Małgorzata Suchanowska, radna z Lublina, chce poznać szczegóły umów o dzieło, jakie zawarł lubelski ratusz. W ten sposób próbuje zorientować się, czy w nadchodzącym roku będzie można przeznaczyć więcej pieniędzy z budżetu na Straż Miejską. Zdobycie tych informacji okazało się jednak niełatwe.
Radna dostała co prawda wykaz umów, ale bez kwot, jakie na nich widnieją.

Komputer musi przetworzyć

Według Urzędu Miasta w Lublinie dane o kwotach z umów o dzieło można bowiem ujawniać tylko osobie, która wskaże ważny interes publiczny w pozyskaniu tych danych. Ten wymóg dotyczy nawet radnych. Wynika on z ustawy z 6 września 2001 r. o dostępie do informacji publicznej (Dz.U. z 2001 r. nr 112, poz. 1198). Przepisy co prawda mówią o wykazaniu interesu publicznego tylko, jeśli sprawa dotyczy tzw. informacji przetwarzanych, ale według ratusza, by otrzymać wykaz kwot, program komputerowy musi przecież przetworzyć informacje o umowach o dzieło.
– Ta operacja będzie polegała między innymi na sprawdzeniu, czy zawarta umowa została faktycznie zrealizowana – wyjaśnia Katarzyna Mieczkowska-Czerniak, rzecznik prasowy prezydenta Lublina. Dodaje, że zestawienie ma być gotowe 5 stycznia 2012 roku.

Interes nie jest wymagany

Do tak skonstruowanej argumentacji sceptycznie odnosi się Krzysztof Izdebski ze Stowarzyszenia Liderów Lokalnych Grup Obywatelskich.
– Wątpię w to, że ratusz nie zna dziś kwot z umów o dzieło, które sam zawarł – komentuje Izdebski. Jeśli dane te są znane dla urzędu, to nie wymagają żadnego przetwarzania. Tymczasem zgodnie z art. 2 ustawy o dostępie do informacji publicznej od osoby wnioskującej o ujawnienie informacji, które nie są przetworzone, nie można żądać podania ani interesu prawnego, ani faktycznego, dla którego chce je pozyskać.
Nie jest to pierwsza tego typu sprawa. Warszawski ratusz od dwóch lat nie chce podać radnemu Jarosławowi Krajewskiemu informacji o tym, z kim biuro edukacji podpisało cztery umowy-zlecenia i o dzieło, m.in. na obsługę medialną i przygotowanie konferencji prasowej (10 tys. zł) i na analizę socjologiczną Pikniku Naukowego (4 tys. zł). W tym przypadku ratusz zasłania się ochroną danych osobowych osób, z którymi umowy zostały zawarte. Sprawa trafiła do sądu. W pierwszej instancji Krajewski przegrał, ale w drugiej wygrał. Ratusz ma podać imiona i nazwiska widniejące na umowach. Spór się jednak nie zakończył. Urząd zapowiedział już kasację do Sądu Najwyższego.