Inwestycja ta ma wzmocnić potencjał turystyczny w obrębie kościoła Matki Bożej Częstochowskiej na Bachledówce (gdzie prężnie rozwija się turystyka religijna) i w obrębie miejsca, gdzie planowany jest dom pamięci sługi bożego ks. kard. Stefana Wyszyńskiego.
– Zauważyć należy pewną tendencję, że gminy wiejskie, a taki charakter ma nasza gmina, korzystają na wprowadzonych mechanizmach w ramach tarcz dla samorządów, bo zyskują więcej środków na inwestycje niż gminy miejskie – mówi wójt Czarnego Dunajca Marcin Ratułowski. Podkreśla, że dzięki turystycznym inwestycjom jego gmina zmienia swój charakter z rolniczego na usługowy. – Jakakolwiek pomoc z zewnątrz przyśpiesza ten proces – dodaje.
Bieżące potrzeby
Jednak to nie brak pieniędzy na inwestycje spędza dziś sen z powiek gminnym włodarzom. Przede wszystkim nie starcza im na bieżące potrzeby. – Komu mam przestać płacić? Nauczycielom, urzędnikom? Mam nie oświetlać miasta? Mam go nie odśnieżać? – wylicza jednym tchem burmistrz Szczyrku. Uważa, że dużo lepiej byłoby, gdyby rządowe wsparcie mogło pójść w połowie na inwestycje, a w połowie na bieżące potrzeby.
Dla Świeradowa Zdroju sezon zimowy przypada na 70 dni (zaczyna się tydzień przed Bożym Narodzeniem). Z powodu pandemii miasto traci dziennie 60 tys. zł, więc łatwo policzyć, że do połowy marca nie wpłynie do budżetu 4,2 mln zł. Gmina traci bezpośrednio nie tylko z powodu opłaty uzdrowiskowej, lecz także ogólnego zastoju, czego przykładem jest gospodarka wodno-ściekowa. – Każdy turysta zużywa u nas dziennie 150 litrów wody i tyle samo produkuje ścieków. W sezonie, gdy miasto jest pełne, mamy dziennie ok. 8 tys. turystów. Nasza oczyszczalnia przerabia wtedy 1600–1700 msześc. ścieków. Turysta przyjeżdża, idzie do toalety, naciska spłuczkę, a miasto ma z tego 5 groszy – tłumaczy Roland Marciniak. Teraz – jak mówi – w czasie zastoju miasto traci na samej wodzie i ściekach 13 tys. zł dziennie, bo oczyszczalnia wykorzystuje tylko połowę swoich mocy przerobowych. A koszty jej utrzymania są stłe i gmina musi je ponosić.
Z tym samym problemem borykają się też w innych miastach. Miejski Zakład Komunalny Sp. z o.o. w Polanicy-Zdroju, należący w 100 proc. do tamtejszej gminy, odnotował np. w 2020 r. spadek sprzedaży z oczyszczania ścieków rzędu ok. 640 tys. zł, z dostaw wody – ok. 439 tys. zł, z wywozu odpadów komunalnych – ok. 230 tys. zł , z usług parkingowych – ok. 80 tys. zł (MZK dzierżawi od gminy parkingi miejskie, które są płatne).
Samorządowcy boją się, co będzie dalej. W Świeradowie Zdroju na 430 zarejestrowanych firm w tej chwili nie pracuje 390. Bo jak nieczynny jest stok, to nie ma co robić instruktor narciarstwa, nie działa wypożyczalnia nart, nie jeżdżą taksówki, pozamykane są hotele, pensjonaty, restauracje.
– Gmina Polanica-Zdrój odnotuje w 2021 r. z wpływów z opłat miejscowych średnio miesięcznie stratę w wysokości ok. 112 tys. zł – informuje burmistrz Mateusz Jellin. Wpływy z podatku dochodowego od osób fizycznych były w 2020 r. mniejsze od wpływów w 2019 r. o niemal 158 tys. zł, z opłaty uzdrowiskowej – o prawie 515 tys. zł. ‒ Będzie to skutkowało w 2022 r. mniejszą o prawie 515 tys. zł dotacją z budżetu państwa – wyjaśnia burmistrz.
Obawy o przyszłość
Niemal wszyscy włodarze apelują o nieuwzględnianie feralnych lat 2020 i 2021 r. w przygotowywaniu wieloletniej prognozy finansowej. Bo nie trzeba dużej wyobraźni, by przewidzieć, że przy obecnych regulacjach samorządom przestaną się spinać budżety na lata 2022, 2023, 2024. Artykuł 243 ustawy o finansach publicznych (t.j. Dz.U. z 2019 r. poz. 869; ost.zm. Dz.U. z 2020 r. poz. 2320) uzależnia bowiem dopuszczalne zadłużenie na dany rok od średniej relacji dochodów do wydatków w ostatnich siedmiu latach. Jeżeli więc nic nie zmieni się w mechanizmie obliczania dopuszczalnego wskaźnika zadłużenia (nie zostaną z niego wyjęte lata 2020 i 2021), to w najbliższych latach gminy nie będą mogły w ogóle sięgać po zewnętrzne źródła finansowania. A to oznacza, że stracą płynność. – Nie chodzi o to, że ktoś z nas chce na siłę zadłużać miasto. Mieszkamy w małych miejscowościach i nikt z nas nie chce, żeby nas potem do końca życia palcami wytykali – mówi burmistrz Szczyrku. Uważa jednak, że takie poluzowanie ustawowego kagańca jest niezbędne. – Siedzimy teraz ze skarbnikiem miasta i próbujemy coś w ramach tego kagańca stworzyć, ale nie bardzo mamy pole manewru. Za godzinę mam spotkanie z przedstawicielami wszystkich referatów. Już teraz widzę, że będą potrzebne cięcia wydatków bieżących – referuje Antoni Byrdy.
Podobne obawy mają inni włodarze. – COVID-19 minie, a gminy, nie tylko górskie, zostaną z brakiem płynności finansowej. To będzie problem dla setek samorządów – wieszczy burmistrz Świeradowa-Zdroju.