Wiceministrowie, szef gabinetu premiera i pracownicy biur ministrów znaleźli się w komisji rekomendującej rozdział środków między samorządy.

Dla samorządowców obsada stanowisk w komisji to dowód na to, że pieniądze rozdano według klucza politycznego. Rząd odpowiada, że przegrani mogą aplikować w kolejnych rozdaniach. Chodzi o ponad 4,3 mld zł z ostatniego naboru do Rządowego Funduszu Inwestycji Lokalnych (RFIL). W pierwszym naborze 6 mld zł rozdzielono według algorytmu. Teraz składane wnioski oceniała specjalna komisja na podstawie kryteriów określonych w rządowej uchwale. Na podstawie jej rekomendacji premier Mateusz Morawiecki decydował o tym, kto ile dostanie pieniędzy.
Gdy pojawiły się wyniki konkursu, okazało się, że trafiły one do włodarzy związanych z PiS. Z danych Związku Miast Polskich (ZMP) wynika, że na szczeblu władz województw (one też mogły tym razem wnioskować o środki z RFIL) osiem związanych z PiS dostało w sumie 292,4 mln zł, a pozostałe osiem, gdzie rządzi opozycja, jedynie 36 mln zł. Niezadowolone są też duże miasta, których PiS w ogromnej większości również nie kontroluje. Dotacje otrzymały trzy z 18 stolic województw, 18 spośród pozostałych 48 miast na prawach powiatu i 15 spośród 41 pozostałych miast prezydenckich.
Lokalni włodarze chcą ujawnienia rozpatrywanych wniosków
Rządowa uchwała o RFIL zakłada, że w komisji oceniającej wnioski samorządów zasiada trzech przedstawicieli premiera oraz po dwóch przedstawicieli ministrów właściwych ds. gospodarki, finansów publicznych i rozwoju regionalnego. W sumie to dziewięć osób. Poznaliśmy ten skład. Ze strony premiera pojawili się w niej Krzysztof Kubów (szef gabinetu politycznego Morawieckiego), Izabela Antos (dyrektor departamentu instrumentów rozwojowych w KPRM) i Krzysztof Michalski (wicedyrektor biura premiera, odpowiadającego za koordynację polityki kadrowej czy obsługę kancelaryjno-biurową w KPRM).
Ministerstwo Rozwoju, Pracy i Technologii oddelegowało wiceminister Iwonę Michałek (wcześniej związaną z resortem rodziny, pracy i polityki społecznej, w lipcu powołaną także na pełnomocnika rządu ds. wspierania wychowawczej funkcji szkoły) oraz Piotra Ziubroniewicza, dyrektora biura ministra. Z ramienia resortu finansów (MF) w komisji zasiedli wiceminister Piotr Patkowski oraz Robert Banach, który – jak słyszymy w resorcie – jest zatrudniony w departamencie prawnym MF. Z kolei przedstawicielami Ministerstwa Funduszy i Polityki Regionalnej (MFiPR) zostali wiceminister i poseł PiS Waldemar Buda oraz wicedyrektor departamentu regionalnych programów operacyjnych Marta Leśniak.
Zdaniem samorządowców – zwłaszcza tych, których wnioski odrzucono – taki skład komisji, jeśli nie brać pod uwagę pracowników departamentów merytorycznych, uwiarygadnia tezy, że przy rozdziale pieniędzy brano pod uwagę klucz polityczny. – W idealnym świecie wolałbym, by w komisji zasiadali też eksperci np. z politechnik czy przedstawiciele środowisk samorządowych – komentuje Eugeniusz Gołembiewski z Unii Miasteczek Polskich. Ostrożniejszy w ocenie jest Andrzej Porawski z ZMP. – Nie znamy przebiegu oceny wniosków. Gdyby się okazało, że przeszły na podstawie obiektywnych kryteriów, to taki skład mi nie przeszkadza. Komisja dokonywała tylko korekt tego, co przyszło do niej od wojewodów. Pytanie, co z wnioskami zrobiły tamtejsze komisje – zastanawia się.
„Komisja jest ciałem doradczym, opiniodawczym, a ostateczna decyzja co do przyznania środków należy do prezesa Rady Ministrów” – odpowiada MFiPR. Przekonuje też, że wśród kryteriów, jakimi kierowała się komisja, była „realizacja zasady zrównoważonego rozwoju” i „kompleksowość planowanych inwestycji”. Identyczną odpowiedź otrzymaliśmy z MF. Pytanie, czy przedstawicielem premiera czy ministra (a tak to ujęto w uchwale rządu) koniecznie musi być osoba związana z administracją czy partią rządzącą. – Co do zasady nic nie stało na przeszkodzie, by do komisji wyznaczyć osobę z zewnątrz, np. eksperta z danej dziedziny. To musi być osoba kompetentna, mająca zaufanie ministra czy premiera i zdolna działać w komisji – mówi konstytucjonalista prof. Ryszard Piotrowski.
– Jeśli rząd ma środki do rozdzielenia i nie jest ustawowo zobligowany do ich rozdzielania w zarysowanym w ustawie trybie i z udziałem środowisk, do których te środki są kierowane, będzie działał według własnego uznania – zauważa. Samorządy kierują tymczasem do KPRM wnioski o upublicznienie arkuszy ocen i wszystkich, także negatywnie rozpatrzonych wniosków, a PSL zainicjowało internetową petycję do premiera. Centrum Informacyjne Rządu (CIR) odpowiada, że uchwała rządu nie przewiduje publikacji wykazu złożonych wniosków oraz że do wojewodów przekazane zostały wykazy wniosków rozpatrzonych pozytywnie. „Teraz ogłosiliśmy rozstrzygnięcie konkursowej części na 4,35 mld, a nabór na 1,65 mld właśnie ruszył, zatem jednostki samorządu terytorialnego mogą ponownie składać wnioski na środki mające wesprzeć realizację zadań inwestycyjnych” – dodaje CIR.
Samorządowa interwencja w Komisji Europejskiej w sprawie transferów
Samorządy ze Związku Miast Polskich uważają, że ostatnie transfery środków publicznych są rozdawane przez rząd w sposób uznaniowy. Dlatego oprócz żądania opublikowania pełnej liczby wniosków z Rządowego Funduszu Inwestycji Lokalnych zapowiadają kolejne działania. „Zaproponujemy Komisji Europejskiej, by rozdział środków unijnych, zgodnie z zawartym kompromisem, mającym na celu zwalczanie uznaniowości w dysponowaniu funduszami UE, był dokonywany pod nadzorem niezależnej agencji, współkontrolowanej przez samorządy, na podstawie wcześniej określonych, jasnych kryteriów, z zachowaniem przejrzystości wszystkich procedur” – czytamy w stanowisku ZMP.