W przyszłym roku duże miasta odnotują wyższe dochody ogółem, ale część z nich wyraźnie przytnie wydatki na inwestycje.
DGP
Od wielu miesięcy na linii rząd – samorządy trwa spór o to, jaka jest rzeczywista sytuacja finansowa władz lokalnych. Jeszcze we wrześniu wiceminister finansów Sebastian Skuza w wywiadzie dla DGP zwracał uwagę, że trzy główne źródła finansowania samorządów (subwencja, udziały w PIT oraz w CIT) po siedmiu miesiącach 2020 r. kształtują się na poziomie 102,6 proc. w porównaniu z analogicznym okresem 2019 r. Samorządy odpowiadają, że wzrost byłby jeszcze wyższy, gdyby nie skutki pandemii i działania rządu (zmiany w systemie podatkowym, np. w zakresie ulg w PIT czy ciągnący się od lat problem niedofinansowania oświaty).
Pewnym weryfikatorem tego, kto jest bliżej prawdy, mogą być projekty budżetów na 2021 r., które właśnie publikują kolejne samorządy. Sprawdziliśmy planowane dochody i wydatki (w tym majątkowe, czyli głównie inwestycyjne) ośmiu metropolii oraz porównaliśmy je z tegorocznymi. Łącznie dochody tych miast w przyszłym roku wzrosną z ok. 45,5 mld zł do ponad 47,2 mld zł. Jeszcze wyraźniejszy będzie wzrost wydatków – z 45,3 mld zł w tym roku do ponad 51 mld zł w roku przyszłym.
Mowa jednak o wydatkach ogółem, a te idą w dużej mierze na bieżące funkcjonowanie miasta czy potrzeby jednostek budżetowych (m.in. na wynagrodzenia urzędników) i realizację ich zadań statutowych. Z tego względu ważniejsze jest porównanie poziomu wydatków majątkowych, czyli głównie inwestycyjnych. A tu – w przypadku rozpatrywanych ośmiu miast – widać wyraźny spadek z ok. 9,5 mld zł w 2020 r. do nieco ponad 9 mld zł w 2021 r.
Samorządy zazwyczaj zrzucają to – jak wspomnieliśmy wyżej – na karb gospodarczych skutków pandemii oraz zmian legislacyjnych, uszczuplających ich dochody. Zwracają też uwagę, że pobieżna analiza danych może tworzyć mylne wrażenie co do rzeczywistego stanu ich finansów. Przykładowo dochody Warszawy, zrealizowane w okresie styczeń́–wrzesień́ 2020 r., były nominalnie o 2,7 proc. wyższe niż̇ w analogicznym okresie 2019 r.
Ale, jak podają władze stolicy, jeśli nie uwzględnimy wzrostu dotacji z bud żetu państwa na program 500 plus (od lipca 2019 r. świadczenie obejmuje także pierwsze dziecko bez progu dochodowego) oraz wzrostu dochodów z opłat za wywóz śmieci (wpływy te mogą być przeznaczone tylko na funkcjonowanie systemu odpadowego), dochody Warszawy zrealizowane w okresie dziewięciu miesięcy 2020 r., w porównaniu z tym samym okresem 2019 r., były niższe o 4,5 proc.
Władze Wrocławia podliczyły, że od marca, gdy ogłoszono stan epidemii, miasto odnotowało 170 mln zł „rzeczywistego ubytku” w finansach (największa strata to 77 mln zł dochodów z PIT). – Łączny, szacowany ubytek dochodów w tym roku może wynieść ok. 300 mln zł – wynika z projektu uchwały budżetowej samorządu.
Włodarze zauważają, że nie wiadomo, na ile przyszłoroczne plany budżetowe są realistyczne. – Na początku października dostaliśmy wskaźniki do budżetu na 2021 r., m.in. prognozowany udział w podatku PIT. Widać już, że Ministerstwo Finansów nie uwzględniło drugiej fali koronawirusa oraz przyjętej w ostatnich dniach przez Sejm ustawy zmniejszającej dochody samorządów z PIT. Prognoza jest wobec tego zbyt optymistyczna, a co za tym idzie, dochody JST będą w przyszłym roku dużo mniejsze niż prognozowane. Ten problem widać także w tym roku. Po 10 miesiącach 2020 r. mamy 2,8 mln zł mniej z PIT niż przewidywania MF. Po całym 2020 r. spodziewam się wyniku niższego o 3,5 mln zł. Ale jeśli będzie całkowity lockdown lub dojdą kolejne obostrzenia, sytuacja się pogorszy – tłumaczy Krzysztof Kosiński, prezydent Ciechanowa.
MF przypomina, że ma ustawowy obowiązek poinformować JST o planowanych kwotach i wskaźnikach w terminie do 15 października roku poprzedzającego rok budżetowy. Twierdzi też, że samorządy nie są związane danymi uzyskanymi z MF, a informacja o planowanych dochodach z PIT „nie ma charakteru dyrektywnego, a jedynie informacyjno-szacunkowy”. – Realizacja tych dochodów może ulec zmniejszeniu lub zwiększeniu, w porównaniu z planem – konstatuje MF.
Krzysztof Kosiński przyznaje, że samorząd może skorygować dane. Ale tego nie robi z uwagi na regionalną izbę obrachunkową, która może podważyć dokonanie takiej korekty.