Deklaracje śmieciowe, które Polacy złożyli w urzędach, są pełne błędów. Teraz gminy wyciągają konsekwencje – domagają się ponownej wizyty w urzędzie albo same ustalają wysokość opłaty.
ikona lupy />
Ilu mieszkańców wysłało swoje dane / Dziennik Gazeta Prawna
Termin złożenia w urzędach gmin stosownych deklaracji dawno minął. Teraz samorządy zajmują się ich ewidencją i weryfikacją. Niebawem rozpoczną się rozliczenia za pierwszy miesiąc funkcjonowania nowego systemu gospodarki odpadami. Samorządy głowią się nad zapewnieniem jak najwyższej ściągalności nowego parapodatku. Jednak po zebraniu deklaracji pojawił się poważny problem – tysiące błędów, które popełnili mieszkańcy, wypełniając formularze. To utrudni gminom ustalenie wysokości opłaty, a w wielu przypadkach opóźni jej ściągnięcie.

Wezwanie na dywanik

Jak wynika z sondy DGP, w Łodzi aż 60 proc. deklaracji wymaga uzupełnienia. Lublin zebrał 19 tys. deklaracji i szacuje, że aż 1/5 z nich jest źle wypełniona. Podobnie w Krakowie – 25–30 proc. Z kolei Szczecin twierdzi, że z 24 tys. zebranych formularzy 10–15 proc. zawiera błędy, a Wrocław – jakieś 5 proc. (z ok. 100 tys. deklaracji). Do Związku Międzygminnego „Gospodarka Odpadami Aglomeracji Poznańskiej” (GOAP) obejmującego Poznań i 9 sąsiednich gmin wpłynęło do tej pory ok. 82 tys. deklaracji. Do tej pory stwierdzono 4 tys. wadliwie wypełnionych formularzy.
– Część ma błędy, które nie pozwalają na wprowadzenie do systemu, np. są nieczytelne – mówi Anna Bytońska ze spółki Eko System obsługującej Wrocław.
Jak wynika z danych DGP, samorządy w różny sposób zamierzają wyciągać konsekwencje wobec niefrasobliwych mieszkańców. Mimo okresu urlopowego część miast zamierza wzywać do siebie właścicieli nieruchomości.
– Mieszkańcy będą proszeni o poprawienie błędów i uzupełnienia. Konsekwentnie będziemy dążyć do skorygowania źle wypełnionych formularzy – zapowiada Beata Krzyżanowska z Lublina. Zapewnia też, że na razie urząd nie przewiduje odgórnego nakładania opłaty śmieciowej.
Podobnie zamierzają postępować w Rzeszowie. – W przypadku stwierdzenia źle wypełnionej deklaracji nałożenie opłaty będzie odbywało się dopiero po uprzednim wezwaniu właściciela nieruchomości i skorygowaniu deklaracji – mówi Angelina Trzyna z urzędu miasta.
Mieszkańców wzywa też Łódź. Jednak jak przekonuje Agata Magin-Małaczek z urzędu miasta, samorządy mają ograniczone pole manewru. – Tylko w przypadku niezłożenia deklaracji albo wystąpienia uzasadnionych wątpliwości co do zawartych w niej danych (np. zaniżona liczba osób) miasto może w drodze decyzji ustalić wysokość opłaty, biorąc pod uwagę uzasadnione szacunki, w tym średnią ilość wytwarzanych odpadów powstających na nieruchomości o podobnym charakterze – tłumaczy.

Administracyjnie

Są jednak miasta, gdzie inaczej, mniej korzystnie dla mieszkańców, interpretuje się przepisy. – Każda deklaracja jest przyjmowana i wprowadzana do bazy. Z niej wynika stawka opłaty. Odpowiedzialność za prawdziwość danych spoczywa na właścicielu, tak jak jego obowiązkiem jest zapewnienie pojemnika na posesji – mówi Jan Machowski z krakowskiego magistratu. Złożenie deklaracji w terminie, ale zawierającej błędy, może mieć podobny efekt jak przy niezłożeniu deklaracji w ogóle. – Wdrażamy procedurę umożliwiającą wydanie decyzji administracyjnej o opłacie za gospodarowanie odpadami komunalnymi. Będą wydawane w stosunku do tych, którzy nie złożyli deklaracji lub mimo wezwań nie naprawili w nich uchybień – zapowiada Walerian Ignasiak, rzecznik GOAP.
Tak więc nie ma na co liczyć, że jeśli nie będziemy odpowiadać na monity urzędu, to nam się upiecze. – Sami zrobimy korektę deklaracji, z urzędu, i wyślemy takiej osobie pismo z numerem konta wraz z obliczoną przez nas kwotą do wpłaty – zapowiada rzecznik prezydenta Kielc Anna Ciulęba.
Samorządy zrobią wszystko, aby skutecznie ściągać opłaty za wywóz