Największe polskie metropolie rozpoczynają kolejne kampanie, których celem jest nakłonienie przyjezdnych mieszkańców do opłacania podatków w miejscu, gdzie na co dzień przebywają, a nie tam, gdzie są zameldowani. Chodzi o setki tysięcy osób, które przyjeżdżają do wielkich miast studiować czy pracować. Zameldowane są zupełnie gdzie indziej i tam odprowadzają podatki.
Największe polskie metropolie rozpoczynają kolejne kampanie, których celem jest nakłonienie przyjezdnych mieszkańców do opłacania podatków w miejscu, gdzie na co dzień przebywają, a nie tam, gdzie są zameldowani. Chodzi o setki tysięcy osób, które przyjeżdżają do wielkich miast studiować czy pracować. Zameldowane są zupełnie gdzie indziej i tam odprowadzają podatki.
Równocześnie korzystają z lokalnej infrastruktury (np. komunikacyjnej). Przyjezdni przekonują, że przecież żyjąc w danym mieście, są konsumentami, płacą VAT i w ten sposób są korzyścią dla lokalnych władz.
Kraków szacuje, że w mieście mieszka ok. 150 tys. niezameldowanych osób. Poznań podaje jedynie liczbę kilkudziesięciu tysięcy osób. Z kolei w Warszawie może ich być ok. 300 tysięcy.
Niektóre miasta pokusiły się nawet o wyliczenie strat, jakie z tego tytułu ponoszą. Stolica Małopolski twierdzi, że jedna osoba płacąca podatek PIT to korzyść dla budżetu miasta rzędu 1,5 tys. zł. Rocznie z tego tytułu z miejskiej kasy odpływa do innych gmin ok. 225 mln zł.
Na jeszcze więcej swoje utracone przychody wycenia Warszawa. Tu jedna osoba płacąca PIT na miejscu oznacza ok. 3 tys. zł więcej w budżecie. Stolica może więc co najwyżej pomarzyć o dodatkowych wpływach sięgających nawet 900 mln zł.
Skoro nie da się przymusić mieszkańców do zameldowania w mieście, władze na wszelkie sposoby próbują ich do tego namówić. W połowie grudnia Poznań rozpoczął kolejną edycję kampanii „Poznań jest z Ciebie dumny”. W jednym ze sloganów promujących kampanię czytamy: „Twój podatek sfinansuje 264 obiady dla dzieci w szkołach”.
Kraków dopiero co zakończył pierwszą tego rodzaju kampanię informacyjną, ale już zapowiada kolejne. By nakłonić do zameldowania lub wypełnienia w urzędzie skarbowym formularza aktualizacyjnego ZAP-3, władze miasta kusiły nagrodami w postaci laptopów, kursów fotografii czy kart postojowych.
Przedstawiciele władz samorządowych przekonują, że kampanie są potrzebne. – Pokazaliśmy mieszkańcom, że każda złotówka ma znaczenie oraz na co przeznaczane są ich pieniądze. To była nasza pierwsza tego typu kampania, dlatego nie spodziewaliśmy się piorunujących efektów. Na pewno jednak będziemy te działania kontynuować – mówi rzecznik prezydenta Krakowa Monika Chylaszek.
Póki co namawianie mieszkańców nie idzie samorządom najlepiej. W okresie 2011–2012 w Krakowie przybyło 6715 osób płacących podatki w mieście (wzrost o 1,04 proc. w stosunku do zameldowanych mieszkańców). To zasili budżet dodatkowymi 10 mln zł. Ale nie sposób ustalić, jak duża liczba nowych podatników to efekt przeprowadzonej kampanii informacyjnej lub naturalnych ruchów migracyjnych ludności, niezwiązanych kompletnie z działaniami samego miasta.
Zdaniem dr. Grzegorza Makowskiego z Instytutu Spraw Publicznych samorządom trudno namówić mieszkańców, bo nieudolnie się z nimi komunikują. – Tylko niewiele ponad połowa Polaków uważa, że ma wpływ na sprawy lokalne. Przez to nie mają chęci zostawiania w mieście swoich pieniędzy – mówi.
Jak dodaje, z drugiej strony samorządom w zbieraniu pieniędzy podatników pomogłaby zmiana prawa w postaci zniesienia obowiązku meldunkowego. To by wymusiło stosowanie kryterium adresu zamieszkania przy rozliczaniu się z fiskusem.
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Reklama
Reklama