Kwestia kodów na workach na odpady jest jeszcze w fazie wstępnej dyskusji, a już pojawiły się wątpliwości. Samorządowcy podkreślają, że finansowanie infrastruktury to zadanie spółdzielni.

Indywidualne rozliczanie mieszkańców z jakości segregacji byłoby możliwe tylko wówczas, gdy gmina zapewni techniczne możliwości identyfikacji odpadów komunalnych wytwarzanych w poszczególnych lokalach. Zakłada to projekt nowelizacji ustawy o utrzymaniu czystości i porządku w gminach, który został przekazany do konsultacji. Przewiduje on także, że wówczas rada gminna będzie mogła postanowić o indywidualnym składaniu deklaracji przez właściciela lokalu lub osobę, która faktycznie go zamieszkuje.
– Obawiamy się presji, by wprowadzać indywidualne rozliczenia – mówi jeden z samorządowców z południowo-wschodniej części kraju.
Skąd podejrzenie, że mieszkańcy mogą się tego domagać? Wiadomo, że jakość selektywnej zbiórki w zabudowie wielorodzinnej pozostawia wiele do życzenia. Obecnie w praktyce niemożliwe jest wychwycenie i ukaranie osoby, która odpadów nie dzieli na frakcje, a za brak segregacji grożą sankcje – w zależności od gminy nawet czterokrotność stawki podstawowej. Są samorządowcy, którzy przyznają, że nawet 100 proc. budynków wielorodzinnych w ich gminie powinna obejmować podniesiona stawka. Sankcja w wypadku jej nałożenia objęłaby wszystkich mieszkańców.

Pomysł dobry, ale…

Problem odpowiedzialności grupowej rozwiązałby system z kodami kreskowymi na workach. Pytanie jednak, kto miałby go sfinansować?
Maciej Kiełbus z Kancelarii Prawnej Krystian Ziemski & Partners zwraca uwagę, że zgodnie z obowiązującymi przepisami to właściciel nieruchomości jest zobowiązany zapewnić odpowiednie miejsce gromadzenia odpadów.
W projekcie mowa jest jednak o zapewnieniu przez gminę technicznej możliwości identyfikacji odpadów. – To próba przerzucania odpowiedzialności za złą jakość segregacji na gminy – mówi przedstawiciel jednego ze związków międzygminnych w Wielkopolsce.
Często problem leży w niedostosowaniu altanek do systemu pięciu pojemników. Brakuje w nich miejsca lub dostęp do nich jest utrudniony. Spółdzielcy zarządzający dużymi osiedlami z kolei narzekają na zbyt niską częstotliwość odbioru odpadów, o której decyduje gmina, a nie spółdzielnia.
Maciej Kiełbus podkreśla jednak, że o ile koszty organizacyjne związane z ewentualnym wprowadzeniem indywidualnego rozliczenia spoczywać będą na gminie, to koszty inwestycyjne nie mogą być przez gminę pokrywane.
A koszty organizacyjne niewątpliwie będą. Obecnie jedna nieruchomość wielorodzinna to jedna deklaracja, która trafia do urzędu. Jeśli gmina zdecydowałaby się na wprowadzenie rozliczenia indywidualnego, musi się liczyć z obsługą deklaracji każdego lokalu.
– Z tym damy sobie radę – mówi samorządowiec z Wielkopolski. – Jednak koszty infrastruktury do obsługi indywidualnego rozliczenia leżą po stronie spółdzielni i wspólnot – zaznacza.

Optymalnie, czyli taniej

System indywidualnego rozliczania mieszkańców z segregacji przynajmniej na początku będzie wymagał inwestycji. Wśród ekspertów są jego entuzjaści, którzy mówią, że w XXI w. jego wprowadzenie to konieczność. Są i sceptycy, którzy oceniają, że w polskiej rzeczywistości to rozwiązanie z gatunku science fiction.
Gminy mają dostać jednak także inne narzędzia, które – według Ministerstwa Klimatu i Środowiska – pozwolą im na obniżenie kosztów funkcjonowania systemów gospodarki odpadami i usprawnienie ich. Jednym z nich będzie odstępstwo – pod określonymi warunkami – od pięciopojemnikowgo systemu selektywnej zbiórki. Zgody na to ma udzielać gminie minister klimatu. Wójt, burmistrz lub prezydent miasta wnioskując o to, będzie musiał przekonać, że mimo odstępstwa gmina osiągnie wymagane poziomy recyklingu. Także w tym wypadku nadzieje mieszają się z obawami.
Piotr Szewczyk, przewodniczący Rady RIPOK (Regionalnych Instalacji Przetwarzania Odpadów Komunalnych), zaznacza, że odstępstwa powinny być uzgadniane z instalacjami, do których trafiają odpady. – Automatyczna sortownia będzie w stanie oddzielić frakcje, jeśli przykładowo 5 proc. mieszkańców w trudno dostępnych lokalizacjach będzie wrzucać do jednego pojemnika papier razem z tworzywami sztucznymi. W sortowni manualnej trudno będzie te frakcje oddzielić – podkreśla.
Część samorządowców zaznacza z kolei, że odstępstwo od pięciu pojemników wprowadzi tylko dodatkowy chaos.
Eksperci są jednak zdania, że minister wyrażałby zgodę na odstępstwo nie tylko w odniesieniu do liczby frakcji. – Należy przyjąć, iż będzie mogło dotyczyć także sposobu ich gromadzenia – zaznacza Maciej Kiełbus.
Piotr Szewczyk mówi, że na przykład przy wyjściu z zamkniętego osiedla mógłby stać jeden pojemnik na szkło. – Nie byłoby wówczas potrzeby odbierania tej frakcji spod każdego bloku, co pozwoliłoby obniżyć koszty. Podobnie zbiorowo można zorganizować np. zbieranie popiołów z palenisk domowych – przekonuje.
Projekt nowelizacji ustawy o utrzymaniu czystości i porządku w gminach pozwoli zaoszczędzić na transporcie odpadów w części gmin tylko dzięki korekcie mało precyzyjnych przepisów. W przypadku zabudowy jednorodzinnej, jeśli właściciel nieruchomości prowadzi przydomowy kompostownik, firma transportowa nie musi odbierać pojemnika na odpady bio. Do góry mają pójść także stawki za odbiór pojemników z nieruchomości niezamieszkanych, jeśli jego organizatorem jest gmina – to postulat samorządów sprzed kilkunastu miesięcy. ©℗
Etap legislacyjny
Konsultacje projektu ustawy